Jak informuje dziennik, w prokuraturze w Zwoleniu od ubiegłego roku toczy się śledztwo w sprawie molestowania nieletnich przez ks. Stanisława S., legendę radomskiej Solidarności. Status poszkodowanych ma dziewięć osób. Miały być molestowane przez kapłana w latach 80. XX w. Śledztwo miało zakończyć się do końca kwietnia, ale, jak ustaliła "Rzeczpospolita", jest przedłużone. "Doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożyła m.in. radomska kuria. Jednak o tym, że ksiądz mógł molestować małoletnich, władze kościelne wiedziały od jesieni 2013 r. Biskup radomski Henryk Tomasik spotkał się wówczas z jedną z ofiar ks. S. Mężczyzna złożył przed kanclerzem kurii zeznanie" - czytamy w artykule Tomasza Krzyżaka. "Przyjęto ode mnie oficjalne zawiadomienie. Moje dane osobowe oraz kontakt kuria posiadała" - zapewnia "Rz" ofiara księdza Stanisława S. W kolejnych latach mężczyzna próbował dowiedzieć się, na jakim etapie jest jego sprawa, jednak bezskutecznie.Według gazety, prokuratury nie zawiadomiono, bo nie było to obligatoryjne (obowiązek taki istnieje od 2017 r.), nie wszczęto też postępowania kanonicznego, nie powiadomiono Kongregacji Nauki Wiary, choć od 2001 r. jest to obowiązkowe. Ograniczono się tylko do rozmowy z ks. S., który zaprzeczył oskarżeniom. Dlaczego nie wszczęto postępowania kościelnego? Zdaniem cytowanego przez gazetę księdza, prawnika kanonisty, zaniedbanie po stronie księży z kurii jest ewidentne. "Wszystko obciąża biskupa i żeby to wyjaśnić, trzeba zgłosić sprawę do Watykanu, tak jak zrobił to w odniesieniu do biskupa Edwarda Janiaka po obejrzeniu filmu Sekielskich arcybiskup Wojciech Polak" - powiedział. Poproszony o rozmowę na ten temat bp Henryk Tomasik odpowiada: "Pedofilia to wielkie zło i trzeba z nim walczyć. To jest moja odpowiedź". Więcej w "Rzeczpospolitej".