Motto wizyty brzmi: "Tam gdzie jest Bóg, jest też przyszłość". - Nie chodzi tu o religijną turystykę, a na pewno nie o show - powiedział Benedykt XVI w posłaniu "Słowo na niedzielę", wyemitowanym przez niemiecką telewizję na kilka dni przed pielgrzymką. - Powinno chodzić o to, by Bóg znów był w naszym polu widzenia, ten często nieobecny Bóg, którego tak bardzo potrzebujemy - dodał. W ciągu czterech dni papież odwiedzi Berlin, Erfurt i Fryburg Bryzgowijski. W celebrowanych przez niego mszach będzie uczestniczyć ponad 250 tysięcy wiernych. Oczekiwanych jest 6500 pielgrzymów z zagranicy, w tym 1800 z Polski. Wizyta Benedykta XVI ma też charakter oficjalny. Spotka się on z prezydentem Christianem Wulffem i kanclerz Angelą Merkel oraz wygłosi przemówienie na forum parlamentu Niemiec. Niemiecka opinia publiczna w napięciu czeka na słowa Benedykta XVI, szczególnie na to, czy odniesie się on do skandalu związanego z ujawnieniem przypadków molestowania seksualnego dzieci przez duchownych i pracowników instytucji kościelnych. Skandal poważnie zachwiał zaufaniem do Kościoła katolickiego w Niemczech. W 2010 r. wystąpiło z niego ponad 180 tys. wiernych, o połowę więcej niż rok wcześniej. - Nie oczekujemy, że papież rozwiąże za nas nasze problemy, ale mamy nadzieję, że ta wizyta nas wzmocni. Benedykt XVI dotrze do wielu katolików i z tego mogą popłynąć pozytywne impulsy - powiedział niedawno PAP koordynator wizyty papieża w Niemczech ojciec Hans Langendoerfer. Nie chciał on przesądzać, o czym papież będzie mówił podczas pobytu w Niemczech. - Pozwólmy mu przybyć i wysłuchajmy, co ma do powiedzenia - dodał. Nie wykluczył jednak, że Benedykt XVI spotka się z ofiarami molestowania seksualnego, choć w programie wizyty takiego punktu nie przewidziano. - Papież bardzo się stara, by nastąpiło rozliczenie tych spraw - powiedział na niedawnej konferencji prasowej w Berlinie przewodniczący episkopatu Niemiec arcybiskup Robert Zollitsch. - Ojciec Święty nie zamyka oczu na sytuację Kościoła w Niemczech - zapewnił. Przeszło sześć lat temu, gdy kardynał Joseph Ratzinger został następcą Jana Pawła II, w Niemczech z euforią przyjęto jego wybór. "Wir sind Papst!" ("Jesteśmy papieżem!") - oznajmił wówczas na pierwszej stronie dziennik "Bild". Do tamtych entuzjastycznych nastrojów nawiązuje powiększona do gigantycznych rozmiarów czołówka historycznego wydania "Bilda" z 2005 r. z fotografią Benedykta XVI, która zdobi od poniedziałku wieżowiec wydawnictwa Axel Springer w Berlinie. O euforii nie ma już jednak mowy. - Slogan z okładki "Bilda" dziś jest nieaktualny. Kościół jest w najgłębszym kryzysie od czasów reformacji - powiedział we wtorek w Berlinie Christian Weisner z organizacji "Wir sind Kirche" ("Jesteśmy Kościołem"), która opowiada się za reformami w Kościele katolickim. Zdaniem działaczy tej organizacji przyczyną kryzysu są nie tylko skandale pedofilskie, ale niepasująca do współczesnych czasów polityka Kościoła, która dyskryminuje kobiety i mniejszości seksualne czy też osoby rozwiedzione, potępia antykoncepcję i utrzymuje celibat. "Papież i jego rodacy nie rozumieją się zbyt dobrze. Ich romans z 2005 r. przeminął. Ówczesne oczekiwania i nadzieje się nie spełniły. Euforia wcześniejszych lat okazała się nieporozumieniem" - napisał w najnowszym wydaniu opiniotwórczy tygodnik "Der Spiegel". Według "Spiegla" "upór" Benedykta XVI sprawia, że "Niemcy odstępują od wiary". Kościół pod kierunkiem papieża z Niemiec "wznosi mury", bo dominują w nim zatwardziali konserwatyści. "Odpowiedzi Kościoła Benedykta XVI nie pasują już za dobrze do społeczeństwa XXI wieku" - napisał tygodnik, dodając, że z tego powodu Kościół katolicki traci znaczenie w społeczeństwie i wpływ w państwie. Tezy te potwierdza sondaż przeprowadzony niedawno na zlecenie Fundacji Bertelsmanna. Tylko 11 procent respondentów uważa, że Kościół katolicki jest w dobrej kondycji. Aż 71 proc. życzyłoby sobie jego większej otwartości i liberalizacji. 53 proc. mieszkańców Niemiec nie spodziewa się, że wizyta papieża będzie ważnym impulsem dla Kościoła katolickiego. Z kolei 41 proc. oczekuje konkretnych zmian, w tym w kwestii współpracy Kościołów katolickiego i ewangelickiego. Jak wskazuje "Spiegel", w trakcie wizyty w Niemczech Benedykt XVI spotka się z osobami rozwiedzionymi, jak prezydent Niemiec, katolik Christian Wulff, czy homoseksualistami, jak minister spraw zagranicznych Guido Westerwelle i burmistrz Berlina Klaus Wowereit. Z kolei przewodniczący Bundestagu Norbert Lammert, który zaprosił papieża do wygłoszenia przemówienia na forum parlamentu, był jednym z sygnatariuszy listu chadeckich polityków do niemieckiego episkopatu, w którym apelowali o rozluźnienie celibatu i wyświęcanie żonatych mężczyzn cieszących się szczególnym poważaniem w lokalnych społecznościach, tzw. viri probati. Krytycy papieża w Niemczech nie zamierzają milczeć podczas jego wizyty. Około 100 posłów niemieckiej opozycji chce zbojkotować przemówienie Benedykta XVI w Bundestagu. Uważają oni, że zaproszenie przywódcy religijnego do parlamentu narusza zasadę neutralności wyznaniowej państwa. W czasie, gdy papież będzie przemawiał w Bundestagu, na Placu Poczdamskim w Berlinie odbędzie się wielotysięczna demonstracja ponad 60 organizacji pod hasłem: "Nie chcemy władzy dogmatów". Inicjatorem manifestacji było Stowarzyszenie Gejów i Lesbijek. Jak powiedział dziennikarzom działacz tej organizacji Joerg Steinert, protest nie jest skierowany przeciwko religii katolickiej, ale przeciwko polityce papieża. Zdaniem Christiana Weisnera z ruchu "Wir sind Kirche" wizyta papieża w Niemczech stwarza jednak szansę na to, że "Benedykt z bliska dostrzeże krytyczne reakcje katolików na sytuację Kościoła". - Trzeba przyjrzeć się temu, co współcześnie porusza ludzi. Wiele osób szuka wiary, ale często Kościół katolicki nie pomaga im jej odnaleźć - ocenił Weisner. Krytyczny teolog z Tybingi Hermann Haering przestrzegł z kolei, by wizyta papieża w Niemczech nie służyła jedynie odwróceniu uwagi od aktualnych problemów Kościoła.