Krzysztof Ziemiec: Księże prymasie, co faktycznie stało się na synodzie biskupim w Rzymie? Niektórzy mówili, że wielu biskupów wpadło w konsternację, były nawet takie skrajne opinie, że może dojść do schizmy w Kościele, a teraz wychodzi na to, że trzęsienia ziemi nie będzie. Co tak naprawdę się stało?Ksiądz arcybiskup Wojciech Polak, Prymas Polski: - Z tego, co wiemy z konferencji prasowych, po reakcjach biskupów na tę pierwszą część zakończonego synodu i na relacje, dyskusja była ożywiona. Szukano niewątpliwie, myślę, że również tego, co jest dzisiaj takim najważniejszym przesłaniem, mianowicie, w jaki sposób pomóc rodzinie, by była wierna swojej misji, w jaki sposób pomóc jej, by mogła do tego swojego małżeńskiego powołania i rodzinnego jak najpełniej dorastać. Ksiądz prymas powiedział o dyskusji, a z tego, co można było przeczytać w niektórych doniesieniach, chyba można nawet mówić, że w pewnym momencie dochodziło co najmniej do różnicy zdań, a może nawet i kłótni. Bo jeśli wierzyć tym pierwszym tłumaczeniom, to oryginalny tekst zawierał cały rozdział zatytułowany "zaproszenie homoseksualistów" w kontekście - do Kościoła, a ta wersja ostateczna brzmi "posługa dla osób homoseksualnych". Więc to też choćby pokazuje, że rzeczywiście do tej wymiany zdań w tym kontekście doszło. - Z tego co rozumiem, jeżeli chodzi o pierwszą relację posynodalną, która została sformułowana, ona dziś wygląda inaczej nie dlatego, że była ostra dyskusja, czy dlatego, że spierano się w czasie tej dyskusji między sobą, tylko dlatego, że w tym ujęciu biskupi siebie po prostu nie odnajdywali. Były to pewne uproszczenia, były to pewne być może zbyt jednostronnie prawdy. Dlatego też dzisiaj ten dokument - tak słyszymy - oddaje przede wszystkim wiernie to, o czym biskupi mówili i nad czym dyskutowali. Księże prymasie, ale jeśli węgierski kardynał Peter Erdo mówił przychylnie nie tylko o konkubinacie, ale i także o związkach homoseksualnych w Kościele - czy można w tym kontekście myśleć, że część biskupów myśli wbrew nauce Kościoła? A co za tym idzie, myśli też zupełnie może inaczej niż papież - i to w konsekwencji może doprowadzić do pewnego rozdziału, rozłamu, nie wiem jak to nazwać, co może z tego wyjść jeszcze za kilka, kilkanaście lat. - Nie sądzę - przynajmniej opieram swoją wiedzę na tych relacjach, które czytałem, mam nadzieję, że dość uważnie - żeby w tych wypowiedziach, także jeżeli nawet mówimy o jakimś nastawieniu przychylnym, żeby tutaj doszło do tego, co możemy nazywać jakimś odejściem do stanowiska, czy od prawdy Kościoła. Wydaje się, że bardziej tutaj chodziło ciągle w dyskusji o szukanie tych dróg duszpasterskich, o to, co jest troską Kościoła - o człowieka, o każdego człowieka, o małżeństwo, o rodzinę. Ksiądz arcybiskup Gądecki w tej swojej słynnej wypowiedzi dla Radia Watykańskiego - za którą jesteśmy mu bardzo wdzięczni, bo jeżeli ją przeczytać uważnie (a trzeba ją przeczytać uważnie) - powiedział, że to są sformułowania, które mogą coś sugerować, ale nie krytykował tego, że Kościół powinien także, odczytując znaki czasu, odpowiadać na duszpasterskie wyzwania, które w kontekście życia rodzinnego, małżeńskiego się pojawiają. Więc myślę, że chodzi tutaj bardziej o to, że pewne sformułowania zostały na piśmie zbyt uproszczone. To jak w takim razie ksiądz prymas odbiera opinie tych środowisk, które mówią, że polski Kościół, choćby właśnie przez wypowiedź arcybiskupa Gądeckiego, hamuje postęp, hamuje zmiany w Kościele? - Nie widzę w tym żadnego hamowania zmian, czy żadnego blokowania postępu w Kościele. Kościół nie jest Kościołem postępowym czy niepostępowym. Kościół ma być Kościołem wiernym Ewangelii i Chrystusowi. Jeżeli patrzymy i fascynujemy się postacią Ojca Świętego Franciszka, który nas właśnie do takiego ewangelicznego myślenia pobudza, to naprawdę kategorie, że