Oto fragmenty książki Antonio Socciego "Śledztwo w sprawie Jezusa" udostępnione przez polskiego wydawcę, Dom Wydawniczy RAFAEL. Zmarł i został pochowany w grobie (...) Zagadka zawiera się między godziną 18.30 7 kwietnia, kiedy to (najprawdopodobniej) zapieczętowano grób pod Jerozolimą, a godziną 5 lub 6 rano 9 kwietnia roku 30. W badaniu tego wydarzenia, z pewnością najbardziej wstrząsającego w całej ludzkiej historii, posłużymy się wieloma wskazówkami, dowodami i świadectwami, które będziemy analizować, jak przy rozwiązywaniu zagadki kryminalnej. (...) Źródła historyczne, którymi dysponujemy, czyli przede wszystkim Ewangelie, relacjonują szczegółowo owych 48 godzin, począwszy od piątku 7 kwietnia, do niedzieli 9 kwietnia. Podają precyzyjnie (co potwierdzają źródła pogańskie i żydowskie), że w piątek z całą pewność Jezus zmarł i został pochowany w grobie (zamkniętym wielkim kamieniem i strzeżonym przez żołnierzy) i że rano w niedzielę ten sam grób znaleziono otwarty i pusty, przy czym wewnątrz znajdowało się coś niewytłumaczalnego: płótno, które spowijało zwłoki, leżało na swoim miejscu puste, ale nierozwiązane, tak jakby ciało wyparowało ze środka. Jednak przede wszystkim teksty te opisują całą serię wstrząsających spotkań ze znowu żyjącym Jezusem, które miały miejsce, począwszy od owego niedzielnego poranka. Nowina o zmartwychwstaniu Piotr i inni uczniowie zdają sobie sprawę, że to właśnie Jezus w swoim własnym ciele, ze śladami gwoździ, to On z nimi rozmawia, pozwala się dotykać, spożywa z nimi rybę, ma jednak ciało niepodlegające już ograniczeniom czasu ani przestrzeni, ponieważ wchodzi do zamkniętego Wieczernika, nie otwierając drzwi, a potem nagle znika im z oczu. Przytaczane przez Ewangelie sprawozdanie z tych wydarzeń brzmi naprawdę dziwnie. Nie przypomina żadnego innego znanego tekstu literackiego. (...) Powtarzam: jest rzeczą pewną - i uznaną nawet przez szkołę historyczno-krytyczną - że treścią pierwszego orędzia chrześcijaństwa głoszonego osobiście przez apostołów była właśnie nowina o zmartwychwstaniu Jezusa (zatem nie chodzi o mit stworzony później). W równym stopniu jest pewne, że "przywódcy żydowscy - według Stevensona i Habermasa - nie byli w stanie obalić twierdzenia uczniów, że Jezus zmartwychwstał, choć mieli powody, aby to uczynić, i mieli odpowiednią władzę. Ludzie ci przebywali przecież w mieście, w którym uczniowie głosili, że Jezus zmartwychwstał. Dysponowali odpowiednimi środkami, aby zweryfikować te twierdzenia i zbadać dokładnie pusty grób. A jednak owi wrogowie Chrystusa nie byli w stanie tego uczynić. Ich niemożność w tym względzie jest dowodem prawdomówności uczniów". To był Jezus z Nazaretu (...) Nie uważam, aby należało abstrahować od postawy moralnej i "sprzecznego interesu" tych świadków, ani od ceny, jaką zapłacili za obstawanie przy swoim świadectwie. Poważne i uczciwe badania historyczne muszą się z tymi okolicznościami liczyć. Jednak stworzono teorię, że w przypadku Jezusa ma to wartość przeciwną. Nie tylko nie uznaje się wyjątkowej wartości tych świadectw przypieczętowanych przelewem krwi, ale wręcz nie powinno się nadawać im rangi normalnie przyznawanej relacjom świadków. I właśnie naszemu pokoleniu, które nie wierzy już takim świadectwom, dano, jak się wydaje, wyjątkowe potwierdzenie