By zrozumieć, jak źle się sprawy mają, wystarczy rzucić okiem na sprzedaż płyt Amerykanki: debiut "Christina Aguilera" z 1999 roku - 17 milionów sprzedanych egzemplarzy, "Stripped" z 2002 roku - 13 mln, "Back To Basics" z 2006 roku - 4,5 mln, "Bionic" z 2010 roku - raptem 500 tys. Christina Aguilera debiutowała w tym samym czasie, co Britney Spears. Wcześniej, jako dzieci, obie występowały w Klubie Myszki Miki, a było to jeszcze w latach 1993-94. Na przełomie wieków to właśnie Christina, Britney oraz Madonna trzęsły kobiecą, popową sceną, sprzedawały mnóstwo płyt i lansowały przebój za przebojem. Z nich trzech najlepszą wokalistką była bez wątpienia Aguilera, która miała najmocniejszy głos i największą skalę. Christina drapieżna Wizerunkowo również dało się dostrzec wyraźne różnice. Kiedy Spears zachwalała dziewictwo i grała rolę grzecznej, miłej dziewczyny, Aguilera, dzięki klipom do "Lady Marmalade" i "Dirty", stała się tą bardziej wyzywającą i prowokującą popową księżniczką. Z powodu teledysków do obu tych nagrań, przez amerykańskie media przetoczyła się dyskusja na temat przesadnego rozpasania popkultury, a Christina została zgodnie potępiona przez konserwatywnych rodziców zatroskanych tym, co ich pociechy oglądają w MTV (tak, wtedy jeszcze w MTV pokazywano teledyski). Szczytem popularności Aguilery był okres 2002 - 2003. Wtedy to sprezentowała światu takie hity, jak: "Dirty", "Beautiful" czy "Fighter", a także ruszyła w głośną trasę z Justinem Timberlakem - "Justified/Stripped Tour". Przyniosła ona 46 milionów dolarów dochodu, a w ramach ciekawostki warto przypomnieć, że występy Timberlake'a i Aguilery otwierała wtedy m.in. grupa The Black Eyed Peas. Był to moment, kiedy udało się Christinie przekonać publiczność, iż nie jest jedynie sezonową gwiazdką, a do tego ma w sobie więcej drapieżności niż jej rywalki. W tej drapieżności mieści się nie tylko ostry wizerunek, ale i zadziorna, mocniejsza muzyka - taki "Fighter" to przecież przebój bardzo gitarowy. Zobacz teledysk do utworu "Fighter": Christina ambitna W tym złotym dla Amerykanki okresie zagościła ona na okładkach wielu magazynów, m.in. "Rolling Stone" i "Maxim". Wtedy to miał także miejsce głośny występ z Britney Spears i Madonną podczas Video Music Awards, kiedy to Madonna złożyła czuły pocałunek najpierw na ustach Aguilery, a później Spears. Tak się jednak dziwnie sprawy potoczyły, że kolorowa prasa, nie wiedzieć czemu, trąbiła tylko o tym drugim pocałunku. Z perspektywy czasu można to odbierać jako symboliczny zwiastun zbliżającej się marginalizacji Aguilery na popowej scenie. W 2004 roku miała rozpocząć się samodzielna trasa koncertowa Christiny, ale w ostatniej chwili została odwołana z powodu problemów z głosem. Później Aguilera nagrywała duety z różnymi artystami, m.in. z Missy Elliott czy Herbie Hancockiem. W 2005 roku zamknęła się w studiu, by zarejestrować najbardziej zaskakującą i ambitną płytę w swojej karierze. Wydawnictwo "Back To Basics" odwoływało się do jazzu lat 20., 30. i 40., do swingu, bluesa i soulu, a wszystko okraszone zostało nowoczesnym sznytem. Aguilera opowiadała wówczas, że nagrywając tę płytę inspirowała się dokonaniami m.in. Billie Holliday, Etty James czy Elli Fitzgerald. Ten nagły zwrot w stylistyce poskutkował powolnym odpływem dotychczasowych fanów wokalistki, a nowych nie przybyło na tyle dużo, by kariera rozwijała się w takim tempie, jak dotychczas. Być jak Lady GaGa Najnowszy album "Bionic" to z kolei próba powrotu do głównego nurtu - płyta skrojona została pod najnowsze trendy, jest taneczna, elektro-popowa (choć nie zabrakło też charakterystycznych dla wokalistki ballad, np. "You Lost Me"), a z okładki patrzy na nas Christina przerobiona na robota. Porównań do Lady GaGi nie dało się uniknąć. Dziś przeboje i wizerunek tej ekscentrycznej artystki są punktem odniesienia dla każdej innej wokalistki starającej się o jak najwyższe miejsce na listach przebojów. Niestety, Aguilera na tym porównaniu przegrała. Kolejną zmianę image'u i charakteru piosenek odebrano jako próbę nadążenia za Lady GaGą. Media wydały swój wyrok - uznały ten ruch Christiny za nieudaną próbę powrotu na szczyt, bo królowa jest w tej chwili tylko jedna i nie jest nią bynajmniej Madonna. Zobacz teledysk do "Not Myself Tonight" z nowej płyty: "Christina Aguilera jest filarem naszego koncernu, niezaprzeczalnym talentem i jednym z najwspanialszych głosów naszych czasów. Chce rozwijać się jako artystka, a my ją w tym wspieramy" - tak doniesienia o fatalnej sprzedaży nowej płyty skomentował rzecznik RCA Music Group, robiąc dobrą minę do złej gry. Ratunkiem dla wokalistki może być muzyczny film "Burlesque", w którym gra główną rolę obok Cher. Obraz na ekrany amerykańskich kin wejdzie w listopadzie. Przed musicalową Aguilerą stoi zadanie nie lada: musi całkowicie wymazać epizod pod tytułem "być jak Lady GaGa", nawet jeśli to niesprawiedliwe ujęcie sprawy, i odzyskać sympatię masowego odbiorcy. Szanse na to są minimalne. Przebieg kariery Christiny pokazuje, że gwałtowne transformacje wizerunkowo-muzyczne w pewnym momencie przestają być wiarygodne w oczach fanów. Całe zło - w sensie komercyjnym, nie artystycznym - wydarzyło się w 2006 roku. Od tamtej pory Aguilera znajduje się na równi pochyłej, a światełka w tunelu nie widać. Michał Michalak Czytaj blog "Język Elit" Michała Michalaka