Ks. Michał M. został w 2004 roku skazany za molestowanie dziewczynek. Jak przypomina TVN24, ogłaszający wyrok sędzia Piotr Wójtowicz mówił: "Nie były to działania wypływające z jakichkolwiek przyczyn chorobowych, lecz zachowania dewiacyjne, pedofilne typu zastępczego". "Sąd uznał, że ksiądz skrzywdził sześć dziewczynek. Według niego ksiądz: brał je na kolana, wkładał ręce pod bluzkę i dotykał piersi, wkładał rękę do majtek i dotykał krocza, całował w usta z penetracją językiem jamy ustnej, wkładał palec do pochwy, dotykał nóg powyżej kolan" - cytowała ustne uzasadnienie wyroku "Gazeta Wyborcza" z 25 czerwca 2004 r. Fragment ten przytacza TVN. To księdza M., proboszcza z podkarpackiej parafii, bronił Stanisław Piotrowicz, wówczas prokurator rejonowy w Krośnie. Jak mówił w 2001 roku, dzieci "spontanicznie przybiegały do niego (księdza M.), obejmowały go", a on również "dzieci przytulał do siebie, głaskał. Zdarzało się tak, że pocałował". Ksiądz M., z którym rozmawiali reporterzy "Czarno na białym", tłumaczy, że do wszystkich parafian podchodził "po rodzinnemu", zdarzało się, że "ktoś tam dał dzióba na pożegnanie, (...), trafiło w usta. Co w tym złego?". Przyznał też, że kąpał swoje parafianki, ale nie widział tego złego. Dlaczego nie odwoływał się od wyroku? Był psychicznie wykończony procesem, a poza tym "Pan Jezus się też nie odwoływał, jak wydali wyrok na niego". Kto bronił księdza M.? TVN24 przypomina, że w obronie proboszcza z Tylawy stanął ówczesny arcybiskup przemyski Józef Michalik. W 2001 roku wysłał do parafian list w obronie Michała M. "(...) konfratrzy i parafianie, którzy znają lepiej środowisko niż wrogie Kościołowi i depczące prawdę gazety lub osoby, nie stracą zaufania do swego proboszcza, ale okażą mu bliskość przez gorliwą modlitwę" - napisał wtedy hierarcha. Księdza broniła też prokuratura, która pierwotnie umorzyła sprawę. Kierował nią wówczas Stanisław Piotrowicz. Dziś Piotrowicz tłumaczy, że sprawę umorzył podległy mu prokurator, a nie on sam. Reporterzy TVN24 przytaczają jednak wypowiedź Heleny Kasprzyk, wieloletniej szefowej sekretariatu w Krośnie. "Sądzę, że w sprawie było wszystko tak, jak życzył sobie pan prokurator Piotrowicz. Tak myślę, bo bardzo był zainteresowany prokurator Piotrowicz tą sprawą. Nie zauważałam, żeby wcześniej jakąś sprawą był tak bardzo zainteresowany, jak wtedy sprawą księdza z Tylawy" - mówi kobieta. Prokurator Sławomir Merkwa, który podpisał się pod umorzeniem sprawy ks. M., zgodził się na rozmowę z reporterami "Czarno na Białym". Pytany o ówczesną decyzję, powiedział, że "jest pewna kuchnia prokuratorska, której nie chciałbym ujawniać". Co dziś robi ksiądz M.? Jak podaje TVN24, ksiądz M. wciąż odprawia msze święte, mimo że według papieskich przepisów z 2001 roku nie powinien tego robić. Ponadto ksiądz M. zasiada dziś w brzozowskiej kapitule kolegiackiej, gdzie znajdować się mają jedynie kapłani "odznaczający się prawością życia". Co tydzień w piątek prowadzi zaś różaniec w Radiu Maryja, tak jak robił to przed wybuchem skandalu. Więcej w TVN24.