Pracownicy służb komunalnych przystąpili dziś do demontowania barykad na Majdanie Niepodległości w centrum Kijowa. Aktywiści w proteście podpalili opony i rzucali koktajlami Mołotowa w funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa, którzy przybyli ochraniać robotników.
Na szczęście sytuacja na Majdanie Niepodległości w Kijowie, gdzie służby komunalne usuwają barykady znajdującego się tu miasteczka namiotowego, powoli się uspokaja. Na miejscu znajdują się uzbrojeni i umundurowani ludzie sił MSW
Na ulicy Chreszczatyk wciąż płoną opony, podpalone przez mieszkańców miasteczka namiotowego, jednak gaszą je wozy straży pożarnej. Wszystkiemu przyglądają się liczni gapie.
Służby komunalne usunęły dalsze barykady od strony Placu Europejskiego, na wschód od Majdanu. Na samym Majdanie nadal płoną opony przy Domu Związków Zawodowych.
To już nie ten sam Majdan
Demonstrujący na Majdanie zajęli plac w listopadzie 2013 roku, protestując przeciwko polityce ówczesnego prezydenta Wiktora Janukowycza.
Po zmianie władzy na Ukrainie i wyborach prezydenckich w maju zapowiedzieli, że utrzymają obóz w centrum Kijowa, by mieć wpływ na nowych rządzących.
Dzisiejszy Majdan mało ma jednak wspólnego z wielotysięcznymi zgromadzeniami sprzed kilku miesięcy. Na placu w namiotach pozostało kilkaset osób - w ostatnim czasie coraz częściej wchodziły one w konflikt z prawem. Zdarzały się tu także akty chuligańskie i pobicia.
Część ukraińskiej prasy pisze wręcz o pseudomajdanowcach.
Kijowskie władze wiele razy nawoływały do opuszczenia przynajmniej części placu. Wiele też razy zgromadzonym na Majdanie proponowano wstąpienie w szeregi Ukraińskiej armii i przyłączenie się do sił operacji antyterrorystycznej na wschodzie kraju.