"Inaczej nie da się tego wytłumaczyć" - powiedział ksiądz Scicluna w opublikowanym w sobotę wywiadzie dla włoskiego dziennika "La Stampa". Pochodzący z Malty kapłan, pełniący funkcję oskarżyciela, przyznał, że kiedy na mocy decyzji Jana Pawła II z 2001 roku w Kongregacji Nauki Wiary jej ówczesny prefekt kardynał Joseph Ratzinger powołał trybunał do rozpatrywania przestępstw pedofilii wśród duchownych "nikt nie wyobrażał sobie niestety, ile będzie musiał on pracować". "Kościół uważa niewinność dzieci za jeden z najcenniejszych skarbów" - oświadczył duchowny. Dodał, że "przywództwo Benedykta XVI odegrało fundamentalną rolę. Miał odwagę powiedzieć: tu się pomyliliśmy, tu musimy wprowadzić zmiany". Promotor sprawiedliwości przypomniał słowa kardynała Ratzingera o "brudzie" w Kościele z rozważań, towarzyszących Drodze Krzyżowej w Koloseum w 2005 roku. "Te słowa padły po trzech latach studiowania przypadków nadużyć, panowała świadomość potrzeby spojrzenia prawdzie w oczy na temat grzechów duchowieństwa" - zauważył ks. Scicluna. "Istnieje szczególna różnica między nadużyciem popełnionym przez świeckiego i przez księdza. Kapłan pozwala sobie popełnić te czyny jako ksiądz wobec ofiar, które ufają w to, że spotykają 'dobrego pasterza'" - dodał. "Kiedy nadużycia dopuścił się ksiądz, ślad w ofierze pozostaje jeszcze większy, niszczy się zaufanie duchowe, zabija się wiarę" - podkreślił ksiądz Scicluna. Zapytany o to, czy zmiana mentalności, o którą apeluje Benedykt XVI staje się faktem w Kościele, odparł: "Zmiana mentalności jest możliwa tylko w przypadku tych, którzy mają odwagę spotkać się z ofiarami wykorzystywania, przyjąć je, wysłuchać ich opowieści". "Jeśli się tego nie zrobi, można czytać wszystko na ten temat, być przygotowanym, ale nie zrozumie się do głębi dramatu, jaki niosą za sobą te straszne grzechy. Jest taka reakcja, wściekłość w ofiarach, która nie zdarza się w innych przypadkach, gdyż dotyka ona głębi duszy" - wyznał ksiądz z Watykanu.