Hadżdż jest jednym z pięciu filarów islamu - obok wyznania wiary, modlitwy pięć razy dziennie, jałmużny i postu w ramadanie."Dla muzułmanów to pielgrzymka duchowa, która oczyszcza duszę z grzechów i zapewnia jej uczestnikom darowanie win. Podczas hadżdżu nie wolno obcinać włosów i paznokci, jest to święty okres, nie wolno się kłócić" - tłumaczy prof. dr hab. Janusz Danecki z Katedry Arabistyki i Islamistyki UW. Saudyjski ambasador w Warszawie mówi, że "hadżdż jest nadzieją i marzeniem każdego z 1,6 miliarda muzułmanów na całym świecie. W niektórych przypadkach pielgrzymkę można odbyć w imieniu rodziny, chorych, lub nawet tych, którzy już odeszli". Rytuał pielgrzymki rozpocznie się w niedzielę, a zakończy w piątek. W roku 2012, zgodnie z danymi z ministerstwa spraw zagranicznych Arabii Saudyjskiej, w hadżdżu uczestniczyło 3,1 mln pielgrzymów, w tym 1,7 mln przyleciało z zagranicy. Atmosfera wśród mieszkańców Mekki jest radosna - jak opisuje ambasador Radwan - ale także są oni bardzo zapracowani. "W całej Arabii Saudyjskiej ludzie są zajęci czymś, co ma związek z hadżdżem, albo ze względu na siebie, albo swoich bliskich, albo swoją pracę" - mówi. Anglojęzyczny dziennik "Saudi Gazette" donosi, powołując się na saudyjskie MSW, że 100 tys. przedstawicieli służb porządkowych będzie czuwać nad spokojnym przebiegiem uroczystości. 18 śmigłowców, w tym typu Black Hawk, będzie przekazywać zdjęcia znad meczetów do centrum operacyjnego, aby szybko reagować na potencjalne problemy. To ogromne logistyczne przedsięwzięcie kontroluje ministerstwo hadżdżu. "Saudyjski rząd nie pozostawia nic przypadkowi i wszelkie działania są bardzo dokładnie planowane. Władze Mekki, jak i ministerstwa: hadżdżu, spraw wewnętrznych oraz zdrowia zapewniają bezpieczeństwo pielgrzymom. W tak dużej koncentracji ludzi, na tak małym terenie, higiena i zdrowie są priorytetem. Na miejscu działa 15 szpitali z 3 tys. łóżek, z 24-godzinnym dyżurem" - mówi ambasador. Według niego "trwają prace nad rozszerzeniem powierzchni otoczenia głównego meczetu w Mekce, czyli tzw. haramu, gdzie obecnie może przebywać jednocześnie 1,5 mln osób. Za 3 lata przestrzeń ta ma pomieścić 2,2 mln ludzi". Jeszcze 50 lat temu w pielgrzymkę do Mekki wybierało się zaledwie kilkadziesiąt tysięcy osób rocznie. Zanim ludzie zaczęli podróżować samolotami i rozkwitł przemysł turystyczny, wielu z uczestników pielgrzymki szło do Świętego Miasta na piechotę, nawet przez kilkadziesiąt miesięcy. Wielkie karawany kroczyły przez tereny Półwyspu Arabskiego, a zapewnienie im bezpieczeństwa tak jak i dziś świadczyło o sile monarchii. Na pielgrzymów czyhało wówczas wiele niebezpieczeństw: zarazy, porywacze, rabusie, wrogie plemiona. "Nie tylko złodzieje byli problemem, samo fizyczne zniesienie podróży tak długiej i w takim upale było ogromnym wyzwaniem" - tłumaczy prof. Danecki. "Trzeba jednak pamiętać, że hadżdż jest obowiązkiem warunkowym, bo po pierwsze nie każdy jest fizycznie w stanie sprostać temu wyzwaniu, po drugie nie każdego stać na taką wyprawę finansowo. Ten, kogo nie stać, nie musi brać udziału w pielgrzymce" - dodaje. Dziś hadżdż generuje miliony dolarów. To czas ożywienia gospodarki - hotele, restauracje, biura podróży mają swoje żniwa, rosną ceny wielbłądów. Wpływa także pozytywnie gospodarczo na inne kraje, z których pielgrzymi podróżują, w tym tak odległych jak Indonezja i Pakistan. Problemem dla Arabii Saudyjskiej są podróżnicy, którzy postanawiają nie wracać do domów po zakończeniu hadżdżu. "Wielu obywateli mniej zamożnych państw wykorzystuje to święto, by zostać w Arabii Saudyjskiej na stałe. Chcą się załapać na pracę lepiej płatną niż w ich krajach" - komentuje prof. Danecki. Rząd walczy jednak z tymi nielegalnym imigrantami nakładając wysokie kary na "niewracających" podróżnych. Każdy kraj ma swoją kwotę pielgrzymów, którzy mogą uczestniczyć w hadżdżu; uwzględnia ona liczbę ludności i liczbę muzułmanów w nim zamieszkujących. Kwota dla Polski to 40-50 osób. Ci, którzy wrócą do domów po hadżdżu, będą nosić do końca życia zaszczytny tytuł "hadżiego" - człowieka, który był w Mekce, obdarzanego powszechnym szacunkiem. Ambasador Waleed Taher Radwan, który sam odbył taką pielgrzymkę parę lat temu i wspomina ją jako wspaniałe doświadczenie, mówi: "jeżeli zapytać muzułmanina, czy brał udział w hadżdżu, to ten, który odbył pielgrzymkę, będzie dumny i szczęśliwy, że może się tym pochwalić. To honor dla niego i jego rodziny. Jeżeli ktoś nie odbył jeszcze hadżdżu, z całą szczerością przyzna, że jeśli Bóg pozwoli, wybierze się na hadżdż, kiedy tylko będzie mógł".