Wątek byłego już księdza Pawła Kani pojawił się w dokumencie braci Sekielskich "Tylko nie mów nikomu" o pedofilii w polskim Kościele. O przenoszeniu księdza z diecezji do diecezji i z parafii do parafii opowiedzieli w filmie prawnik Janusz Mazur i dziennikarz "Gazety Pomorskiej" Roman Laudański. Ksiądz przez lata pracował w parafiach we Wrocławiu, Miliczu, Oławie i Bydgoszczy. Był też katechetą i opiekował się ministrantami. Kania został zatrzymany po raz pierwszy w 2005 r. Jako wikariusz proponował trzem chłopcom po 100 zł za usługi seksualne. W 2010 r. zapadł wyrok w jego sprawie - udowodniono mu posiadanie dziecięcej pornografii. Nie został jednak wydalony ze stanu duchownego, nadal odprawiał msze i udzielał sakramentów. W 2015 r. usłyszał kolejny wyrok - tym razem siedmiu lat za gwałty i molestowanie nieletnich. Odrzucony wniosek o przedterminowe zwolnienie Jak informuje "Gazeta Wyborcza", były ksiądz odsiaduje karę na oddziale wrocławskiego zakładu karnego w Oleśnicy. W więzieniu ma przebywać do 22 września 2021 r. Jego pełnomocnik złożył w sądzie wniosek o przedterminowe zwolnienie, jednak - jak donosi dziennik - został on odrzucony jako bezpodstawny. "Cele kary zdaniem sądu nie zostały osiągnięte, a proces resocjalizacji wymaga dalszego utrwalenia" - uznał rozpatrujący sprawę Pawła Kani sędzia Jerzy Nowiński."Gazeta Wyborcza" donosi, że były ksiądz nie czuje się winny. "Nie zgadza się z zarzutami, za które został skazany, przedstawia własną wersję wydarzeń. (...) Po przeanalizowaniu pozytywnych i negatywnych czynników prognozę kryminalistyczno-społeczną określamy jako negatywną" - wynika z okresowej oceny, do której dotarł dziennik. Były ksiądz trafi do Gostynina? Pracownicy więziennictwa, sądu i psychologowie są zgodni, że przypadek Pawła Kani nie tylko nie kwalifikuje go do wcześniejszego opuszczenia murów więzienia, ale raczej do kontynuowania izolacji już po odbyciu kary - czytamy w dzienniku. - Jako zdiagnozowany pedofil, bezkrytycznie podchodzący do swoich czynów i niechcący się leczyć, po wyroku wyląduje w Gostyninie - mówi w rozmowie z "GW" osoba, która analizowała jego przypadek. Więcej w "Gazecie Wyborczej".