- Kobieta, która opowiada o zdarzeniach sprzed lat jest jednak również wiarygodna - dodaje ks. Isakowicz-Zaleski, podkreślając, że informacje o rzekomym niestosownym zachowaniu krakowskiego biskupa pomocniczego były dla wszystkich "szokiem". - Nikt się nie spodziewał, że mogą pojawić się podobne zarzuty - przekonuje. - Ja też nie chcę oceniać. Ks. Isakowicz-Zaleski mówi jednak, że nuncjatura papieska była o wszystkim poinformowana już w maju ubiegłego roku, ale sprawa została utajniona. - Dla całej diecezji to przykre, a dla wielu księży ogromny cios, bo biskup pomocniczy miał tu bardzo dobrą opinię. Z ust innej osoby dobrze znającej krakowską kurię słyszymy z kolei, że bp Jan Szkodoń to jeden z duchownych, który miał dotychczas jedną z najlepszych opinii w tamtejszym Kościele. "Prosi ją, aby przyszła następnego dnia, bo ma dla niej coś ważnego" Przypomnijmy, w poniedziałkowym "Dużym Formacie" w reportażu "Zły dotyk biskupa z Krakowa" "Gazeta Wyborcza" opisała relacje hierarchy z 15-letnią wówczas Moniką. Według kobiety, duchowny miał jej wsuwać ręce pod koszulę i bieliznę oraz między uda. Do molestowania miało dochodzić ponad 20 lat temu. "Biskup zazwyczaj dzwoni wieczorem. Koło dwudziestej drugiej. O tej porze Monika zasypia, bo woli wcześniej wstać, niż długo siedzieć nad książkami. Budzą ją rodzice. ‘Monika, biskup dzwoni, wstawaj szybko’. Najczęściej prosi ją, aby przyszła następnego dnia, bo ma dla niej coś ważnego. ‘Coś ważnego' to obrazek lub różaniec, kalendarz dla babci, książka do przeczytania. Nieraz prosi, żeby przeczytała jego kazanie, zanim je wygłosi. Dzwoni, kiedy jest chory" - to fragment reportażu Marcina Wójcika. "Przedstawione mi oskarżenia są nieprawdą" Jeszcze przed publikacją, bp Szkodoń wszystkiemu zaprzeczył. "Stanowczo oświadczam, że przedstawione mi oskarżenia są nieprawdą, oraz że godzą w moje dobre imię, którego zamierzam bronić. Do czasu wyjaśnienia sprawy, nie będę podejmował żadnej pracy duszpasterskiej" - napisał w specjalnym oświadczeniu. Dzisiaj jest poza diecezją krakowską. Wyjechał, gdy pojawiły się informacje o planowanej publikacji i czeka na decyzję Stolicy Apostolskiej. Ostatnie wytyczne papieża Franciszka wskazują bowiem, że w momencie, gdy są podobne zarzuty pod adresem urzędującego biskupa, rozstrzygnięcie zapada w Watykanie. Na obecnym etapie nie wiadomo zatem, jak sprawa może się zakończyć - gdyby oskarżenia się potwierdziły, w grę wchodzi ograniczenie pracy duszpasterskiej, zakaz publicznego sprawowania posługi, choć też wydalenie ze stanu duchownego, to byłaby najwyższa kara - ale jest to trzeci polski hierarcha pod względem ważności, wobec którego wysuwane są poważne oskarżenia na tle seksualnym względem nieletnich. Wcześniej byli to arcybiskup Juliusz Paetz i arcybiskup Józef Wesołowski. Jak jednak przypomina ks. Isakowicz-Zaleski, o ile sprawą abp. Paetza Watykan się nie zajmował, to abp Wesołowski został wydalony ze stanu duchownego w związku z zarzutami o pedofilię. W czasie jego pogrzebu, w 2015 roku, mszę św. celebrował bp Szkodoń. Jeszcze niedawno bp pomocniczy bardzo aktywnie uczestniczył w życiu krakowskiego Kościoła. W styczniu metropolita abp Marek Jędraszewski oddelegował go do udziału w centralnym nabożeństwie ekumenicznym, gdzie bp. Szkodoń mówił m.in.: "Do pojednania, zbliżenia, wspólnego działania na rzecz jedności potrzebna jest pokora. Ileż pięknych dzieł niszczy pycha, szatan jest ojcem kłamstwa i pychy (...). Pokora, która pomaga nam szukać tego, co łączy. Z kolei pod koniec roku, w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach - przy okazji nauczania o ochronie życia nienarodzonego - przypominał, że "przerażające jest to, co niektóre środki przekazu mówią o rzekomej wolności kobiety i prawie do decydowania o swoim ciele".