Poniżej prezentujemy fragment książki "Modlitwa. Tajemnica spotkania Boga z człowiekiem". *** Dlaczego Chrystus cierpiał? Bo On chciał oddać wszystko. To jest zawarte w takim moim ukochanym wersecie z szóstego rozdziału Ewangelii świętego Jana: (...) Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto pożywa ciało moje, będzie żył przeze Mnie (J 6,57). Chodzi o to "przez". Oczywiście Jezus nie mówił po grecku, ale my mamy tekst Ewangelii tylko po grecku, i tutaj "przez" to jest taki przyimek dia, który połączony z czwartym przypadkiem oznacza, że ja nie mogę bez tego żyć. Jeżeli "Ja żyję przez Ojca", to znaczy, że On jest całym Moim życiem. To, co jest zawarte w tym "przez Ojca", najlepiej wyraził Benedykt XVI wtedy, kiedy nawet nie był jeszcze kardynałem, w swojej książce Wprowadzenie w chrześcijaństwo. Że Jezus wszystko otrzymuje od Ojca i że całkowicie wszystko oddaje. I tutaj jest taka rzecz. Wiele osób niepokoi się cierpieniem Jezusa. Ale to nie jest tylko Jego tajemnica. To jest tajemnica całej Trójcy Świętej. Bo to jest to pełne oddanie wzajemne. To nie jest to, że Ojciec kazał Jezusowi cierpieć. To nie jest to. To jest to, że Jezus chce oddać się w całości. I to jest właśnie ta miłość - pełna, całkowita. Przed wielu, wielu laty pewna stara zmartwychwstanka powiedziała mi, że prawdziwą radość znajduje się dopiero w cierpieniu. I mnie się to wtedy wydawało zupełnie bez sensu. W ogóle nie mogłam tego zrozumieć. Ale tego trzeba doświadczyć, trzeba to przeżyć po prostu. To znaczy, trzeba powiedzieć jedno: właśnie w cierpieniu trzeba zaufać Bogu. Jeśli prosimy Go o pomoc, dlatego że sami sobie nie dajemy rady, to wtedy rzeczywiście poznajemy przedziwny smak radości, która istnieje razem z cierpieniem. Nie chodzi o radość, że ja cierpię czy że cierpi ktoś mi bliski. Nie, absolutnie nie. Chodzi o radość poczucia, że w tym wszystkim jest Bóg. On wtedy po prostu przychodzi i spotyka się z nami. W Starym Testamencie, w opowiadaniu o Józefie Egipskim, Józef po latach mówi do braci, którzy go sprzedali: "Nie bójcie się. Wyście mnie sprzedali, ale Bóg tego chciał. Bóg chciał, żebym ja był w Egipcie, żebym uratował Egipt i was". Co więcej, ta cała scena powtarza się dwa razy. Dwa razy w dwunastu rozdziałach Księgi Rodzaju od 38 rozdziału do 50. W 50 rozdziale (po śmierci Jakuba) powtarza się to samo. Dlaczego? Jeśli autorzy biblijni chcieli powtórzyć to drugi raz przy końcu, to chcieli, żeby to wszystkim czytelnikom zapadło w pamięć. Jeśli na mnie spada krzywda, jeżeli ktoś mi robi jawną i oczywistą krzywdę, i to ze złej woli - bo oni mieli złą wolę - to wszystko zależy ode mnie. Przecież w tym wypadku wszystko zależało od Józefa. Józef mógł ich powiesić - nikt by się nie zdziwił. Jeszcze torturować. Mógł zrobić, co mu się podobało. To zależy, jak się przyjmuje to, co się dzieje. Józef wszystko łączył z Bogiem. To się powtarza wielokrotnie. Gdy faraon oznajmił, że słyszał, że on tak pięknie tłumaczy sny, on odpowiedział: "To nie ja, to Pan Bóg chciał żebym przetłumaczył". On wszystko oddaje Bogu, wszystko stawia na Boga - i dlatego mu to wychodzi. To, że potem w czasach Mojżesza inny faraon się uparł, żeby nie wypuścić Izraela, to też było z woli Bożej. To znaczy, że Bóg mu na to pozwolił, bo tu chodziło właśnie o podkreślenie mocy Bożej i chwały. W Nowym Testamencie Jezus mówi: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje (Mt 16,24). Może nie tyle "naśladuje", co "niech idzie za Mną". Tutaj jest słowo greckie, który przetłumaczono na łacinę czasownikiem mogącym znaczyć zarówno "iść za kimś", jak i "naśladować" (zresztą polskie "naśladować" to też literalnie "iść śladem" kogoś). Ale po grecku jest nie tyle "naśladuje", co "niech mi towarzyszy". Na czym jednak polega to niesienie krzyża w naszym życiu? Ja bardzo nie lubię, jak ludzie mówią, że niosą różne "krzyżyki" (w ogóle nie lubię słowa "krzyżyk"). Mnie się osobiście zdaje, że cierpienie można nazwać krzyżem dopiero wtedy, kiedy my to cierpienie przyjmujemy - tak jak Jezus przyjmuje swój krzyż. To jest to, co jest najtrudniejsze w cierpieniu. Mała Teresa od Dzieciątka Jezus mówiła, że jeżeli nas spotyka coś bolesnego, to my się odruchowo kurczymy i staramy się jakoś od tego wykręcić. Ale jeżeli to przyjmiemy, jeżeli tak się rozciągniemy na tym krzyżu, to co prawda nas nie przestanie boleć, ale będzie znacznie prościej. Kiedyś, w bardzo trudnym dla mnie momencie, wykręcałam się od cierpienia i wtedy przypomniały mi się słowa: "w prostocie serca mojego radośnie oddałem Ci wszystko". Wszystko... To Jego łaska oczywiście, ale od tego momentu wszystko stało się łatwe.* *Fragm. A. Świderkówna, Modlitwa. Tajemnica spotkania Boga z człowiekiem, Wydawnictwo M 2019.