TVP, TVN i Polsat poszły na czołowe zderzenie i postanowiły uzbroić wiosenną ramówkę w nowe formaty muzyczne. Show ze śpiewającymi uczestnikami od czasów "Idola" to wciąż jeden z najlepszych patentów na zgromadzenie wielomilionowej widowni przed telewizorami. Obejrzałem uważnie wszystkie trzy debiutujące w Polsce programy: "Bitwę na głosy" TVP, "X Factor" TVN-u i "Must Be The Music" Polsatu. Który z nich jest najlepszy? Zapraszam na subiektywny przegląd! "Bitwa na głosy" Program TVP doskonale wykorzystuje słynną zasadę, że lubimy te piosenki, które już znamy. Repertuar to największy atut "Bitwy na głosy": mogliśmy usłyszeć m.in. "Kiss From A Rose" Seala, "Hallelujah" Leonarda Cohena, "Single Ladies" Beyonce, "Waka Waka" Shakiry, a także "Satisfaction" the Rolling Stones, "Paradise City" Guns N' Roses czy wreszcie tak ambitną propozycję jak "Respect" Arethy Franklin. Brawa dla autorów show za dobór utworów. Rózga należy się jedynie Piotrowi Kupisze za porywanie się na "Dziwny jest ten świat" Czesława Niemena (z mizernym skutkiem) oraz Michałowi Wiśniewskiemu za zmuszanie swojej ekipy do śpiewania hitów Ich Troje - na castingach było "Powiedz", a później w programie "Keine Grenzen". Soliści wybierani do każdego numeru są nieźli, ale na kolana nie rzucają (choć ostatnio znakomita była 11-latka śpiewająca w zespole Golców), wiem jednak, że sporo asów kołysało się w drugim, trzecim rzędzie i swoją szansę dopiero dostaną. Ambiwalentny stosunek mam do Huberta Urbańskiego - jest bardzo profesjonalny (nie jest łatwo ogarnąć tak potężny program na żywo), budzi sympatię, ale trudno przyzwyczaić się do jego radosnych wstawek. Na szczęście nie jest Krzysztofem Ibiszem, ale też daleko mu do Marcina Prokopa. Nie przekonuje mnie także jury... to znaczy "eksperci". Unikają oni wartościowania, zachwycając się wszystkimi jak leci, co sprawia, że stają się przewidywalni. Wojciecha Jagielskiego ewidentnie ponosi i - pewnie nieświadomie - wskakuje w buty Małgorzaty Foremniak. Alicja Węgorzewska strasznie się popisuje, nie tylko operową terminologią, natomiast Grażyna Szapołowska pełni tutaj rolę Beaty Tyszkiewicz, czyli jurorskiej wielkiej damy z "Tańca z gwiazdami". Jest charyzmatyczna, ma przepiękny głos, co prawda nie mówi nic odkrywczego, ale zawsze słucham jej z przyjemnością. Przebieg programu: w każdym odcinku 16-osobowe zespoły wokalne prezentują przeboje polskie i zagraniczne rozpisane na głosy i partie solowe. Gwiazdy ograniczają się do kibicowania i dyrygowania swoimi podopiecznymi. Każdego tygodnia odpada drużyna, która otrzyma najmniej sms-owych głosów. Główna nagroda: zwycięski zespół otrzyma 100 tysięcy złotych na cel charytatywny dla swojego miasta. O tym, która drużyna wygra program, zdecydują widzowie poprzez sms-owe głosowanie. Plusy programu: repertuar, udane wykonania, format, który jest czymś nowym, dużo pozytywnych emocji, dużo radości ze śpiewania. Minusy programu: jury, prowadzenie, dobór gwiazd (Wiśniewski? Kupicha? - zlitujcie się nad widzem), momentami program jest zbyt przegadany i przelukrowany. "Bitwa na głosy" - zobacz nasz raport specjalny! "X Factor" Show wymyślony przez genialnego biznesmena i celebrytę Simona Cowella cieszy się popularnością na wszystkich kontynentach świata. Równolegle z pierwszą polską edycją rusza pierwsza edycja amerykańska. Uznany, słynny wręcz format, automatycznie nadaje programowi większą