Kiedy w 2016 roku ks. Marcin K. został niespodziewanie przeniesiony z Łobżenicy do parafii pw. św. Bartłomieja w Sępólnie Krajeńskim, tylko nieliczni wiedzieli, że powodem tej decyzji zwierzchników jest nękanie ministrantów - czytamy w "Faktach Pilskich". W Sępólnie, gdzie nikt nie znał przeszłości młodego kapłana, ten ponownie dostał pod opiekę ministrantów. I znów zaczął ich nękać. "Lodzik czy coś więcej" Lokalna gazeta cytuje wiadomości, jakie wikariusz wysyłał dzieciom: "Lodzik czy coś więcej?", "Dopiero dwa palce mokre?", "Do końca tak będzie, jak powiesz mi, że język poszedł w ruch", "Chciałbyś, żeby jutro się działo?". Według dziennikarzy "Faktów Pilskich", tego typu wiadomości od ks. Marcina K. odebrało przynajmniej pięciu ministrantów. Niektórzy z nich nie mieli ukończonych 15 lat. W do jednej wiadomości zostało dołączone zdjęcie penisa duchownego. "Wyborcza" zwraca uwagę, że ks. Marcina K. przenosił z parafii do parafii biskup diecezjalny Jan Tyrawa, ten sam, który przenosił Pawła Kanię, dziś byłego księdza. Bulwersująca historia Pawła Kani Gazeta przypomina historię Kani: w 2005 roku policja zatrzymała go we Wrocławiu, gdy po cywilnemu nagabywał dzieci pod sklepem. Za aresztowanego poręczył kardynał Henryk Gulbinowicz. Kania został po tym zdarzeniu przeniesiony "pod skrzydła bpa Tyrawy". W Bydgoszczy ponownie ujawniły się pedofilskie skłonności kapłana. Zauważyła je dyrektorka gimnazjum, gdzie ks. Kania uczył. Po tym został on ponownie przeniesiony pod komendę abpa wrocławskiego Mariana Gołębiewskiego. Pojawiły się jednak nowe skargi. Odebrał je - jak czytamy w "GW" - bp Edward Janiak. W 2010 roku po uprawomocnieniu się wyroku za dziecięcą pornografię, Kania został przeniesiony do sióstr boromeuszek. "Tam zgwałcił chłopca. Ostatecznie wpadł w 2012 roku - w hotelu z dzieckiem. Policja znalazła pedofilskie filmy z udziałem jego i ofiary" - pisze "GW".