Jak wyglądał człowiek, którego obraz utrwalił się na płótnie? Ilu ran na ciele tego mężczyzny doliczyli się medycy sądowi? Jaką śmiercią umarł? Dlaczego krew na całunie jest nadal czerwona - odpowiedzi na te i wiele innych pytań zebrała autorka książki "Piątek, który zmienił wszystko". Przedstawiamy fragmenty dzieła Aleksandry Polewskiej, które właśnie ukazało nakładem krakowskiego Domu Wydawniczego Rafael. Czym jest Całun Turyński?(...) Całun jest lnianym płótnem (reperowanym w czasach nowożytnych bawełnianymi nićmi), w które po śmierci owinięto ciało Chrystusa. Widoczna jest na nim postać umarłego Jezusa oraz ponad 600 śladów po ranach powstałych w czasie Jego męki. Tkanina nosi ślady krwi grupy AB+. Naukowcy znaleźli w niej również mikroskopijne cząsteczki czarnej sosny, z której zrobiony był krzyż Chrystusa, a także między innymi mirry i aloesu - ziół, których używano przy namaszczaniu ciała Jezusa po zdjęciu z krzyża. Wyniki badań metodą izotopu węgla (ogłoszone w 2011 roku) poświadczyły, że tkanina pochodzi z I wieku i wbrew wcześniejszym (1988 rok) ustaleniom nie jest średniowiecznym fałszerstwem. Męka Pańska a medycyna sądowa Najwybitniejsi uczeni badający Całun Turyński nie mają wątpliwości, że najsłynniejsza relikwia Turynu - nazywana także matką wszystkich relikwii - jest płótnem pogrzebowym Jezusa z Nazaretu. Co ciekawe, mówią to zwłaszcza ci badacze, którzy nie przywiązują zbytniej wagi do religii. Obraz człowieka z całunu, utrwalony na przedniej i tylnej stronie tkaniny, jest fotografią nie tylko niewyobrażalnych cierpień fizycznych, jakie mu zadano, ale także Jego agonii i tego, co działo się z Nim już po śmierci. Przez całe dziesięciolecia na podstawie tejże - najbardziej niezwykłej w historii fotografii - specjaliści medycyny sądowej, krok po kroku, odtwarzali tortury, jakim Go poddano oraz tego, jak stopniowo wyniszczały one Jego organizm. W niniejszej części książki opowiem o najważniejszych ustaleniach, jakie poczynili w tych kwestiach. Sześć setek ran Ogółem na ciele człowieka z całunu, a ściślej rzecz ujmując, na jego przednim i tylnym odbiciu (nie wiemy, jak wyglądały boki) specjaliści z zakresu medycyny sądowej naliczyli około 600 ran. (Piszę "około", ponieważ część badaczy twierdzi, że jest ich blisko 600, a część - że ponad 600). Wiele z nich to rany powstałe na skutek uderzenia biczem: głównie na plecach, pośladkach i podudziach. Stwierdzono również rozmaite ślady po wyciekach krwi, a w tym przede wszystkim takie, które powstały w rezultacie ran kłutych, zlokalizowane w obrębie głowy; przebicia lewego nadgarstka; przebicia stóp; przebicia prawego boku. Oprócz tego zaobserwowano rozległe obszary zdartej skóry na plecach spowodowane wskutek tarcia ciężkim i kanciastym przedmiotem. Teraz przyjrzyjmy się wymienionym ranom nieco bliżej. Flagrum Romanum Jak wiemy z ewangelicznych zapisów, Piłat rozkazał ubiczować Chrystusa. Na plecach, pośladkach i nogach (głównie podudziach) człowieka z całunu zidentyfikowano ponad 120 ran, które powstały w wyniku biczowania. Ponieważ rany odniesione wskutek chłosty mają dwa kierunki, badacze uznali, że biczujących człowieka z całunu musiało być dwóch, a Chrystus był biczowany na sposób rzymski. Czym różniła się chłosta rzymska od żydowskiej? Otóż prawo żydowskie ograniczało biczowanie do maksimum 40 uderzeń. Rzymskie