"Biskupom zabrakło odwagi, by pokusić się o przełom" - ocenia w komentarzu opublikowanym w poniedziałek "Sueddeutsche Zeitung". Kościół katolicki zdaniem komentatora "nieszczęśliwie zaplątał się w swoich teologicznych i filozoficznych konstrukcjach", które można sprowadzić do wspólnego mianownika: "Dożywotnie wierne małżeństwo między mężczyzna a kobietą jest naturalnym miejscem seksualności. Tylko tutaj jest jej miejsce i tylko wtedy, gdy - przynajmniej teoretycznie - jest ona otwarta na płodzenie dzieci". Ten harmonijny obraz przypomina średniowieczne mapy, na których Ziemia była płaska ze stolicą w Jerozolimie. Już wtedy żeglarze wiedzieli, żeby płynąć, to nie można się nią posługiwać. To samo dotyczy Kościoła katolickiego - czytamy w "SZ". Jak pisze komentator, słabą stroną tego stanowiska obrazu z moralnego i teologicznego punktu widzenia jest to, że "dewaluuje on wszystkich, którzy żyją inaczej". Poczynając od pary, która po czwartym dziecku zaczyna stosować antykoncepcję, poprzez rozwodników, którzy ponownie pobierają się, aż po partnerów homoseksualnych - wszyscy oni stanowią "odstępstwo od normy". "SZ" podkreśla, że papież Franciszek zrozumiał, że "tak dalej być nie może". Nie odstawił nauki Kościoła do lamusa, lecz "wyjął z okien i drzwi rygle, co pozwoliło na otwartą dyskusję". Chociaż brzmi to banalnie, to w rzeczywistości jest "niesłychanym krokiem" - ocenia komentator. Biskupi "ostrożnie uchylili drzwi i okna" Biskupi "ostrożnie uchylili drzwi i okna". Tydzień temu opublikowali dokument zawierający propozycję, by pozamałżeńskie związki "stopniowo dowartościować". Biskupi "wpuścili do zamkniętego pokoju trochę powietrza i światła, które jednak oślepiły co poniektórych" - pisze komentator, oceniając, że dokument na zakończenie synodu "nie zawiera ducha przełomu". Strach przed zawaleniem się całej budowli był większy od pokusy, by "zaakceptować życie w jego całej różnorodności". "Papież Franciszek wykonał na synodzie krok do przodu; niemożliwy jest powrót do stanu poprzedniego" - pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Synod zasługuje na miano "nadzwyczajnego", gdyż wierni przestali być po raz pierwszy "przedmiotem klerykalnych pouczeń", lecz zostali potraktowani poważnie jako "podmiot przyjmujący bądź odrzucający duszpasterskie zalecenia. Zdaniem "FAZ" "przepaść", pomiędzy nauką Kościoła, a poglądami katolików na małżeństwo, rodzinę i seksualność jeszcze nigdy nie była tak duża jak obecnie. Kardynałowie z Kurii Rzymskiej, których "brzydzi styl papieża odrzucający klerykalizm", znów "pociągali za sznurki", co spowodowało, że wymowa dokumentu końcowego jest "znacznie mniej empatyczna niż raport z półmetka obrad". Pomimo wszystkich prób blokady, w dokumencie końcowym synodu znalazły się sprawy, które zdaniem fundamentalistów nie powinny były się tam znaleźć - ocenia komentator. "FAZ" określa pontyfikat Jana Pawła II i Benedykta XVI mianem "ołowianego czasu", gdy od każdego biskupa wymagano, by podporządkował się ze wszystkimi szczegółami papieskiej nauce, także dotyczącej spraw alkowy, w tym zakazowi wszelkich sztucznych form zapobiegania ciąży. Papieżowi Franciszkowi zawdzięczamy, że ten "ołowiany czas" dobiegł końca - konkluduje "FAZ". "Jednolity katolicyzm poniósł porażkę" "Jednolity katolicyzm poniósł porażkę" - pisze "Die Welt". Jak podkreśla autor komentarza, papież chce zreformować Kościół, a synod był "pierwszym testem". Ale jak można zreformować instytucję liczącą miliard członków? - zastanawia się niemiecki dziennik. Jak pisze komentator, przed synodem była mowa o tym, że w kwestiach nauki o seksualności istnieje przepaść między poglądami ludzi świeckich a Kościołem. "Obecnie stało się jasne, że właściwa linia podziału przebiega w poprzek aparatu katolickiego" - uważa "Die Welt", dodając - "kardynałowie i biskupi otwarcie walczą o przeforsowanie własnej interpretacji". Franciszek chce zreformować Kościół, jednak synod biskupów okazał się być "niezdolny do działania". Duchowni postępowi, którzy widzą w papieżu sojusznika, opublikowali tydzień temu liberalny program, wywołując ostrą kontrreakcję - czytamy w "Die Welt". Zdaniem komentatora Watykanowi pozostają obecnie dwie możliwości reakcji. Jedną z nich jest skrajny centralizm. Lepszym wyjściem byłaby zdaniem redakcji rezygnacja z ambicji regulowania każdego detalu (życia wiernych). Konkretne decyzje dotyczące codziennego życia katolików powinny zapadać w Manili, Nowym Jorku lub w dzielnicy Berlina Kreuzbergu. Rzym powinien jedynie ustalać ogólne wytyczne, a narodowe episkopaty muszą znajdować odpowiedź na problemy społeczne. Zdaniem "Die Welt", należałoby wzmocnić w Kościele zasadę subsydiarności (zasada uznająca, że każdy szczebel administracji publicznej powinien przejmować tylko te zadania, które nie mogą być skutecznie realizowane przez szczebel niższy) kosztem centralizmu. Franciszek jest świadom niebezpieczeństwa ze strony sił odśrodkowych, lecz woli to od stagnacji - pisze "Die Welt".