Na konklawe "wchodził jako papież" i wbrew powiedzeniu - nie wyszedł jako kardynał. Gdy nad placem św. Piotra pojawił się biały dym, pierwszego dnia lata, 21 czerwca 1963 r., wielu spodziewało się takiego wyboru. Nazwisko 66-letniego kard. Giovanniego Battisty Montiniego, urodzonego w Concesio, było dość powszechnie znane. On sam zaskoczył natomiast wyborem imienia - Paweł - ostatniego z apostołów, który najintensywniej ze wszystkich apostołów głosił Ewangelię, stając się świadkiem Jezusa dla współczesnych mu ludzi. Paweł VI podobnie głęboko przeżywał niepokoje i oczekiwania swoich czasów i starał się zrozumieć doświadczenia człowieka XX wieku, wychodząc mu - w dosłownym tego słowa znaczeniu - naprzeciw. Paweł z Tarsu zasłynął przede wszystkim jako wielki misjonarz, papież z Lombardii jako pierwszy w historii apostołował poza placem św. Piotra. Nie miał w sobie nic z mentalności więźnia Watykanu. Piętnaście lat jego pontyfikatu było równie fascynujących co dramatycznych, bo też i jego posługa pozostawiła niezatarte ślady, daleko wykraczające poza wymiar jego epoki. Podróżny w sprawach Jezusa Chrystusa Był przede wszystkim tym, który przeprowadził głębokie reformy w Kościele, zachowując nienaruszony depozyt wiary Chrystusowej. Ale mówienie o nim jako o wielkim reformatorze jest tylko półprawdą. Paweł VI miał jasno nakreśloną wizję obecności Kościoła w coraz gwałtowniej zmieniającym się i laicyzującym się świecie. Na pewno wynikało to z jego doświadczenia, i kurialnego, i duszpasterskiego: ponad trzydzieści lat pracował dla Stolicy Apostolskiej za dwóch wielkich papieży Piusa XII i Jana XXIII, stając się postacią kluczową w Kurii Rzymskiej. Na biurku Montiniego czynne były zawsze trzy telefony. Jeden, o specyficznym sygnale, łączył z papieżem. Kiedy pewnego jesiennego dnia 1954 r. zadzwonił właśnie ten, Montini wiedział, że wzywa go Pius XII. Ojciec Święty powołał go na arcybiskupa Mediolanu. Wielu zastanawiało się, jak ten zdyscyplinowany, chłodny w kontaktach, introwertyczny urzędnik zza biurka poradzi sobie w stolicy największej diecezji świata, gdzie według metryki wszyscy byli katolikami, ale rzeczywistymi barierami dla katolicyzmu były luksus i bieda. Tymczasem nowy hierarcha już trzy lata po nominacji wraz z 600 księżmi diecezjalnymi, 600 zakonnikami i 24 biskupami rozpoczął wielką misję w Mediolanie. Odwiedzał kościoły, szpitale i więzienia, pojawiał się w radiu i telewizji, przemawiał do robotników w fabrykach, stale był w drodze. Plan arcybiskupa był prosty: przekuwanie w czyn przykazania miłości, bo tylko ona może przemienić człowieka. Mówili o nim: "Podróżny w sprawach Jezusa Chrystusa". Ale to jego zaangażowanie przynosiło wymierne efekty. W ciągu ośmiu lat jego posługi w diecezji powstało 97 nowych kościołów, rozwinęło się tzw. małe duszpasterstwo poprzez rodziny. Abp Montini nauczał, że małżeństwo zdechrystianizowane szybciej ulega niebezpiecznym manipulacjom, przestrzegał przed hedonizmem, który zniewala człowieka i odsuwa go od Boga. Mediolański program arcybiskupa ma wielkie znaczenie dla zrozumienia jego całego pontyfikatu. Ruch odnowy Kościoła 30 czerwca 1964 r. odbyła się po raz ostatni koronacja papieża. Ceremonia, po raz pierwszy w historii, miała miejsce na zewnątrz bazyliki św. Piotra. Pierwszym zadaniem nowego papieża było wskazanie kierunku i rytmu prac zainicjowanego dopiero co przez Jana XXIII Soboru Watykańskiego II, który niósł ze sobą wiele niewiadomych. Paweł VI poradził sobie z tym bardzo sprawnie, sięgając zresztą po nieznane wcześniej rozwiązania. Jedną z pierwszych decyzji było zaproszenie kobiet jako audytorek na obrady soboru, który zamknął w 1965 r. Od tego momentu papież zaczął stopniowo urzeczywistniać to, czego pragnął Vaticanum II, a trzeba przyznać, że były to decyzje bezprecedensowe. W dniu zakończenia soboru, 7 grudnia 1965 r., Paweł VI ogłosił gruntowną reformę Kongregacji Świętego Oficjum, czyli spadkobierczyni Świętej Inkwizycji, powołując na jej miejsce Kongregację Nauki Wiary. Zmieniała się nie tylko nazwa, ale też struktura i zadania tego urzędu, który odtąd miał być miejscem nie tylko troski o czystość wiary, ale również dyskusji z teologami. Nieraz przyszło mu