Działania ukraińskich władz wskazują, że oddala się perspektywa przeprowadzenia w regionie konfliktu wyborów samorządowych, które przewidziane są w mińskich porozumieniach pokojowych. Tym samym, zmniejszają się szanse zrealizowania podejmowanych przez Rosjan prób przerzucenia odpowiedzialności za zniszczony przez wojnę Donbas na Kijów. Ukraina gra na zwłokę, wykorzystując pogłębiająca się zapaść Rosji - mówią obserwatorzy w Kijowie. Utrzymać sankcje wobec Rosji "Władzom chodzi o odłożenie zmian w konstytucji na możliwie najdłuższy czas, tak by zostały utrzymane sankcje wobec Rosji i by doczekać się chwili, gdy Moskwa będzie na tyle słaba, że nie będzie mogła rozmawiać z Ukrainą z pozycji siły. Jest to w zasadzie jedyny dla Ukrainy sposób działania w tej sytuacji" - ocenił w rozmowie z PAP Wołodymyr Horbacz, politolog z kijowskiego Instytutu Współpracy Euroatlantyckiej. Mińskie porozumienia Zgodnie z mińskimi porozumieniami uchwalona w pierwszym czytaniu pięć miesięcy temu - podczas letniej sesji parlamentu - nowelizacja ustawy zasadniczej miała być ostatecznie przyjęta podczas następnej sesji, jesiennej, która miała zakończyć się w końcu 2015 r. Parlament jednak przedłużył tę sesję do końca stycznia. W zeszłym tygodniu grupa 51 deputowanych, w której dominują przedstawiciele prezydenckiego Bloku Petra Poroszenki, zwróciła się do Sądu (trybunału) Konstytucyjnego z zapytaniem, co właściwie oznacza termin "następna sesja"? Czy jest to sesja, która nadchodzi po sesji zakończonej, czy może któraś z kolejnych? Trybunał zajmie się tą sprawą w piątek. Działania wokół reformy konstytucyjnej Mimo prześmiewczych komentarzy medialnych, w których zastanawiano się, czy posłowie znają podstawy języka ukraińskiego, dla obserwatorów było jasne, że w działaniach wokół reformy konstytucyjnej chodzi wyłącznie o zyskanie dodatkowego czasu. Tym bardziej, że w Radzie Najwyższej Ukrainy nie ma wymaganych 300 głosów dla nowelizacji ustawy zasadniczej. Politycy uważnie obserwują nastroje społeczne, a sondaże mówią, że liczba zwolenników mińskich porozumień od marca do grudnia ubiegłego roku zmniejszyła się z 34 do 16 procent. Przeciwko zmianom w konstytucji wystąpiły dwie rady obwodowe - we Lwowie i Tarnopolu, które uznały, że nadanie Donbasowi specjalnych przywilejów oznacza uprawomocnienie działań separatystów i okupantów, "których but depcze ukraińską ziemię". Prezydent Petro Poroszenko oświadczył tymczasem, że nowelizacja ustawy zasadniczej jest nieunikniona, gdyż chodzi w niej przede wszystkim o decentralizację. Odnosząc się do specjalnego statusu Donbasu szef państwa powtórzył, że będzie on możliwy dopiero wtedy, gdy separatyści i wspierająca ich Moskwa wypełnią inne, niezrealizowane do tej pory, zapisy mińskich porozumień. "Nasza kluczowa pozycja to odnowienie kontroli nad granicą państwową (z Rosją) i przekazanie jej na pierwszym etapie OBWE. Obserwatorzy powinni uzyskać dostęp do granicy, by powstrzymać napływ obcych wojsk i sprzętu" - oświadczył. Odpowiedzialność W ocenie publicysty Witalija Portnikowa Ukraina nie chce, by mińskie ustalenia pokojowe były realizowane wyłącznie jej kosztem i dąży do tego, by Rosja, która rozpętała wojnę w Donbasie, także poniosła za nią odpowiedzialność. "Rosjanie nie wykonali do tej pory ani jednego z pierwszych pięciu punktów tych porozumień. Nie doszło do wstrzymania ognia, wycofania wojsk, ani wymiany zakładników. Strona ukraińska nie może wypełniać kolejnych punktów, skoro nie robi tego strona przeciwna" - powiedział PAP. Komentator uważa, że działania wokół konstytucji nie grożą eskalacją konfliktu w Donbasie, lecz podkreśla, że są one nie na rękę Zachodowi. "Rosja nie ma dziś ani możliwości, ani pieniędzy na prowadzenie wojny, a politycy zachodni chcą odwołania sankcji przeciwko Moskwie. Jeśli Zachód skasuje sankcje przed realizacją mińskich porozumień, będzie to dla niego hańbą" - stwierdził Portnikow. Z Kijowa Jarosław Junko