zaś, w którym liczba uderzeń była praktycznie nieograniczona, uchodziło za tak okrutne, że nie wolno go było stosować wobec obywateli rzymskich. Do wykonywania owej kary używano bicza zwanego flagrum (ewentualnie taxillum). Składał się on z rękojeści, do której przymocowywano kilka rzemieni. Każdy z rzemieni flagrum zakończony był jedną lub dwoma kulkami wykonanymi z żeliwa, ołowiu, kości lub krzemienia, często posiadającymi kolce lub haczyki. Haczyki w momencie uderzenia wbijały się w skórę, zahaczały o nią i w chwili, gdy oprawcy odrywali bicz od skazańca, by za sekundę uderzyć nim ponownie, rozorywały ciało i wyrywały jego cząstki. Badacze całunu twierdzą, że biczowanie spowodowało u Chrystusa zmiany o charakterze przesiąkowo-odczynowym w jamach osierdziowej i opłucnej, co - prócz wykrwawienia - wywoływało wstrząs traumatyczny. Jedno i drugie przyczyniło się wkrótce do stosunkowo szybkiej śmierci Jezusa na krzyżu. Biczowanie stosowano przez Rzymian wyłącznie w dwóch przypadkach: w celu zmuszenia skazańca do złożenia zeznań i przyznania się do winy lub jako okrutne preludium do śmierci krzyżowej. Jednak najczęściej kończyło się śmiercią wychłostanego. Ślady po cierniach Uczeni zlokalizowali również liczne wycieki krwi na wysokości czoła, skroni i włosów, które natychmiast skojarzyły im się jako skutek nałożenia na głowę korony cierniowej, zważywszy, że na całunie stwierdzono obecność pyłków zizyphus vulgaris lam, a więc kolczastego krzaku rosnącego w Jerozolimie i okolicach, z gałęzi którego upleciona była korona cierniowa. (...) Szczeliny Destota Człowiek z całunu nie ma śladów po ranach na śródręczu. Zresztą na tkaninie utrwalił się wyłącznie obraz Jego lewej dłoni. Prawa jest niewidoczna, gdyż spoczywa pod nią. Wiemy, że mężczyznę z całunu poddano okrutnym torturom, a następnie ukrzyżowano. Jego ręce jednak zostały przebite gwoździami w czasie krzyżowania nie na wysokości śródręcza, a w nadgarstkach. Gdyby skazanych na śmierć krzyżową przybijano do krzyża, przebijając im wnętrza dłoni, dłonie rozerwałyby się niechybnie pod ciężarem ciała, a skazaniec spadłby na ziemię. Tak więc, by przybicie rąk utrzymało człowieka na krzyżu, przekłuwano gwoździami jego nadgarstki, a dokładnie miejsce zwane szczeliną Destota. Przebicie w tym miejscu nie tylko dawało pewność, że skazaniec utrzyma się na krzyżu, ale dodatkowo nie powodowało niebezpiecznego krwotoku. Wywołuje to jednak zjawisko odruchowe w postaci skurczu kciuka do wnętrza dłoni. Jest to rezultat częściowego zranienia nerwu pośrodkowego gwoździem. Dłonie człowieka z całunu mają po cztery palce - dodajmy, że widoczne dla nas. Kciuki są schowane na skutek wspomnianego skurczu. Różnica w długości nóg Stopy Chrystusa przybito do krzyża przy użyciu jednego długiego gwoździa, tak że lewa stopa była skrzyżowana na prawej. W stopach znajduje się miejsce, które przypomina szczelinę Destota. Umiejscowione jest ono w kości stępu, przed kością łódkowatą. Szczegółem, który trudno przeoczyć, analizując sylwetkę człowieka z całunu, jest różnica w długości Jego nóg. Na tylnej stronie płótna widać wyraźnie, że lewa noga jest znacząco krótsza od prawej. O czym to świadczy? Czyżby Chrystus utykał, a ewangelie nie wspomniały o tym ani słowem, bo nie wypadało pisać, że Syn Boży był kulawy? A jeśli utykał, to na skutek czego: wady wrodzonej