rangę. Tym większe było moje zdziwienie, że aż tyle tu potknięć. A przecież reżyserem "X Factor" jest doświadczony Wojciech Iwański - to on pociągał za sznurki w "Idolu" i "Mam talent". Telewizyjne programy opierają się na emocjach. Mają być łzy wzruszenia, mają być wydarzenia, które przez cały tydzień komentowane będą w mediach. Tymczasem pierwsze odcinki "X Factor" po prostu nudziły. Schemat pokazywania castingów jest tu identyczny jak w "Idolu" czy "Mam talent". Niektórzy śmieją się, że po "Mam talent" tylko wymieniono dekoracje, a pozostałe zmiany to kosmetyka. Co do uczestników - na pewno wydarzeniem był oryginalny Michał Szpak, bardzo podobała mi się Ania Dudek w utworze "What A Wonderful World", ale wciąż stanowczo za mało tu porywających występów i ludzi, za którymi stoi jakaś niesamowite historia, jak to było w przypadku Susan Boyle, Paula Pottsa, a zwłaszcza Kevina Skinnera z amerykańskiego "Mam talent". Może castingów było za mało? Na dodatek wiele osób rezygnowało z powodu trudnych warunków podczas przesłuchań. Przez półtorej godziny oglądamy to samo, co zawsze: młody człowiek wychodzi, ładnie śpiewa, jurorzy są na tak, młody człowiek się cieszy i informuje prowadzącego, że śpiewanie jest jego największą pasją. Występy ładnie śpiewających ludzi przetykane są popisami tzw. kosmitów, czyli fałszujących dziwaków. Plejada kosmitów znacznie efektowniejsza była jednak w starym, dobrym "Idolu". Nie zgrało się jeszcze jury. Maja Sablewska dobrze wygląda w kamerze, ale nie ma zupełnie nic do powiedzenia. Czesław Mozil jest uroczy, ma mnóstwo do zakomunikowania, nie zawsze jednak udaje mu się to wyartykułować. Ale to artysta, za którym stoją dwie wyśmienite płyty, na dodatek ma wykształcenie muzyczne i osobowość - to na pewno daje mandat do zasiada w jury. A Wojewódzki? Wiadomo, jest gwarantem wysokiej oglądalności, zapewnia sporo rozrywki, choć odnoszę wrażenie, że nieco oklapł w ostatnim czasie. W rozrywkowej konwencji nie radzi sobie kompletnie Jarosław Kuźniar. W TVN 24 jest jak ryba w wodzie, tutaj - jak ryba wyciągnięta z akwarium. Czasem aż trudno uwierzyć, że to ten sam Kuźniar - jest spięty, wygłasza jedynie formułki ze scenariusza i zadaje niemądre pytania. Warto jednak przy tych narzekaniach zaznaczyć, że "X Factor" będzie się rozkręcał. Jurorzy zaczną walczyć między sobą, a odcinki na żywo powinny być już o klasę lepsze. Czekamy więc na ciąg dalszy. Przebieg programu: po odcinkach castingowych wybrani przez jury uczestnicy pojadą na obóz. Tam nastąpi dalsza selekcja i podział wokalistów na trzy grupy. Każdy z jurorów obejmie jedną z grup i będzie ją prowadził już do końca. W ten sposób Wojewódzki, Mozil i Sablewska będą też rywalizować między sobą. Po etapie "obozowym" uczestnicy przeniosą się do domów jurorów, by przygotowywać się do odcinków na żywo. W każdym odcinku na żywo odpadnie jeden z uczestników. Wskaże go jury spośród dwóch, którzy otrzymali najmniej sms-owych głosów. W "X Factor" przewidziane są też duety młodych wokalistów z gwiazdami. Główna nagroda: zwycięzca otrzyma 100 tysięcy złotych i nagra płytę. Plusy: słynny format, Czesław Mozil, Kuba Wojewódzki, etapy po-castingowe zapowiadają się bardzo ciekawie (m.in. etap przygotowań w domach jurorów, a także duety z gwiazdami). Minusy: niezgrane jury, montażowe wpadki, niewyraźna Maja Sablewska, zagubiony Jarosław Kuźniar, nudne odcinki castingowe. "Must