W swojej ostatniej przemowie podczas procesu 93-latek zaznaczył też, że nie wybrał swojej pracy. Wyrok spodziewany jest w czwartek 23 lipca 2020. Dey nie zaprzecza, że był strażnikiem w założonym przez Niemców pod Gdańskiem obozie (dzisiejsze Sztutowo) w latach 1944-1945, twierdzi jednak, że został zmuszony do pracy i że nigdy nie był wyznawcą ideologii nazistowskiej. Przyznał również, że zeznania świadków pozwoliły mu pojąć "pełen ogrom okrucieństwa" czynów popełnionych w Stutthof. "Chciałbym powtórzyć, że nigdy nie zgłosiłem się na ochotnika do służby w SS, (...) ani w obozie koncentracyjnym" - zaznaczył. Jednak według prokuratury, która żąda dla niego trzech lat więzienia, "popierał makabryczne morderstwa, w szczególności więźniów żydowskich". 17-letni strażnik Obrońca Stefan Waterkamp zażądał w poniedziałek 20 lipca w najgorszym przypadku kary pozbawienia wolności w zawieszeniu na podstawie przepisów dla nieletnich, na podstawie których Dey jest sądzony, ponieważ miał 17 lat, kiedy zaczął pracować w obozie. Trzeba wziąć pod uwagę, że "służba w obozie koncentracyjnym nie była wówczas uznawana za przestępstwo" - zaznaczył adwokat. Prokuratorzy twierdzą również, że zaangażowanie Deya było kluczowe, ponieważ czas jego służby zbiegł się z "ostatecznym rozwiązaniem", polegającym na systematycznej eksterminacji Żydów poprzez gazowanie, głodzenie lub odmowę opieki medycznej. Dey: Byłem świadomy istnienia komory gazowej Oskarżony potwierdził w czasie przesłuchania w zeszłym roku, że był świadomy istnienia komory gazowej w obozie i przyznał się do tego, że widział "wychudzone postacie, ludzi, którzy cierpieli". Niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny Stutthof został założony w 1939 roku i początkowo służył do przetrzymywania polskich więźniów politycznych. Jak podaje Yad Vashem, więziono w nim około 115 tys. osób, z czego 65 tys. zmarło. Od 1944 r. znajdowało się w nim wielu Żydów, głównie kobiety z krajów bałtyckich i Polski, przeniesionych z innych obozów, w tym z Auschwitz.