Wbrew niemal powszechnemu przekonaniu, że po 20 latach debaty reforma dojrzała do wprowadzenia w życie, niewielka mniejszość zdecydowała, że wszystko zostanie po staremu. Nie pomogło poparcie reformy przez biskupa Justina Welby - desygnowanego na arcybiskupa Canterbury i zwierzchnika całej światowej wspólnoty Kościołów anglikańskich, ani to, że 40 z 42 diecezji w Anglii opowiada się obecnie za podniesieniem kobiet do godności biskupiej. Głosowanie na Synodzie Kościoła Anglikańskiego zależało od uzyskania większości 2/3 w każdej z trzech izb: biskupów, księży i laikatu. Wśród 46 biskupów przeciwko było tylko dwóch, a wśród księży - tylko 45 na prawie dwustu. Ale w trzeciej izbie za reformą głosowało 64 proc. - o 2 proc. za mało. Wielu zwolenników udzielania kobietom sakry biskupiej jest gorzko zawiedzionych, jak proboszcz parafii Wszystkich Świętych w Londynie, wielebna Rose Hudson Wilkin, która powiedziała BBC: "Kościół się ośmiesza, pokazuje, że jest niedzisiejszy i niepoważny. Mamy w Kościele tyle kobiet, młodych kobiet - i co im mówimy? Że się nadajecie tylko do przygotowania ołtarza, układania bukietów, parzenia herbaty i sprzątania kościoła. To jest nie do przyjęcia".