ich wiarygodności. Jest to dowód zmartwychwstania Jezusa, który dopiero my, w naszych czasach, możemy odczytać: Całun Turyński. (...) W całun zawinięto zwłoki prawdziwego człowieka, który rzeczywiście przeszedł przed śmiercią całą tę kaźń. Kim był ów człowiek, którego spotkał dokładnie taki sam los jak Jezusa, i dlaczego? Żadne znane nam źródło historyczne nie mówi o podobnym przypadku. Zresztą krzyżowanie wydaje się być typową (smutną) cechą charakterystyczną rzymskiego systemu karnego. Zbiegi okoliczności są tak poważne i tak liczne, że przy obecnym stanie wiedzy naukowej możemy stwierdzić, iż ze statystycznego punktu widzenia owym człowiekiem był z całą pewnością Jezus z Nazaretu. Rachunek przeprowadzono w oparciu o "sto stwierdzeń pochodzących z najważniejszych wyników przeprowadzonych badań". Równania określające model prawdopodobieństwa znajdują się w pracy opublikowanej także w internecie, jednak wyniki zostały w skrócie przytoczone przez Giulio Fantiego i Emanuelę Marinelli w książce "La Sindone rinnovata. Misteri e certezze". Włócznia przebiła serce Prawdopodobieństwo, że całun jest rzeczywiście płótnem, w które zawinięto martwe ciało Jezusa, wynosi 100% z niepewnością 10-83, "co oznacza liczbę zawartą między 99 i osiemdziesiąt jeden dziewiątek po przecinku a 100%". Jest to pewność najwyższa, jaką można po ludzku osiągnąć. Przejdźmy teraz do prawdziwej nowiny, jaką przekazuje nam całun. Badania naukowe prowadzone metodami dostępnymi dopiero współcześnie pozwalają nam z całą pewnością stwierdzić cztery fakty. Medycyna sądowa twierdzi, że płótno okrywało martwe ciało ofiary ukrzyżowania (dowodzi tego rodzaj krwawych wysięków i stężenie pośmiertne). Zresztą słynny chirurg paryski Pierre Barbet, Anglik David Willis i wielu innych, doszło do wniosku, badając ranę w boku Jezusa, że włócznia przebiła serce. Grupa naukowców amerykańskich STURP, która w 1978 roku miała możność wykonania szczegółowych badań całunu za pomocą nowoczesnych urządzeń, doszła do wniosku, że martwe ciało nie przebywało w płótnie więcej niż czterdzieści godzin, gdyż na materiale nie ma żadnych oznak rozkładu. To było zmartwychwstanie! Poza tym z ich badań wynika, że kontury plam krwi dowodzą faktu, iż nie nastąpił żaden wzajemny ruch zwłok i płótna. Ów brak naruszenia skrzepów krwi wskazuje na to, że ciało nie poruszyło się ani nie zostało poruszone (upada zatem starożytne podejrzenie wykradnięcia zwłok). Jednak przede wszystkim prowadzi do naukowego stwierdzenia, że ciało w jakiś sposób nagle zdematerializowało się wewnątrz całunu. Jednocześnie z tym zjawiskiem nastąpił niewyjaśniony błysk nieznanego promieniowania, którego źródłem było samo ciało, a które w niewytłumaczalny sposób pozostawiło obraz na płótnie, tak jakby przez nie przeniknęło (Arnaud- Aaron Upinsky zauważa, że "całun zawiera w sobie dowód wydarzenia metafizycznego"). Te cztery okoliczności razem wzięte dają się wyjaśnić tylko wówczas, gdy przyjmie się, że ciało tego trzydziestoletniego ukrzyżowanego przez Rzymian Żyda, który na stopach i na twarzy ma ślady ziemi z Jerozolimy, nagle po trzydziestu godzinach od śmierci wyemitowało nieznane promieniowanie, przenikając przez płótno, które je spowijało, bez żadnego fizycznego poruszenia względem niego, a pusty całun zwinął się na sobie. Jest