W uroczystościach odpustowych w Gietrzwałdzie uczestniczyło ok. 30 tys. osób, z których wiele przyszło do tej miejscowości w pieszych pielgrzymkach - w niedzielę dotarło ich do sanktuarium ponad 60. Wiele osób ubranych było w stroje ludowe, założyli je m.in. pielgrzymi z Ornety i Rozóg. Rolnicy przynieśli na mszę chleb dożynkowy, worki ze zbożem, warzywa i owoce oraz tradycyjne wieńce dożynkowe. W homilii arcybiskup Głódź dziękował rolnikom za ich trud i przypomniał, że od lat wieś jest miejscem, w którym niezmiennie trwają moralne wartości chrześcijańskie. Biskup zauważył jednak, że wartości te są obecnie zagrożone, sytuacja materialna rolników od lat jest zła, kolejni ministrowie rolnictwa są wobec niej bezradni i przez to m.in. podupadła uprawa buraków, czy tytoniu a "Chińczycy sprzedają w Warszawie truskawki, a polskie truskawki gniją". "Zanika na wsi wielopokoleniowa rodzina, szkoła wartości religijnych, modlitwy podczas posiłków, obecność w tych domach Radia Maryja, którego głos towarzyszy w codziennych zajęciach. (...) Co zostało z tego chłopskiego etosu, z podnoszenia oczu z brudu ziemi do nieba? (...) Jak dziś wygląda wieś? Niech rolnicy pokażą swój uśmiech" - mówił bp Głódź. "Młodzież na wsi jest wyzyskiwana przez te ogromne dyskoteki, po 1 tys. młodzieży tam przybywa i wysysają z nich ostatnie pieniądze. Czy ci młodzi przyjdą nazajutrz na poranną mszę? Na sumę nie zdążą, bo śpią. I to są pewne wyzwania, które niosą niebezpieczeństwo, to osłabia pierwiastek religijny na wsi" - mówił hierarcha. Biskup Głódź apelował o zwrócenie uwagi na biednych i słabszych. "Czasy się zmieniają i my z nimi, ale są pewne trwałe wartości, które są uniwersalne i trwałe niezależnie od czasów i pokoleń. To są: wymiar życia religijnego, wierność Bogu, Kościołowi, Krzyżowi, ojczyźnie" - mówił metropolita gdański. Objawienia gietrzwałdzkie miały miejsce dziewiętnaście lat po Lourdes i trwały od 27 czerwca do 16 września 1877 roku. Głównymi wizjonerkami były: trzynastoletnia Justyna Szafryńska i dwunastoletnia Barbara Samulowska. Obie pochodziły z niezamożnych polskich rodzin. Matka Boża przemówiła do nich po polsku, co było o tyle ważne, że Warmia była wówczas pod zaborem pruskim. Jak informuje strona internetowa gietrzwałdzkiego sanktuarium Matka Boża objawiła się pierwszy raz Justynie, kiedy ta powracała z matką z egzaminu przed przystąpieniem do Pierwszej Komunii świętej. Następnego dnia "Jasną Panią" w postaci siedzącej na tronie z Dzieciątkiem Jezus pośród Aniołów nad klonem przed kościołem w czasie odmawiania różańca zobaczyła też Barbara Samulowska. Na zapytanie dziewczynek: "Kto Ty Jesteś?" postać odpowiedziała: "Jestem Najświętsza Panna Maryja Niepokalanie Poczęta!" Na kolejne pytanie: "Czego żądasz Matko Boża?" dziewczynki usłyszały: "Życzę sobie, abyście codziennie odmawiali różaniec!". Ponieważ Matka Boża przepowiedziała wizjonerkom, że Kościół na Warmii się odrodzi - co się potwierdziło - wkrótce Polacy ze wszystkich dzielnic zaczęli pielgrzymować do Gietrzwałdu. Z tego powodu władze pruskie negatywnie odniosły się do objawień. Miejscowa administracja, prasa niemiecka i częściowo duchowieństwo uznały je za manifestację polityczną, za polską demonstrację narodową, za oszustwo i zabobon, rzekomo niebezpieczny dla państwa, postępu i pokoju społecznego. W stosunku do pielgrzymów polskich, do kapłanów Polaków, a przede wszystkim do miejscowego proboszcza ks. Augustyna Weichsla, wymierzono różne kary: osadzanie w więzieniu, nakładanie grzywien i zawieszanie w możliwościach wypełniania posługi duszpasterskiej. Aby uchronić przed represjami wizjonerki ks. Weichsel najpierw umieścił je u sióstr Miłosierdzia w Lidzbarku Warmińskim, potem znalazły się w domu św. Józefa w Pelplinie, gdzie uzupełniły wykształcenie. W 1880 roku obie wstąpiły do Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia. Samulowska złożyła śluby zakonne i przyjęła imię Stanisława. Przez jakiś czas przebywała we Francji. W 1895 roku skierowana została do pracy w Gwatemali, gdzie była długoletnią przełożoną Szpitala Głównego.