Obserwatorzy wojskowi OBWE czuwali nad przestrzeganiem porozumienia zawartego w połowie kwietnia w Genewie przez szefów dyplomacji USA, UE, Ukrainy i Rosji. Zostali uprowadzeni w okolicy Słowiańska 25 kwietnia. Grupa składała się z siedmiu wojskowych - trzech Niemców, Polaka, Czecha, Szweda, Duńczyka - niemieckiego tłumacza oraz pięciu ukraińskich oficerów. Dwa dni po porwaniu ze względu na stan zdrowia uwolniono Szweda.Jak mówił w sobotę w TVN24 mjr Kobielski, obserwatorzy zostali zatrzymani w czasie realizacji planowanych zadań. Wyjaśnił, że w planie było dojechanie pod Słowiańsk, ale nie do samego miasta. Jak mówił, po drodze misja minęła kilka otwartych punktów kontrolnych, zatrzymała się przed samym Słowiańskiem na krótki briefing i wtedy nadjechał patrol, który ich zatrzymał. Kobielski nie chciał komentować oświadczeń przywódcy separatystów ze Słowiańska Wiaczesława Ponomariowa, który ogłaszał, że członkowie misji OBWE są "gośćmi". Zwrócił jednak uwagę, że trudno czuć się gościem, kiedy wokół nieustannie znajdują się uzbrojeni ludzie. Uwolniony Polak nie chciał komentować doniesień, jakoby tuż po porwaniu obserwatorzy byli przetrzymywani w piwnicy ze skrępowanymi rękami. Powiedział jednak, że drugiego dnia po uprowadzeniu "warunki się poprawiły". Podkreślił, że przez cały czas byli odcięci od źródeł informacji, nie mieli nawet zegarków. Dopiero w sobotę rano usłyszeli rozmowę telefoniczną lidera separatystów Ponomariowa, który mówił, że może obserwatorów uwolnić.