Minogue oraz zespół Scorpions wystąpią 4 czerwca na terenie Stoczni Gdańskiej. Artyści uświetnić mają 20. rocznicę symbolicznego upadku komunizmu. O ile grupa Scorpions kontrowersje budzi małe, o tyle występ Kylie stał się przedmiotem gorącego sporu. "Australijska gwiazda Kylie Minogue, jeśli już kojarzy się z jakąś tradycją wolnościową, to raczej ze swobodą obyczajową niż z obalaniem totalitaryzmu" - zagrzmiał na łamach "Rzeczpospolitej" Piotr Semka. Swoboda obyczajowa to kropla, która przelewa czarę goryczy. Nie dość, że Kylie o "Solidarności", o Lechu Wałęsie, czy jak woli przeciwna strona barykady - o Andrzeju Gwieździe, nie śpiewa, to jeszcze te kuse stroje! Te prowokacyjne choreografie! Rozpasane teksty piosenek! Nie o taką Polskę walczyliśmy - zdaje się sugerować Semka. Żeby w tekstach Kylie choć jedno słówko, metafora demaskująca komunistów... Żeby choć jedno porównanie, które wysławia antykomunistyczną opozycję. Nic! Hedonizm w najgorszym wydaniu, a może i nawet nihilizm, wtoczy się wraz z Kylie i jej trupą na gdańską scenę. Co innego Scorpions, którzy utworem "Wind Of Change" wykupili dożywotni abonament na świętowanie upadku żelaznej kurtyny. Poszukiwanie związków Kylie ze zbliżającą się uroczystością nie jest jednak skazane na niepowodzenie. - Przecież to oczywiste. Kylie pokonała raka, tak jak Polska pokonała komunę - wyjaśnił mi znajomy. Jest to argument, którego wykpiwać - z szacunku do przejść wokalistki - nie można. Jest to również argument nie do obalenia i nie do obronienia jednocześnie. Możemy jednak przyjąć tę śmiałą tezę, że obecność Australijki jest biograficznie uzasadniona. Ale to jeszcze nie koniec kontrowersji. "Nie wiem, czemu nasze kompleksy musimy leczyć, zapraszając na ważne dla narodu rocznice jakieś popowe szansonistki" - napisał Jarek Szubrycht ("Przekrój", "Dziennik") na swoim blogu. Czyli - mamy problem nie tylko z motywem tradycji wolnościowej w piosenkach Kylie, ale i z samymi piosenkami, które są ordynarnym popem popowej szansonistki. Muzyka klasyczna - jak najbardziej. Rock - oczywiście. Ambitna elektronika (Jarre) - znakomicie. Ale pop? Przy ważnych uroczystościach? "W Gdańsku zostaną związkowcy, którzy mogą protestować tylko przeciwko występom Kylie Minogue; rzadko który protest jest zresztą tak uzasadniony" - pisał Michał Ogórek w "Gazecie Wyborczej". Na odpowiedź związkowców nie przyszło długo czekać. "Wieczorem udamy się na koncert. Kocham Kylie Minogue i bardzo się cieszę, zapraszam wszystkich" - powiedział Karol Guzikiewicz, zamykając temat. To niebywałe, ale osoba Kylie Minogue połączyła rząd i związkowców! Obecność Australijki na obchodach broni zarówno Kancelaria Premiera ustami Sławomira Nowaka ("To gwiazda dużego formatu"), jak i skłóceni z rządem stoczniowcy, którzy, jak mogliśmy przeczytać, Kylie wręcz kochają. W obliczu tych faktów jesteśmy bezbronni - Minogue łącząc na nowo byłych opozycjonistów (polska historia zna mało takich przypadków po 1990 roku), zapewniła sobie prawo irytowania Piotra Semki i miłośników muzyki klasycznej przez cały wieczór 4 czerwca. W jednym tylko można się zgodzić z krytykami tej kandydatury. W roku, w którym koncertują w Polsce U2, Radiohead i Madonna, stać nas na więcej. Michał Michalak