się mierzyć niemal z niemożliwym, jak w przypadku instytucji, w której pracował przez ponad trzydzieści lat. Kuria Rzymska, której słabości znał doskonale, została przekształcona, odmłodzona i oditalianizowana - Włochów zastępowali duchowni z całego świata. Papież zaangażował się w reformę liturgiczną, która nosi jego imię. Wprowadził nowe przepisy dotyczące roku kościelnego i kalendarza liturgicznego, zreformował sprawy udzielania odpustów. Przywrócił też zapomnianą w Kościele instytucję synodu biskupów. Z biegiem lat upraszczał etykietę, niemal zupełnie zlikwidował dwór papieski, wszystkie dziedziczne funkcje, położył kres pompie i przepychowi watykańskiemu, uprościł ryty pontyfikalne, insygnia i stroje. Proces reformy dotyczył też życia zakonnego, stosunków z innymi wyznaniami chrześcijańskimi i religiami oraz z niewierzącymi, postrzegania Kościoła w świecie współczesnym. W wewnętrznym ruchu odnowy Paweł VI odczuwał potrzebę jedności uczniów Chrystusa, dążąc zwłaszcza do pełnej jedności z Kościołami prawosławnymi. 7 grudnia 1965 r., na zakończenie Vaticanum II, Paweł VI i patriarcha Atenagoras jednocześnie w Watykanie i Konstantynopolu znieśli ekskomuniki rzucone wzajemnie na Kościoły Rzymu i Konstantynopola przez ich poprzedników w 1054 r. Znamiennym rysem pontyfikatu tego papieża był dialog, będący wyrazem ducha ewangelicznego, m.in. z anglikanami i luteranami, oraz ożywione kontakty z Patriarchatem Moskiewskim. Naśladując swego poprzednika Jana XXIII, Paweł VI wypracował politykę wschodnią Stolicy Apostolskiej - nastąpiło otwarcie na ówczesne kraje komunistyczne, szczególnie w Europie. Jako pierwszy papież przyjął w 1967 r. - choć była to wizyta nieoficjalna - przywódcę sowieckiego, przewodniczącego Rady Najwyższej ZSRR Nikołaja Podgornego. Paweł VI był też pierwszym biskupem Rzymu, który 4 października 1965 r. odwiedził nowojorską siedzibę ONZ i wygłosił tam przemówienie na temat pokoju, sprawiedliwości i bezpieczeństwa na świecie. Ważną międzynarodową inicjatywą pokojową papieża było też ustanowienie w 1967 r. Światowego Dnia Pokoju, obchodzonego od 1968 r. w dniu 1 stycznia. Przenikliwość poczynań Pawła VI widoczna jest dziś z perspektywy czasu, choć on sam nieraz napotykał opór i ataki tak ze strony sprzeciwiających się reformom, jak i zwolenników zmian. Zarzucano mu zbytnie odejście od Tradycji Kościoła i pośpiech. Ustalenia Vaticanum II rodziły też problemy innego rodzaju. Papież stawał pod presją środowisk domagających się zniesienia celibatu, wprowadzenia kapłaństwa kobiet, zwolenników akceptacji rozwodów i stosowania środków antykoncepcyjnych. Nowoczesny konserwatysta Jedną z form otwartości Kościoła na każdego człowieka, a jednocześnie charakterystycznym rysem jego pontyfikatu były pielgrzymki. Jako pierwszy od czasów św. Piotra udał się do Ziemi Świętej, odwiedził Portugalię, Turcję, Kolumbię, Szwajcarię, Ugandę, Indonezję, Hongkong, Cejlon i Filipiny. Przywykliśmy, że papieże dystanse między kontynentami pokonują samolotami, nie pamiętając, że tę formę podróży zapoczątkował właśnie Paweł VI. Przez całe życie zabiegał o kontakt z ludźmi. Charakterystycznym gestem, uwiecznionym na licznych fotografiach, były wyciągnięte ręce w stronę tych, którzy się do niego zbliżali. Kluczem jego pontyfikatu było słowo "dialog". Chciał go prowadzić ze wszystkimi, wchodząc na drogi historii współczesnego świata i człowieka. Nie jest więc zaskoczeniem, że dialog stał się też osią programowej encykliki Pawła VI Ecclesiam suam. "W obliczu oszałamiającej nowości czasów współczesnych Kościół ze szczerą ufnością wychodzi na drogi historii i mówi ludziom: u mnie jest to, czego szukacie" - pisał. Akcentował w swoim dokumencie, że nikt - ani niechrześcijanie, ani niekatolicy - nie jest Kościołowi obojętny. Zresztą tę samą myśl powtórzył w swoim testamencie: "Co do świata, nie należy sądzić, że mu się pomaga, przyjmując jego myśli, obyczaj i upodobania, lecz pouczając go, kochając i służąc mu". Paweł VI wydał swoją pierwszą encyklikę w święto Przemienienia Pańskiego, 6 sierpnia 1964 r. Czternaście lat później, wieczorem tego samego dnia, umarł, modląc się do ostatniej chwili słowami modlitwy Pater noster. Małgorzata Szewczyk