Be The Music. Tylko muzyka" Polsatowski show ma jedną, wielką przewagę nad konkurencją - może wykreować nową osobowość na polskiej scenie muzycznej. Wszystko dzięki jego otwartej formule. Do programu można przyjść z instrumentami, z zespołem, można wykonywać swoje utwory. Skorzystała z tego prawa basistka i wokalistka Olivia Livki - dawno nie widziałem w telewizyjnym show postaci tak barwnej, intrygującej i utalentowanej. Z nadzieją obejrzenia kolejnej Olivii zasiadłem do oglądania trzeciego odcinka programu, a tymczasem zaserwowano mi obciachowych grajków z wesela, czarnoskórą piękność, która fałszowała przeraźliwie, metalowy zespół grający Abbę (to akurat ujdzie), śpiewaczkę operową, której wykonanie - opieram się na opinii Elżbiety Zapendowskiej - dalekie było od doskonałości, czy wreszcie młodą wokalistkę, która utwór z repertuaru grupy 30 Seconds To Mars zaśpiewała co najwyżej nieźle. W programie pokazano ją niemalże jako objawienie. Dlatego z dużym rozczarowaniem zakończyłem oglądanie polsatowskiego show. Trzeba jednak przyznać, że jury funkcjonuje tutaj najlepiej ze wszystkich trzech programów. Każda z postaci jest barwna: trudno mi przełknąć Wojciecha Łozowskiego w roli autorytetu, ale kamera go lubi (zresztą ze wzajemnością); Kora z pewnością budzi zachwyt twórców programu - w roli żylety sprawdza się bezbłędnie; Elżbieta Zapendowska jest powszechnie poważana i lubiana, a Adam Sztaba funkcjonuje jako najbardziej merytoryczny członek jury. To działa. Maciej Rock, mimo 33 lat na karku, wciąż prowadzi programy "w krótkich spodenkach", bardzo młodzieżowo, bardzo polsatowsko, ale trudno odmówić mu sprawności. Nieco gorzej wypada współprowadząca - Paulina Sykut - ale nie irytuje, jest miłym dla oka uzupełnieniem. Dobrym pomysłem jest ścisłe powiązanie programu z Facebookiem. To właśnie na najpopularniejszym portalu społecznościowym widzowie mogą głosować na swoje ulubione wykonania. Co więcej, uczestnicy show, w zależności od liczby głosów, otrzymują od producentów programu pieniądze. Efekt tego taki, że "Tylko muzyka" ma już 161 tys. fanów na Facebooku. Dla porównania: "Bitwa na głosy" - 16 tys., "X Factor" - 17 tys. Przebieg programu: po pięciu odcinkach castingowych jurorzy wyłonią 30 półfinalistów, którzy występować będą w odcinkach na żywo. O ich dalszych losach decydować będą widzowie w sms-owym głosowaniu. Główna nagroda: Nagrodą dla zwycięzcy będzie 100 tys. złotych i występ podczas Sopot TOPtrendy Festiwal 2011. Plusy: Bardzo dobre jury, otwarta formuła, ścisłe powiązanie programu z Facebookiem, co aktywizuje młodych widzów i buduje społeczność wokół show. Minusy: Zbyt dużo przeciętnych uczestników, bardziej toporna realizacja niż w przypadku "X Factor". Porównując te trzy programy, nie sposób pominąć werdyktu widzów, którzy, jak przyjęło się mówić, głosują pilotami. Trzeci tydzień emisji omawianych show przyniósł następujące wyniki: "X Factor" - 4,8 mln widzów, "Bitwa na głosy" - 3,89 mln, "Must Be The Music" - 3,79 mln. Wygląda więc na to, że Polsat z TVP będą walczyć o drugie miejsce (oba programy wyświetlane są w tym samym czasie), a pierwsze zarezerwowane będzie dla TVN. Nie zmienia to faktu, że wszystkie trzy stacje mają powody do zadowolenia - oglądalność każdego z tych programów jest wysoka, szczególnie jak na formaty, które dopiero debiutują. Michał Michalak Czytaj blog "Język Elit" Michała Michalaka