W Doniecku około tysiąca osób zebrało się na placu Lenina na prorosyjskiej demonstracji. Protestujący wyrażali poparcie dla samozwańczej Republiki Donieckiej. Przywódcy separatystów apelowali do kobiet, aby brały udział w blokadach jednostek wojskowych. Rano bojówkarze dwukrotnie atakowali lotnisko, które jest kontrolowane przez ukraińskie wojsko. Armia odpowiedziała ogniem. Milicja prosi mieszkańców Doniecka, aby unikali rejonu portu lotniczego. Separatyści oświadczyli tymczasem, że chcą wymienić przetrzymywanych przez siebie od poniedziałku 4 obserwatorów OBWE na swoich zwolenników. Są oni w Słowiańsku. Samozwańczy mer tego miasta Wiaczesław Ponomariow twierdzi, że nic im się nie stanie. W nocy trwały także walki o przejścia graniczne, które - z terytorium Ukrainy- były atakowane przez bojówkarzy. 3 funkcjonariuszy zostało rannych, jeden kontuzjowany. W czasie walk zaangażowano siły operacji antyterrorystycznej, w tym samolot <a class="textLink" href="https://geekweek.interia.pl/marki-i-produkty-su-27,gsbi,3647" title="Su-27" target="_blank">Su-27</a>. Służba Graniczna twierdzi, że ataki są organizowane, aby umożliwić przerzut przez zieloną granicę broni, amunicji i najemników. Dziś opublikowano także szczegóły wczorajszych wydarzeń w Gorłowce, gdzie prorosyjska banda zaatakowała kolonię karną, z której wykradła 70 automatów Kałasznikowa i jednego więźnia. Bojówkarze uciekli się do szantażu, porwali kierownictwo kolonii i zagrozili śmiercią, jeśli funkcjonariusze nie oddadzą broni. Po tym, jak to zrobili, kierownictwo zostało zwolnione. We wtorek w Gorłowce separatyści rozstrzelali publicznie 2 milicjantów, którzy nie chcieli się im podporządkować.