W Radiowej Jedynce wicepremier Jarosław Gowin komentował poświęcony problemowi pedofilii w polskim Kościele film Tomasza i Marka Sekielskich "Tylko nie mów nikomu". Pytany był, czy film traktuje jako bolesny czy też może uważa, że to zmanipulowany brutalny atak na Kościół. Gowin odpowiedział: "My, katolicy, powinniśmy być braciom Sekielskim wdzięczni za ten film. To okazja do samooczyszczenia dla wspólnoty, jaką jest Kościół i dla instytucji kościelnej. Wierzę, że wnioski kanoniczne będą wyciągnięte, czyli że nie tylko sprawcy, ale i ci, którzy ewentualnie tuszowali przypadki zbrodni poniosą konsekwencje kościelne. Natomiast niezależnie od tego musi działać prawo". I dodał, że tu już nie ma znaczenia, czy osobą tuszującą takie przypadki jest polityk, redaktor, czy biskup. Gowin pytany, czy film może mieć pewne konsekwencje w wyborach do Parlamentu Europejskiego wyraził nadzieję, że dyskusja o pedofilii będzie oddzielona od walki politycznej. Jednak jego zdaniem "pewne konsekwencje wyborcze film może nieść". Dodał jednak, że to sprawa czwartorzędna. "Teraz powinniśmy się skoncentrować na tym, by pociągnąć do odpowiedzialności sprawców, zadośćuczynić ofiarom i zbadać, czy nie dochodziło do przypadków tuszowania. Temu powinny być podporządkowane działania polityków i instytucji państwowych" - ocenił. Do Sejmu trafił we wtorek przyjęty tego dnia przez rząd projekt ws. zaostrzenia kar za pedofilię. Obszerna nowelizacja Kodeksu karnego zakłada m.in. podwyższenie górnej granicy kar za pedofilię do 30 lat. Wicepremier pytany o ten projekt zapewnił, iż "nie jest tak, że projekt był przygotowany pod kątem filmu braci Sekielskich". "Minister sprawiedliwości mówił o tym projekcie jeszcze rok temu na konwencji Zjednoczonej Prawicy w Przysusze" - zapewnił wicepremier. "Praktyka sądów w odniesieniu do afer pedofilskich tam, gdzie one są ujawniane, nie budzi zastrzeżeń. Nie jest tak, że ktokolwiek w Polsce sądzi, że środowisko sędziowskie tuszowało sprawy, że wyroki były zbyt łagodne" - powiedział minister. Jarosław Gowin pytany był też, czy gdyby Kościół miał odwagę zmierzyć się z lustracją, to dzisiaj byłoby łatwiej mierzyć się z aferami pedofilskimi. Gowin odpowiedział, że mroczni "bohaterowie" filmu Sekielskich "jeden w drugiego to byli tajni współpracownicy. Kościół po 1989 r. nie wykorzystał szansy, jaką niosła wolność, na oczyszczenie się z tych, którzy dali się złamać" - powiedział. I skomentował, że często powodem współpracy księży z SB były haki, które bezpieka miała na tych księży. A jak dodał, informacje o pedofilii czy skłonności homoseksualne mogły służyć za takie narzędzie.