W opublikowanym dziś wywiadzie dla włoskiego dziennika "Corriere della Sera" watykański dostojnik podkreślił, że zapowiadany na najbliższe dni list Benedykta XVI do Kościoła w Irlandii w związku ze skandalem nadużyć seksualnych będzie "stanowczym głosem" bez jakiegokolwiek "maskowania" problemu. "Nawet jeśli byłby tylko jeden przypadek w Europie, a niestety tak nie jest, to byłoby za dużo" - powiedział abp Fisichella. "Zerowa tolerancja z woli Benedykta XVI nie jest wyborem, to moralny obowiązek" - dodał. Kategorycznie nie zgodził się natomiast z wyrażanymi opiniami, że papież w dniach obecnej burzy w związku ze skandalem jest nieświadom tego, co się dzieje, czy "zagubiony wśród swych książek". "Ależ skąd - oświadczył - Benedykt XVI jest zdecydowany, zdeterminowany i absolutnie przenikliwy w swych analizach". Według arcybiskupa Fisichelli, wciąganie papieża i całego Kościoła w skandal to "dodatkowa przemoc i niecywilizowany znak", a także przejaw "napastliwości" i "braku wrażliwości". "Ojciec Święty nie da się zastraszyć. Właśnie dlatego, że ma głęboką wizję życia i posługi, jaką ma pełnić wobec Kościoła i świata, będzie umiał sprawić, że zrobimy wielki krok naprzód" - oświadczył arcybiskup Fisichella. "Dokonywanie zamachu na autorytet moralny papieża i Kościoła jest strategią stronniczą, która może wyrządzić trwałe szkody społeczeństwu. Ale to im się nie uda" - zapewnił przewodniczący Papieskiej Akademii Życia. W sobotę rzecznik Watykanu ksiądz Federico Lombardi potępił podjęte, jak to ujął, z "pewną napastliwością", próby osobistego wciągnięcia papieża w sprawę nadużyć seksualnych w Kościele. W oświadczeniu, rozpowszechnionym przez Radio Watykańskie ks. Lombardi podkreślił, że za takie próby zaangażowania Benedykta XVI w skandal, należy uznać zarzuty stawiane jego bratu księdzu Georgowi Ratzingerowi, byłemu szefowi chóru z Ratyzbony, a także doniesienia niemieckiej prasy o księdzu-pedofilu w latach 80. w Monachium, gdy Joseph Ratzinger był tam arcybiskupem. Ks.Lombardi przypomniał, że obecny papież, jako zwierzchnik archidiecezji nie miał nic wspólnego ze sprawą przyjęcia tego kapłana do pracy. Dyrektor biura prasowego Stolicy Apostolskiej podkreślił, że Joseph Ratzinger jako ówczesny prefekt Kongregacji Nauki Wiary, w której kompetencji jest rozstrzyganie i sądzenie przypadków nadużyć, przyjął w tej sprawie "linię rygoru i konsekwencji". "Oczywiste jest, że w ostatnich dniach byli tacy, którzy z pewną napastliwością, w Ratyzbonie i Monachium szukali elementów, by osobiście zaangażować Ojca Świętego w kwestię nadużyć. Dla każdego obiektywnego obserwatora jasne jest, że wysiłki te nie powiodły się" - oświadczył ks. Lombardi.