to opis, który można streścić tylko jednym słowem: zmartwychwstanie. Moc pojawiania się i znikania... Te cztery naukowe wnioski na temat całunu razem wzięte mogą być jedynie fizycznym opisem zmartwychwstania. Na ile mi wiadomo, nie istnieją inne określenia podobnego zjawiska (jeśli ktoś zna trafniejsze, może je oczywiście przedstawić). Nowina zatem jest następująca: człowiek z całunu zmartwychwstał i dowodzą tego bez najmniejszych wątpliwości przytoczone dane naukowe, które można odczytać z płótna. Uwaga, nie mówimy o zmartwychwstaniu jako o ożywieniu trupa, analogicznym do opisywanego w Ewangelii wskrzeszenia Łazarza, ponieważ w tym przypadku widoczne byłyby ślady rozcierania plam krwi na tkaninie, naruszenia skrzepów i prawdopodobnie rozkładu ciała, a poza tym nie powstałby obraz. Całun dokumentuje zmartwychwstanie ciała (po upływie półtora dnia od śmierci), które jest tym samym ciałem, ale z innymi właściwościami fizycznymi niż wcześniej, ponieważ teraz ten sam człowiek wydaje się nie podlegać ograniczeniom czasowym i przestrzennym, tak że przechodzi przez płótno. Są to właśnie te właściwości, które - zgodnie z ewangelicznym opisem - miało ciało zmartwychwstałego Jezusa, mające rzeczywiście rany po gwoździach: ciało, które można było dotknąć, żywe ciało człowieka, który zjada rybę ze swoimi przyjaciółmi, ale - jak mówią naoczni świadkowie w Ewangeliach - także ciało, które wchodzi teraz do pokoju przez zamknięte drzwi, jakby przenikając przez ściany, i które ma moc nagle zjawiać się lub znikać. Dwie najważniejsze wiadomości Zatem raz jeszcze całun zawiera fizyczny dowód niebywałej nowiny zapisanej w Ewangelii. I z pewnością nie może to być dowód sztucznie sfabrykowany, ponieważ niektóre osobliwe cechy całunu można było odkryć dopiero w końcu XX wieku dzięki nowoczesnej technologii, ale nawet dzisiaj nikt nie potrafi ich odtworzyć, zatem żaden człowiek żyjący w średniowieczu, który preparowałby taki obiekt (ciekawe, w jaki sposób), nie byłby w stanie ich uzyskać. Z tego właśnie względu niektórzy widzą w całunie przesłanie skierowane w sposób szczególny do ludzi naszych czasów, którzy - w odróżnieniu od swoich przodków - są w stanie rozszyfrować te wstrząsające dane, ale którzy - podobnie jak ich przodkowie - nie są w stanie odtworzyć wizerunku na całunie. Nawet my, dzisiaj, nie jesteśmy w stanie wskrzesić zmarłego, a tym bardziej nie umiemy nadać ciału owej nadprzyrodzonej mocy. Całun zawiera dwie najwyższej wagi wiadomości: 1) znajduje się na nim obraz, tajemniczy i niewyjaśniony, człowieka ukrzyżowanego, który nie mógł zostać stworzony ręką ludzką, ale tylko przez źródło energii promieniującej z jego ciała; 2) przede wszystkim jednak znajduje się na nim naukowy dowód, że w historii miał miejsce przypadek zmartwychwstania człowieka ukrzyżowanego, którego ciało wróciło do życia po około trzydziestu pięciu godzinach od śmierci, mając nowe, nadprzyrodzone właściwości. Wydaje się więc zupełnie racjonalne uznać całun za dowód rzeczowy zmartwychwstania Jezusa(...). Antonio Socci ---------------- Antonio Socci "Śledztwo w sprawie Jezusa". Tytuł oryginału włoskiego: "Indagine su Gesu". Informacje o autorze i kontakt - strona internetowa: www.antoniosocci.it 2010 Dom Wydawniczy Rafael, Kraków; e-mail: rafael@rafael.pl www.rafael.pl