- Do obwodu charkowskiego, graniczącego z donieckim, trafiło w sumie 120 tysięcy uchodźców - mówi Wojciech Wilk, prezes Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM). - Dwie trzecie z nich próbuje ułożyć sobie życie w Charkowie, pozostali wyjechali na wieś. Z tych ostatnich aż 30 tysięcy znalazło schronienie w powiecie izjumskim.W tym gronie jest kilkanaście tysięcy dzieci, które mimo wojennej zawieruchy muszą kontynuować edukację. Recz w tym, że znalazły się w regionie, który nawet jak na ukraińskie standardy jest wyjątkowo ubogi. Szkoła w Małej Kamaszywasze dobrze tę biedę ilustruje. - Brakuje nam właściwie wszystkiego - Swietłana Dworkina, szefowa wydziału edukacji w powiecie izjumskim załamuje ręce. - Dajcie mi godzinę, to spiszę wszystkie potrzeby. Ale te widać gołym okiem. Szkoła w Małej Kamaszywasze to okryty eternitem, nieocieplony budynek z rozpadającymi się oknami. I salami, których skromne wyposażenie pamięta jeszcze czasy świetności Związku Radzieckiego. Nie ma brudu czy bałaganu, jest za to wszechobecna, kładziona warstwami, jaskrawa farba - przy użyciu której przez lata "modernizowano" wnętrze placówki. - Jak w takich warunkach uczyć dzieci? - pytanie Dworkiny ma wymiar retoryczny. Niebawem będzie nieco lepiej. Ponieważ uczą się w niej również uciekinierzy z Donbasu, szkoła w Małej Kamaszywasze zakwalifikowana została do programu pomocy, prowadzonego przez PCPM. Polacy wymienią w budynku 28 okien, do zmiany pozostałych 18 zobligowała się lokalna administracja. Zimy w powiecie izjumskim potrafią być wyjątkowo srogie. Szczelne i solidne okna są tu zatem na wagę złota... Marcin Ogdowski Fot. Paweł Krawczyk