W tej sytuacji należy pytać i szukać odpowiedzi: dlaczego tak się dzieje, że modlitwa przychodzi z trudem? Jeśli przy tym mamy na myśli modlitwę w sensie chrześcijańskim, to wyjściowe pytanie wiąże się z kwestią bardziej fundamentalną - trudności samego chrześcijaństwa. Tu nasuwają się dodatkowe pytania. Czy chrześcijaństwo jest trudne? A jeśli tak, to dlaczego? Skoro modlitwa jest istotną częścią życia chrześcijańskiego, wypada rozpocząć od rozważenia ostatnich pytań, aby przejść do odpowiedzi na pierwsze, tytułowe. Trudne chrześcijaństwo? Istotę chrześcijaństwa wyraża Ewangelia Jezusa, czyli Dobra Nowina. To znaczy, że na pierwszym miejscu Jezusowa nowina jest dobra, a nie trudna... Dobre i pociągające są także najważniejsze jej prawdy. Dla samego Jezusa Dobra Nowina streszczała się w słowach, którymi rozpoczął swe nauczanie: "Czas się wypełnił i bliskie jest królowanie Boga" (Mk 1,15). Te słowa głoszą, że czas oczekiwania na spełnienie Bożych obietnic dobiegł wreszcie końca. Zapowiadane przez proroków objawienie się Boga jako Króla i Pana w Izraelu i w całej rzeczywistości jest "bliskie" właśnie w Jezusie, w Jego słowach i znakach, a przede wszystkim w Jego Osobie. Działa On z mocą Bożego Ducha, silniejszego od złego, którego może "wyrzucać" z ludzi jako znak dla nich: "istotnie przyszło już do was królestwo Boże" (Łk 11,20). Tu przybliżamy się jednak do trudności... Dobrą Nowinę przyjęli bez trudu i z wielkim entuzjazmem ci, którzy na samych sobie mogli doświadczyć uzdrawiającej mocy Bożej w Jezusie i przez Niego. Mogli poświadczyć, że zostali uwolnieni od złego. Ich życie nabrało nowego sensu, doznali miłości, której im brakowało; pełni radości przeżywali prawdę, którą później umiłowany uczeń Jezusa sformułował jako nową postać Dobrej Nowiny: "Bóg jest miłością" (1J 4,8.16). Dlaczego więc Ewangelia Jezusa wywołała sprzeciw, i to niemal od początku? Złe duchy, "wyrzucane" przez Niego, nie dały za wygraną... Wiedziały, że Jezus i Jego Dobra Nowina stanowią dla nich śmiertelne zagrożenie. Sama Jego bliskość sprawiała, że zło zaczynało się uaktywniać, ujawniać (por. Mk 1,23 n.). I choć uwolnieni od złego nie mieli wątpliwości co do mocy Bożej, działającej w Jezusie, Jego przeciwnicy zaczęli mnożyć trudności. Gdy poczuli się zagrożeni przez Niego, wtedy swoją postawą zdradzali, że w nich samych działało w ukryciu zło, zaciemniając ich spojrzenie, zachęcając do odrzucenia Jezusa i Ewangelii. Posuwali się do tego, że Jego pełne mocy dzieła przypisali złemu duchowi; na to właśnie Jezus odpowiedział powyższymi słowami o Duchu Bożym jako znaku Bożego królowania. Tak oto Dobra Nowina jawi się jako trudna - nie dla tych, którzy doświadczają jej mocy, ale dla wszystkich, w których budzi sprzeciw. Ale czy takie spojrzenie także w nas, jako chrześcijanach, nie wywołuje sprzeciwu? Czy sami nie znajdujemy w Ewangelii wielu wypowiedzi Jezusa i wymagań, które wydają się trudne do przyjęcia? Pamiętamy, że również uczniowie mieli trudności z przyjęciem zapowiedzi Krzyża czy wezwania do "zaparcia się" samych siebie. Póki tego nie pojmowali, byli zdolni do przeciwnego "zaparcia się" - wobec Jezusa, jak miał się o tym przekonać Piotr jako "pierwszy" po ludzku... Tę trudność ukazuje najwyraźniej umiłowany uczeń w ostatniej Ewangelii. W reakcji na słowa Chrystusa "wielu" spośród uczniów "mówiło: "Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?" Jezus jednak świadom tego, że uczniowie Jego na to szemrali, rzekł do nich: "To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna Człowieczego, jak będzie wstępował tam, gdzie był przedtem?"" (J 6,60 n.). To znaczy: szczytem trudności, zgoła zgorszenia w obliczu Jezusa i Jego Dobrej Nowiny będzie tajemnica Krzyża, gdzie nie dobro wydaje się zwyciężać, tylko zło... W owej chwili, gdy Dobra Nowina Jezusa wydała się uczniom trudna, wielu z nich "się wycofało i już z Nim nie chodziło" (J 6,66). Dokonali wyboru: doświadczając trudności, zwrócili się przeciw Ewangelii. Odwracając się od Jezusa, przyjęli tym samym optykę złego ducha, który widzi w Ewangelii nie dobrą, ale złą nowinę, zagrażającą mu, gdyż objawiającą ostateczne królowanie Boga jako miłości. My także jesteśmy wezwani do podjęcia decyzji, gdy wobec Ewangelii budzi się w nas opór. Mamy do wyboru: czy budzące się trudności przypisujemy samej Ewangelii, jakby to ona była nieludzka, niedobra, czy raczej uznajemy, że trudne są nasze grzeszne przywiązania, od których Ewangelia pragnie nas uwolnić. Innymi słowy: czy wybieramy Dobrą Nowinę mimo zła, które w nas ujawnia się dzięki niej, czy raczej ulegamy złemu, który boi się, bo wie, że Dobra Nowina zwiastuje mu koniec.