czy jakiegoś źle leczonego złamania? Biegli z zakresu medycyny sądowej są pewni, że różnica w długości kończyn dolnych, którą widać na całunie, nie ma związku z żadną wadą. Człowiek z całunu w rezultacie urazów powstałych w czasie dźwigania krzyża doznał zwichnięcia biodra i deformacji barku. Jak już wspomniałam, kiedy przybijano Go do krzyża, najpierw przyłożono do niego prawą stopę, a dopiero do niej skręconą lewą. Gdy ciało zdjęto, stężenie pośmiertne mięśni spowodowało zesztywnienie ciała w takiej pozycji, że biodro było wzniesione, nogi wyglądały jak zdeformowane, natomiast bark był opuszczony. Taki wizerunek utrwalił się de facto na całunie. Co ciekawe, również taki obraz przybijania Chrystusowych nóg do krzyża zobaczyła w jednej ze swych wizji bł. Katarzyna Emmerich. Dodam jeszcze, że według badaczy do krzyża człowieka z całunu nie przytwierdzono drewnianego klocka czy pochyłej, krótkiej belki pod stopy - jak przedstawia się to często w sztuce. Gdyby tak było, Jego agonia trwałaby o wiele dłużej. Mając się o co oprzeć nogami, nie zwisałby całym ciężarem ciała w dół i nie musiałby walczyć o każdy haust powietrza. Między piątym a szóstym żebrem Rana zadana Chrystusowi włócznią przez jednego z rzymskich żołnierzy jest doskonale widoczna na całunie. Znajduje się ona między piątym a szóstym żebrem, oczywiście na prawym boku. Rana pozostała otwarta, co dowodzi, że mamy do czynienia z raną pośmiertną. Kierunki wypływów krwi wskazują, że ciało znajdowało się w pozycji pionowej, a także obficie krwawiło, gdy złożono je w pozycji poziomej. Według badaczy całunu przedmiot, którym tę ranę zadano, musiał przebić opłucną, osierdzie i prawy przedsionek serca. Jak wyjaśnia Denis Desforges w książce "Sprawa Całunu Turyńskiego", żołnierz rzymski przebił serce z prawej, a nie lewej (jakby wydawało się logiczne) strony, ponieważ "w piechocie rzymskiej uczono zadawania takiego ciosu z prawej strony przy użyciu lewej ręki. Było to uderzenie nie do odparcia, nieoczekiwane i zawsze śmiertelne, ponieważ przeciwnik, zakrywający serce umieszczoną z lewej strony tarczą, pozostawiał prawą stronę odkrytą, a uderzenie łatwiej przechodziło za tarczą". Mamy więc dodatkową wskazówkę, która dowodzi, że mężczyzna z całunu żył w czasach rzymskich. Otarcia Na ramionach i plecach człowieka z całunu widoczne są proste ślady o szerokości około 10 centymetrów. Wyglądają na powstałe w wyniku tarcia ciężkim i chropowatym lub kanciastym przedmiotem. Tarcie to wywoływało ponowne otwarcie powstałych na skutek biczowania ran. Naukowcy badający całun twierdzą, że przedmiotem tym niemal na 100 procent był krzyż. (...) Pięściami po twarzyPoliczkowanie kojarzy nam się przede wszystkim z uderzaniem w twarz otwartą dłonią, w związku z czym policzkowanie, jakiego doświadczył na początku swojej męki Chrystus, w świetle zapisów ewangelicznych przywołuje przed nasze oczy, taki właśnie obraz. Tymczasem Jezus był po prostu zwyczajnie bity po twarzy rękami, a raczej pięściami sług arcykapłana oraz żołnierzy Piłata. Wskazuje na to wyraźnie analiza urazów oblicza człowieka z całunu. Widać na niej: obrzmienie obu łuków brwiowych, pęknięcie prawej powieki, dużą opuchliznę pod prawym okiem, spuchnięcie nosa, ranę na prawym policzku w kształcie trójkąta, opuchliznę na lewym policzku, a także obrzęk na lewej stronie podbródka.