ma być to bardziej postępowe czy bardziej konserwatywne - w takich kategoriach my po prostu nie myślimy. Ja, jako biskup, nie myślę na ten temat w ten sposób. Myślę kategoriami Ewangelii, kategoriami wierności Chrystusowi, wierności jego nauce, wierności temu, co naucza Kościół. W ten sposób myślimy i tutaj te głosy uważam za nieuzasadnione, w żadnym wypadku. Księże prymasie, papież Franciszek na rozpoczęciu synodu wzywał do przezwyciężenia, jak on to określił, kultury odrzuceń. I tak myślę sobie, może gdyby Kościół rzeczywiście trochę zmienił doktrynę, to może przyciągnąłby do siebie nowych wiernych w ten sposób. - Myślę, że tworzenie kultury przyjęcia, a nie kultury odrzucenia, nie polega na zmianie doktryny. Polega przede wszystkim na naszej, na mojej wierności Chrystusowi i jego Ewangelii. Jeżeli ja będę wierny Chrystusowi i jego Ewangelii, będę otwarty również na drugiego człowieka z całą jego także trudną sytuacją, z jego sytuacjami, które po ludzku wydają się niekiedy bardzo skomplikowane. Będę w duchu Chrystusa starał się mu pomóc. Księże prymasie, a na ile ten dokument kończący tę część synodu będzie wiążący dla papieża? Czy nawet gdyby wygrała ta postawa powiedzmy bardziej konserwatywna, papież Franciszek, jeśli zechce, stworzy Kościół bardziej otwarty, np. na właśnie konkubinaty czy na związki homoseksualne? Czy to nie ma znaczenia? - O ile wiem, to oczywiście rolą synodu nie jest ustalanie konkretnego prawa, czy zmiana jakiejkolwiek pragmatyki kościelnej. Tutaj trzeba powiedzieć jasno, że Ojciec Święty wyraża swoje stanowisko, tak jak widzieliśmy to do tej pory, z reguły w adhortacjach posynodalnych, przyjmując niektóre sugestie synodu, niektóre odrzucając. Tak do tej pory było. To przejdźmy na grunt już bardziej krajowy. Księże prymasie, czy polski Kościół oczyścił się już z grzechu pedofilii, o którym w ciągu ostatnich miesięcy było dość głośno. - Ja myślę, że to jest proces oczyszczenia. My mamy być wrażliwi przede wszystkim na troskę o ciągłe tworzenie środowiska bezpiecznego dla dzieci i młodzieży. To jest nasze przede wszystkim działanie. Widzimy to działanie także w przygotowywaniu tych, którzy już niebawem, bo w listopadzie, ukończą kurs e-learningu. A więc ten kurs prowadzony przez Centrum Ochrony Dzieci w Krakowie przez koordynatora do spraw ochrony dzieci i młodzieży - ojca Adama Żaka. I myślę, że jednocześnie są już przekazane do Watykanu wytyczne Konferencji Episkopatu Polski, dotyczące konkretnego postępowania w przypadkach oskarżeń duchownych o tego typu czyny. Więc myślę, że chodzi o to, żeby zawsze, w każdej takiej sytuacji działać w sposób jasny, przezroczysty, żeby w ten sposób także być wiernym temu, czego wymaga od nas Chrystus i Kościół. W niedzielę mija 30. rocznica męczeńskiej śmierci księdza Jerzego Popiełuszki - błogosławionego, niebawem świętego. Jak ważnym kapłanem dziś dla księdza prymasa, dla polskiego Kościoła jest właśnie ksiądz Jerzy Popiełuszko? - Bardzo pięknie powiedział kiedyś o nim w dniu jego beatyfikacji arcybiskup Angelo Amato. Powiedział, że ten katolicki kapłan upomniał się przede wszystkim o własną godność, sługi Chrystusa, sługi Kościoła, ale także o godność tych, którzy w tym czasie byli upokorzeni, byli uciemiężeni jak on. Dla mnie jest to najwspanialszy przykład człowieka żyjącego Ewangelią i głoszącego Ewangelię. A co dziś mówiłby nam, Polakom, ksiądz Jerzy Popiełuszko, gdyby żył? Myślał ksiądz czasami w tych kategoriach? - Myślę, że pewnie mówiłby to, co każdemu z nas spontanicznie z nim się kojarzy: "zło dobrem zwyciężać". Myślę, że to jest bardzo istotne przesłanie dla każdego z nas, byśmy zmagając się ze złem, nie ulegali pokusie zwyciężania zła złem, ale żebyśmy - tak jak mówił św. Paweł, tak jak pokazał nam Jezus Chrystus i tak jak przypomniał nam ksiądz Jerzy - zło dobrem zwyciężali.