W piątek w kaliskim sądzie zakończył się proces cywilny o zadośćuczynienie braci Jakuba i Bartłomieja Pankowiaków za wykorzystywanie seksualne w dzieciństwie przez ks. Arkadiusza H. z Pleszewa. Jakub oficjalnie wycofał swoje roszczenia. Bartłomiej walczył o pół miliona złotych. W poniedziałek sąd zdecydował o 300 tys. złotych zadośćuczynienia, uznając, że diecezja odpowiada finansowo za krzywdy wyrządzone przez księdza. Sędzia o braciach Pankowiak: Na zawsze pozostaną synonimem walki o godność swoją i innych ludzi Sędzia Arleta Konieczna podkreśliła w uzasadnieniu wyroku, że "powodowie są prekursorami w dziedzinie odkrywania złych kart w polskim Kościele instytucjonalnym w celu jego naprawy". - Jakub i Bartłomiej Pankowiakowie już na zawsze pozostaną synonimem walki o godność swoją i innych ludzi, jak również inicjatorami zmian systemowych w obrębie Kościoła hierarchicznego. Ich konkretne działania nakierowane są nie na walkę z Kościołem katolickim, a o Kościół jako wspólnotę wiernych, zachowanie czystości i zapewnienie bezpieczeństwa najmłodszym jego członkom - podkreśliła. Ks. Arkadiusz H., antybohater filmu Sekielskich Sprawa nabrała medialnego rozgłosu po emisji filmu braci Sekielskich pt. "Zabawa w chowanego" wyemitowanego w maju 2020 roku. Dokument przedstawił historię wykorzystywania seksualnego chłopców przez księdza Arkadiusza H. z diecezji kaliskiej w latach 1999-2000. Ojciec pokrzywdzonych pracował w kościele jako organista, stąd rodzina znała się bliżej z księżmi pracującymi w parafii. Ksiądz wikary Arkadiusz H. często bywał w domu chłopców, był traktowany jako przyjaciel domu. Duchowny najpierw miał zainteresować się Jakubem, a kiedy ten wyjechał do szkoły w innym mieście, ksiądz miał molestować Bartłomieja. Z opisu poszkodowanego wynika, że przychodził do domu wieczorem, za zgodą rodziców zamykał się z chłopcem w pokoju, gasił światło i wówczas dochodziło do molestowania. Po emisji filmu ksiądz został zawieszony w pełnieniu posługi kapłańskiej, a były biskup kaliski Edward Janiak (zm. w 2021 r.) został odsunięty z pełnienia posługi kapłańskiej przez Stolicę Apostolską. Sprawa księdza umorzona. "To nie oznacza uniewinnienia" Sprawą wykorzystywania seksualnego małoletnich zajęła się Prokuratura Rejonowa w Pleszewie po złożeniu zawiadomienia przez Bartłomieja Pankowiaka. Pleszewski sąd skazał Arkadiusza H. na 3 lata więzienia oraz zakaz pracy z dziećmi i młodzieżą na 10 lat. Zdaniem sądu oskarżony dopuścił się czynu umyślnie, a motywem działania oskarżonego było zaspokojenie swoich popędów seksualnych. Obrona duchownego wniosła apelację. Sąd Okręgowy w Kaliszu w październiku ub. roku uchylił wyrok i umorzył postępowanie ws. księdza. Zdaniem sądu sprawa uległa przedawnieniu 20 maja 2015 r. Sędzia Marek Bajger powiedział, że umorzenie nie oznacza uniewinnienia. W uzasadnieniu podkreślił, że ksiądz jest sprawcą zarzucanych mu przestępstw, ponieważ przyznał się, dlatego pokrzywdzonym pozostaje postępowanie cywilne o zadośćuczynienie. Wnosili o milion złotych zadośćuczynienia Bracia Pankowiakowie wnieśli pozew cywilny przeciwko diecezji kaliskiej o zadośćuczynienie w wysokości 1 mln zł. Tuż przed rozpoczęciem procesu Jakub Pankowiak wycofał swoje roszczenia. W piątek przed złożeniem zeznań w charakterze świadka wygłosił oświadczenie, w którym wyjaśnił sądowi, dlaczego zrezygnował z udziału w procesie. - Miałem taki pomysł, że być może ujawnienie się i opowiedzenie o tym wszystkim nie tylko społeczeństwu, ale przede wszystkim hierarchom kościelnym, spowoduje jakąś refleksję z ich strony. I to było moje główne założenie. Po tych dwóch