"Do takiego zawiadomienia ma prawo każda ofiara. Sprawiedliwości, choćby moralnej, można żądać po wielu, wielu latach" - mówi pełnomocnik Przemysława Kowalczyka (pseudonim Karol Chum). "Zgłosił się do mnie Pan Przemysław Kowalczyk. Według jego relacji w czasie jego edukacji w Niższym Seminarium Duchownym w Legnicy, prowadzonym przez księży Franciszkanów w dniu 6 stycznia 1990 r. został wysłany przez swojego przełożonego ojca rektora Józefa Szańca z prośbą o odebranie korespondencji do Wrocławia. Miał ją odebrać w siedzibie Kurii Archidiecezji Wrocławskiej i przywieźć do Legnicy. Przełożony poprosił Pana Przemysława o to wieczorem. Na miejscu, we Wrocławiu okazało się, że korespondencja nie jest jeszcze gotowa i zaproponowano mu, że ma zostać na noc w pokoju gościnnym Archidiecezji" - brzmi treść zawiadomienia."W nocy, kiedy Pan Przemysław udał się na spoczynek do jego pokoju wszedł ksiądz kardynał Henryk Gulbinowicz. Był ubrany po cywilnemu. Dopytywał się o edukację i plany związane z drogą życiową mojego klienta. W pewnym momencie zapytał go: Czy nikt mu nie robi krzywdy oraz czy nikt go nie dotykał. Potem wsunął jego rękę pod kołdrę i zaczął go dotykać w majtki i masował jego miejsce intymne (...) W chwili zdarzenia pokrzywdzony miał szesnaście lat. Z całą pewnością zachowanie się kardynała miało kontekst seksualny" - przekazuje adwokat. Oskarżenia Karola Chuma We wtorek na łamach "Gazety Wyborczej" wrocławski informatyk i autor wierszy Karol Chum oskarżył o molestowanie kard. Henryka Gulbinowicza.W ubiegłym tygodniu działaczki Dolnośląskiego Kongresu Kobiet złożyły do biura Rady Miejskiej Wrocławia wniosek o odebranie kard. Henrykowi Gulbinowiczowie tytułu honorowego obywatela miasta. Oświadczenie franciszkanów "Imię i nazwisko 'Przemysław Kowalczyk' nie figuruje w żadnych archiwalnych dokumentach szkoły" - podał zakon franciszkanów w oświadczeniu odnoszącym się do artykułu "Gazety Wyborczej". Po kilku godzinach franciszkanie poinformowali jednak, że odnalazła się informacja, iż Przemysław Kowalczyk był uczniem szkoły września 1989 r. do 24 stycznia 1990 roku. Jak jednocześnie dodano, "o. Józef nigdy nikogo po nic nie wysyłał do kard. H. Gulbinowicza". "Ani uczniów, ani dorosłych" - dodano.