Abp Hoser nie powiedział, kto zastąpi ks. Lipkę na stanowisku kanclerza. Poinformował, że odwołanie jest konsekwencją piątkowej konferencji prasowej dotyczącej stanowiska Episkopatu Polski ws. pedofilii, w której ks. Lipka brał udział. W ocenie Hosera kanclerz "spowodował pewne wątpliwości co do decyzji o konieczności bardzo jednoznacznego wypowiadania się w sprawach" pedofilii w Kościele. - Wypowiedź księdza Lipki na konferencji prasowej nie oddała ani moich intencji, ani intencji księdza biskupa Wojciecha Polaka. Ja się całkowicie wpisuję w to, co biskup Polak powiedział - mówił Hoser. Sekretarz generalny Konferencji Episkopatu Polski bp Wojciech Polak zapewniał w piątek, że Kościół w Polsce poważnie traktuje sprawę przypadków pedofilii wśród duchownych. Mówił, że trzeba karać winnych i troszczyć się o ofiary. - Jeżeli można to wyrazić w słowie "przepraszamy", to jest to chyba najsłabiej, co można powiedzieć - mówił bp Polak. - Grzech - przestępstwo pedofilii - jest jednym z najcięższych, jakich może się dopuścić kapłan w swoim życiu - powiedział abp Hoser, dodając, że w związku z tym traktowanie tego rodzaju przypadków wymaga bardzo zdecydowanej postawy. Hoser zapowiedział utworzenie grupy szybkiego reagowania na przypadki pedofilii w jego diecezji. - Tworzę grupę szybkiego reagowania, a przede wszystkim szybkiego sygnalizowania przypadków pedofilii. Prosiłem księży dziekanów naszej diecezji, by jak najszybciej sygnalizowali jakieś podejrzane zachowania - powiedział. Zwrócił się też do wszystkich parafian i innych osób, by "nie tolerować żadnych tego typu sytuacji - czy nawet nie przechodzić obok - i starać się chronić dzieci". Pytany o sprawę odwołanego po pół roku od nieprawomocnego wyroku proboszcza z warszawskiego Tarchomina powiedział: - Przepraszam, jeżeli sytuacja sprawiła wrażenie, że jest tu jakaś próba pomniejszenia, czy niedostrzeżenia wagi przestępstwa - powiedział. Zaznaczył, że przeprasza w imieniu jego diecezji, a nie całego Kościoła. - Za wszystkie przypadki Kościół, jako taki nie jest odpowiedzialny - to są przypadki poszczególnych osób - zaznaczył. - Te sprawy są sądzone jako przypadki konkretnych osób, diecezja warszawsko-praska nie jest stroną procesów - tłumaczył. - Co do tego nie ma cienia wątpliwości, że będę z bardzo wielką konsekwencją prowadził ten proces do samego końca - to znaczy po zakończeniu procesu cywilnego rozpoczną się działania procesu kanonicznego i dochodzenia kanonicznego przed trybunałem Kongregacji Nauki Wiary - powiedział arcybiskup. Podkreślił, że ze swojej strony nie zrobił nic, by opóźnić procedurę dochodzeniowo-karną w tej sprawie, bo przepisy kościelne dają pierwszeństwo sądowi świeckiemu, przed procedurą kanoniczną. Tłumaczył, że zwłoka w odwołaniu proboszcza z Tarchomina wynikała z tego, że przypadek dotyczył sprawy sprzed 12 lat, a obwiniony i skazany nieprawomocnie ksiądz nie dopuścił się recydywy. - Czy przez te pół roku (od wyroku - PAP) stało się coś, co spowodowało komuś jakąś szkodę komukolwiek? - pytał. Podkreślił, że na wstrzemięźliwość w sprawie odsunięcia proboszcza z Tarchomina miał wpływ fakt, że na przełomie ubiegłego i obecnego roku odsunął od pracy dwóch innych księży, którym zarzucano czyny pedofilskie. W jednym przypadku toczy się proces, a w drugim okazało się, że młody ksiądz był niesłusznie posądzany. - Drugi, młody ksiądz, który dostał dekret odejścia, mało się nie załamał. Okazało się, że cała sprawa była fałszywa - tłumaczył. - Co do pedofilów nie mam litości, ale muszę być sprawiedliwy. Proces musi być sprawiedliwy, ustalenie winy musi być bezstronne, dlatego właśnie sądy państwowe są dobrym instrumentem - tłumaczył. - Nikt nas nie oskarży, że sądy kanoniczne - kościelne - są stronnicze, są korporacyjne; że bronią swoich członków. Dlatego dajemy pierwszeństwo sądom państwowym i prokuratorskim dochodzeniom - dodał. Zaznaczył, że w skali diecezji to niewielki procent spraw, ale każda jest niedopuszczalna moralnie. - To jest bardzo niewielki procent. Ja mam 506 księży diecezjalnych, 170 zakonnych i mamy w sumie 2 przypadki pedofilii, ale z moralnego punktu widzenia to jest za dużo - mówił. Powiedział, że diecezjalny ośrodek pomocy rodzinie i wszystkie pomocowe ośrodki kościelne są gotowe nieść pomoc ofiarom pedofilii, jeśli rodzice dzieci, czy obecnie już dorosłe osoby, których to dotknęło, sobie tego życzą. W marcu ks. Grzegorz K., proboszcz parafii na warszawskim Tarchominie został nieprawomocnie skazany przez Sąd Rejonowy w Otwocku na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na cztery lata. Według TVN mimo to do ubiegłej środy pełnił swoje obowiązki w parafii na warszawskim Tarchominie. W piątek kuria zapewniała, że "natychmiast po wyroku (...) ksiądz arcybiskup zakomunikował księdzu proboszczowi decyzję o odwołaniu z funkcji". We wtorkowym oświadczeniu kuria podkreśliła, ks. Grzegorz K. w czasie śledztwa prokuratorskiego i postępowania sądowego nie prowadził katechezy, ani nie zajmował się ministrantami; pozostaje też do dyspozycji sądów. Prokuratura nie odwoływała się od marcowego nieprawomocnego wyroku, bo uznała karę za wystarczającą; odwołała się obrona. W 2011 r. sprawę zgłosił prokuraturze psycholog, który dowiedział się o niej podczas terapii dorosłego mężczyzny, który w 2001 r., jako ministrant miał być molestowany przez ks. K. Był jeszcze drugi przypadek dotyczący księdza K., ale sprawa jeszcze trwa przed sądem w Otwocku. Z powodu przedawnienia karalności umorzono zaś postępowanie wobec ks. K. za rozpijanie nieletnich ministrantów, którym miał podawać alkohol. W piątek pytany o sprawę księdza z Tarchomina ks. Lipka mówił m.in., że kuria warszawsko-praska wyjaśniała sprawę skazanego proboszcza wewnętrznymi kanałami. - Zarzuty się zupełnie nie potwierdzały i wyrok też nie potwierdza stawianych zarzutów - dodał. Na uwagę, że księdza skazano w związku z "innymi czynnościami seksualnymi" wobec nieletniego, ks. Lipka powiedział, że "inna czynność seksualna" to "kwestia podlegająca interpretacji". Mówił też, że reakcja byłaby natychmiastowa, gdyby zarzuty były aktualne, a nie dotyczyły roku 2001.