latach muszę powiedzieć, że skończyło się to wielkim niepowodzeniem. Sądziłem, że empatia ze strony polskich hierarchów spowoduje, że zdecydują się przyjąć współodpowiedzialność za przestępstwa swoich podwładnych. To nie nastąpiło, więc historia z rozprawą sądową i z wygraniem lub przegraniem jej niewiele wniesie. Oczywiście mam nadzieję, że mój brat ten proces wygra. Natomiast jeśli chodzi o mnie, to i tak niewiele zmieni. Te zadośćuczynienia, które wypłaca kościół, te ugody, które są między poszkodowanymi, a prawnikami nie powodują zmiany mentalnej w strukturach kościelnych - powiedział. Na pytanie sądu, czy tata wiedział, co działo się w domu powiedział, że "nie wiedział, nie pozwoliłby na to". Jego zdaniem rodzice byli zajęci opieką nad starszym bratem chorym na nerki, który zmarł, dlatego nic nie zauważyli i niczego nie podejrzewali. - Jako młody chłopak zdawałem sobie sprawę, że jeżeli coś wtedy powiem, to stracimy mieszkanie i narażę brata na śmierć - oświadczył Jakub Pankowiak. Bartłomiej Pankowiak powiedział, że był zszokowany zachowaniem księdza i jako dziewięcioletni chłopiec nie wiedział, co myśleć. - Bałem się, że jeżeli coś powiem, to rodzice mogą stracić pracę i mieszkanie. Czułem, że coś jest nie tak, bo mój tata nie brał dzieci na kolana w taki sposób. Były momenty, że uważałem, że rodzice mnie nie ochronili. Dzisiaj to minęło i odzyskałem do nich zaufanie. Dzisiaj wiem i wierzę, że rodzice o niczym nie wiedzieli - oświadczył. Powiedział, że chce być szczęśliwym człowiekiem, ale "wie, że [to] się nie ziści". - Zawsze będzie ze mną przeszłość i nigdy się tego nie pozbędę. Chcę założyć rodzinę i mieć dzieci - powiedział w sądzie. Zadośćuczynienie - jak poinformował - chciałby przeznaczyć na to, czego nie zrobił i z czego zrezygnował w swoim życiu przez traumatyczne doświadczenia. - Chciałbym wrócić do gry na skrzypcach, wyjechać za granicę. Chciałbym nadrobić stracone 20 lat życia, spotykać się ze znajomymi, zabierać ich na grilla, nauczyć się języka angielskiego. Pewne obszary moich emocji zostały w brutalny sposób zaburzony w dzieciństwie i żyłem w stagnacji - powiedział. Zdaniem adwokata Artura Nowaka, obrońcy powoda, winę ponosi diecezja kaliska. - My żyjemy w państwie świeckim, gdzie obowiązuje prawo cywilne. Przerzucanie morza kodeksów kanonicznych jest wierutnym nieporozumieniem. Sprawa jest jasna. Mówienie, że winna jest parafia, a nie diecezja to naprawdę jest słabe i nie będę z tym dyskutował. To, czego nie jestem pewien, to kwestia wysokości zadośćuczynienia i pozostawiam to sądowi. To, co spotkało tego młodego człowieka, to jest największy dramat. Wszystko go ominęło, bo spotkał na swojej drodze potwora. Nie na ulicy, tylko w swoim domu - powiedział. Pełnomocnik diecezji kaliskiej adwokat Marek Markiewicz przyznał i podkreślił, że przestępstwo pedofilii jest obrzydliwe. - Jest ono powszechne, bo mamy procesy chórów chłopięcych, w szkole filmowej, w telewizji i bardzo dobrze, że do nich dochodzi. Tylko nigdzie nie mówi się, że winne są wtedy całe instytucje. Nikt np. nie słyszał, żeby pozywano filharmonię w Poznaniu za dyrektora czy telewizję za muzyczny program. Skarb Państwa nie odpowiada za swoje przedsiębiorstwa, mimo że minister powołuje dyrektorów i kontroluje ich bardziej, niż biskup księży - powiedział. Zdaniem mecenasa sprawa przedawniła się nie tylko w zakresie odpowiedzialności karnej księdza, ale także cywilnej. - To nie jest pozew, to jest jakaś deklaracja ideowa; nie powinien w ogóle rodzić skutków prawnych - oświadczył. Adwokat wnosił o odrzucenie pozwu i podkreślał, że roszczenia uległy przedawnieniu.