W ubiegłym tygodniu Stolica Apostolska opublikowała raport na temat oskarżanego o molestowanie nieletnich i dorosłych byłego kardynała Theodore'a McCarricka z USA. Dokument ukazuje przypadki zaniedbań i lekceważenia w Watykanie sygnałów, jakie napływały ze Stanów Zjednoczonych o zarzutach stawianych McCarrickowi, który przekonał o swej niewinności Jana Pawła II. Ukarany przez papieża Franciszka za pedofilię były kardynał Theodore McCarrick z USA, wydalony ze stanu kapłańskiego, w liście do ówczesnego sekretarza Jana Pawła II, biskupa Stanisława Dziwisza, w 2000 r. zapewniał o swej niewinności i odrzucał zarzuty; list przeczytał papież - ogłosił Watykan. Weigel powiedział, że "zbyt dużo medialnych doniesień na temat raportu w sprawie McCarricka uczyniło z 449-stronnicowego raportu o patologicznym kłamcy, seksualnym drapieżniku i mistrzu manipulacji akt oskarżenia papieża Jana Pawła II, którego Theodore McCarrick zmanipulował w celu realizacji swoich ambicji". - Jest to, jeśli mam być szczery, tandetne dziennikarstwo, po części jak się wydaje napędzane bieżącymi potrzebami, które mają niewiele wspólnego z wyjaśnianiem historii tej okropnej sprawy - dodał. McCarrick bezwstydnie oszukiwał Zdaniem teologa "raport ujawnia, że McCarrick bezwstydnie oszukiwał Jana Pawła II". Weigel wskazał także, że raport Watykanu ujawnia, iż "trzech amerykańskich biskupów udzieliło Janowi Pawłowi II niepełnej informacji o dawnej działalności McCarricka i że wyżsi rangą urzędnicy watykańscy również zostali wprowadzeni w błąd przez McCarricka i zmanipulowani przez niego". - W obliczu bardzo niejasnej sytuacji i sprzecznych rad Jan Paweł II podjął, w dobrej wierze, decyzję, która okazała się błędną. Stanowczo nie była to decyzja mająca na celu przeoczenie przestępstw i grzechów popełnionych przez McCarricka - gdyż nie było wiarygodnych dowodów popełnienia tych przestępstw i grzechów w chwili, gdy McCarrick otrzymał nominację na arcybiskupa Waszyngtonu - ocenił Weigel. To nie była wina Jana Pawła II Pytany, czy papież Jan Paweł II mógł wiedzieć o działaniach McCarricka, Weigel stwierdził, że "skąd mógł wiedzieć, skoro żadna z ofiar McCarricka jeszcze się nie ujawniła". Według Weigla papież Jan Paweł II "robił wszystko, co mógł, by uzyskać informację, która doprowadziłaby go do prawdy o sytuacji, w której człowiek, który zasłużył się Kościołowi, był oskarżany o bardzo niewłaściwe zachowanie, nie było niezbitych dowodów wskazujących na takie niewłaściwe zachowanie; a człowiek oskarżany o niewłaściwe zachowanie stanowczo zaprzeczał temu, kłamiąc papieżowi". - Informacje, jakie Jan Paweł II otrzymał od amerykańskich biskupów, nie były tak pomocne jak mogły i powinny być. To nie była wina Jana Pawła II - dodał biograf papieża. Weigel podkreślił również, że "w sprawie McCarricka popełniono wiele poważnych błędów", wskazując m.in. na błędy w systemie sprawdzania nowych biskupów. Szalona ambicja - System sprawdzania nowych biskupów powinien był ukazać McCarricka jako bardzo problematyczną osobowość w połowie lat 70., zanim Jan Paweł II został wybrany papieżem. Biskupi amerykańscy powinni byli uczynić więcej w celu zbadania pogłosek o McCarricku, gdy zaczęły krążyć w latach 80. i 90. - ocenił teolog. Zaznaczył, że "nieustanne schlebianie Janowi Pawłowi II i wyższym rangą urzędnikom watykańskim przez McCarricka powinno zostać odczytane jako sygnał ostrzegawczy o jego szalonej ambicji". Awaria systemu Według Weigla "kardynał Angelo Sodano i arcybiskup Giovanni Battista Re powinni byli zgodzić się z kardynałem Johnem O'Connorem, że w sytuacji pojawiających się sprzecznych informacji, roztropną decyzją byłoby nie przenosić McCarricka do Waszyngtonu, i powinni byli odradzić papieżowi powołania go na to stanowisko". - Innymi słowy, doszło do "awarii systemu" na masową skalę w sprawie McCarricka przez całe dziesięciolecia - podsumował. George Weigel jest amerykańskim teologiem, pisarzem i autorem słynnej biografii papieża Jana Pawła II pt. "Świadek nadziei". Został odznaczony papieskim Krzyżem Pro Ecclesia et Pontifice i polskim Złotym Medalem "Zasłużony Kulturze Gloria Artis".