<a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-beata-szydlo,gsbi,19" title="Beata Szydło" target="_blank">Beata Szydło</a> złożyła w czwartek rezygnację z funkcji premiera. Komitet polityczny PiS pozytywnie odniósł się do decyzji Szydło i zgodnie z oczekiwaniami wysunął kandydaturę Mateusza Morawieckiego. Pod pręgierzem Czy postawienie Szydło pod pręgierzem i zmuszenie jej do ustąpienia, to zabieg, który wizerunkowo wzmocnił, czy osłabił Jarosława Kaczyńskiego? - Sądzę, że per saldo wzmocnił, ponieważ utwierdził w przekonaniu, które i tak już wielu obserwatorów i obywateli miało, że to Kaczyński kreuje prezydentów i premierów Rzeczypospolitej, a zatem jego pozycja jest dominująca. Co się potwierdziło, to się jeszcze utrwaliło - podkreśla socjolog i filozof Janusz A. Majcherek (felietony Janusza Majcherka można przeczytać <a href="https://wydarzenia.interia.pl/opinie/majcherek" target="_blank">TUTAJ</a>). Jak zauważa, pojawiła się jednak rysa na wizerunku Kaczyńskiego, którego w rozmowie określa mianem "przywódcy Polski". - Rano jego partyjni koledzy bronili premier Szydło jako najlepszego premiera III RP, a wieczorem zmuszeni byli z jego woli ją odwołać. Więc pewien rodzaj zwątpienia mógł się pojawić wśród obywateli, także wśród zwolenników PiS - dodaje. Zmiana merytorycznie nieuzasadniona Zdaniem naszego eksperta zmiana na stanowisku premiera - z merytorycznego punktu widzenia - raczej nie była potrzebna. - Morawiecki był i tak już potężną figurą tego rządu. Więc jeśli teraz ktoś mówi, że należy się bardziej skoncentrować na sprawach gospodarczych i stąd nominacja Morawieckiego, to warto przypomnieć, że sprawy gospodarcze i tak już były pod jego całkowitą kontrolą - zauważa. Sprawy kłopotliwe - Jeśli chodzi o sprawy konfliktowe, dla formacji rządzącej kłopotliwe, jak na przykład problem Macierewicza i konfliktu z prezydentem, problem Ziobry i nieporozumienia z prezydentem, sprawa Puszczy Białowieskiej i roli ministra Szyszki, zawalone kompletnie stosunki międzynarodowe, to w zasadzie dotychczas nie słyszano o jakichś szczególnych kompetencjach Morawieckiego w tych dziedzinach, w których mógłby przywołać ministrów odpowiedzialnych do porządku lub samemu się nimi zająć. Więc merytorycznie wielkiego uzasadnienia to nie ma. Chyba chodzi przede wszystkim o zmiany wizerunkowe - przekonanie, że Morawiecki należy do tego świata międzynarodowej finansjery i polityki, w którym łatwiej będzie mu przekonywać zagranicznych partnerów do tych poczynań, które rządząca ekipa wykonuje w kraju. Ale to też jest prawdopodobnie złudne, ponieważ o tym, co się dzieje w Polsce, zagraniczna opinia publiczna i zagraniczne ośrodki decyzyjne wiedzą z pierwszej ręki, bez potrzeby pytania o to Morawieckiego - zauważa Majcherek. Kaprysy prezesa Pytany o to, czy Morawiecki może - jak ocenia prasa zagraniczna - być odbierany jako twardy negocjator, ekspert i osoba, która rozjaśni wizerunek Polski na arenie międzynarodowej, twierdzi, że - w związku z jego merytorycznym przygotowaniem, wiedzą na temat finansów, ekonomii - może faktycznie być postrzegany w ten sposób. - Natomiast sytuacja systemowa w Polsce, w której mamy dominującego przywódcę, sprawia, że rola premiera może stać się tak samo drugorzędną jak rola prezydenta Lecha Kaczyńskiego w czasach, kiedy <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-jaroslaw-kaczynski,gsbi,3" title="Jarosław Kaczyński" target="_blank">Jarosław Kaczyński</a> był premierem. Wówczas, jak wiadomo, gdy Lech Kaczyński jeździł na międzynarodowe spotkania, to często uczestnicy tych spotkań ignorowali jego obecność lub pomimo obecności dzwonili do brata, żeby uzyskać miarodajne decyzje czy miarodajne stanowisko - dodaje. - Wciąż mamy sytuację, kiedy to Jarosław Kaczyński decyduje. Niestety od jego kaprysów zależy sytuacja w Polsce. Zagraniczni przywódcy i negocjatorzy wiedzą, że negocjowanie z Morawieckim może być bezcelowe, skoro i tak to wszystko zależy od woli Kaczyńskiego - podsumowuje.