- Uważamy, że to jest ważne dla Ukrainy, Polski i dla UE. Uważamy, że powinniśmy to wesprzeć, bo to jest w polskim interesie i w interesie całej Europy - powiedział dziennikarzom prezes PiS. - Jednocześnie przyjeżdżamy tutaj także, bo chcemy kontynuować to wszystko, co było dziełem mojego świętej pamięci brata, prezydenta Rzeczpospolitej, który prowadził politykę, zmierzającą do tego, żeby ta część Europy była razem z UE i mogła się integrować w tej wielkiej całości, jaką jest Europa - podkreślił Kaczyński. "Właśnie dlatego, że ta akcja się odbyła, tutaj jestem" Szef PiS będzie prawdopodobnie przemawiał dziś do uczestników prounijnej demonstracji przed pomnikiem wieszcza narodowego Tarasa Szewczenki. Pytany co powie Ukraińcom, którzy chcą integracji ich kraju z UE, odpowiedział że powie, iż ich popiera. - Powiem im, że my ich popieramy i że ich dążenia są w pełni uzasadnione i ważne, i że to nie jest tylko ich potrzeba, ale także potrzeba Europy. Że oni nie powinni tego robić z kompleksem, czy iść do Europy z przeświadczeniem, że Europa może im coś dać, ale i oni mogą coś dać Europie - podkreślił Kaczyński. Zapytany o sobotnią brutalną akcję ukraińskiej milicji usunięcia z tzw Euromajdanu pokojowo demonstrujących zwolenników integracji Ukrainy z UE, odpowiedział, że bardzo źle myśli o tej akcji. - I właśnie dlatego, że ta akcja się odbyła, tutaj jestem. Myśmy przecież nie planowali mojej wizyty tutaj gdyby tej akcji nie było - powiedział szef PiS. Źródło: TVN24/x-news Przypomniał, że dziewięć lat temu, w czasie Pomarańczowej Rewolucji, był na kijowskim Majdanie. - Był tutaj mojej świętej pamięci brat. Przemawialiśmy na Majdanie i to miejsce uważamy za ważne w dziejach Europy ostatnich dziesięcioleci, w dziejach tego co można nazwać światowym marszem wolności - powiedział Kaczyński. Dodał, że wówczas mówił, że "wolność idąc przez świat teraz akurat zatrzymała się na Ukrainie w Kijowie". - I to jest prawda. Dzisiaj jakby w jakiejś mierze do tego wracamy, chociaż oczywiście bardzo wiele realiów jest teraz innych niż wtedy i to trzeba brać pod uwagę - zaznaczył szef PiS. Podkreślił, że politycy PiS nie przyjechali do Kijowa, by wtrącać się wewnętrzne ukraińskie sprawy, ale zrobili to w sprawie Ukrainy, Polski i Europy. Na pytanie, czy nie boją się zarzutów, że biorą udział w akcji antyrządowej, bo w taką już protesty na Ukrainie się przeradzają, Kaczyński odpowiedział: "To nie jest nasza sprawa. My przyjeżdżamy w tej sprawie, o której mówimy i o tym będę mówił, mam nadzieję, że będzie taka możliwość, że o tym będę mówił w trakcie wystąpienia, a jeżeli dalszy bieg wydarzeń pozwoli także na jakieś spotkania z ukraińskimi politykami, to też będę o tym mówił" - powiedział prezes PiS. "Powinni tutaj być. Nie ma ich - szkoda" Kaczyński był też pytany, jakie powinny posunięcia polskiego rządu, w sytuacji gdy przedstawiciele ukraińskiej opozycji zwrócili się do Zachodu o zastosowanie sankcje wobec ukraińskich władz. Odpowiedział, że jest "bardzo negatywnie zaskoczony", tym że w Kijowie nie ma obecnie ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego. - I tutaj nie chodzi tylko o to, że on jest polskim ministrem spraw zagranicznych, bo tutaj można by kwestię rozważać. Ale on razem z panem Bildtem ze Szwecji byli głównymi osobami Partnerstwa Wschodniego, można powiedzieć ludźmi, którzy to przedsięwzięcie Unii Europejskiej realizowali, w szczególności jeśli chodzi o relacje z Ukrainą, ale w ogóle to główne postacie tego przedsięwzięcia i sądzę ze obaj panowie dzisiaj tutaj powinni być - powiedział szef PiS. Dodał, że to samo dotyczy specjalnych wysłanników Parlamentu Europejskiego: byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego i byłego szefa PE Pata Coksa. - Którzy też w moim przekonaniu dzisiaj powinni tutaj być. Nie ma ich - szkoda - powiedział Kaczyński. Jarosław Kaczyński odniósł się także do słów szefa polskiej dyplomacji z Twittera. Radosław Sikorski napisał, że oczekuje od polityków PiS deklaracji, "ile polskich miliardów chcą wpompować w skorumpowaną gospodarkę Ukrainy, by przekupić prezydenta Janukowycza". Prezes Kaczyński nazwał tę wypowiedź "kramikarską". Polska i Szwecja zainicjowały program Partnerstwa Wschodniego, skierowany do Ukrainy, Mołdawii, Białorusi, Gruzji, Armenii i Azerbejdżanu, którego celem jest pogłębianie relacji ze wschodnimi partnerami UE, m.in. poprzez współpracę polityczną, gospodarczą i wzmacnianie kontaktów między społeczeństwami. Planowano, że to właśnie na szczycie Partnerstwa Wschodniego w Wilnie w miniony piątek podpisana zostanie umowa stowarzyszeniowa Ukrainy z UE. Nie doszło do tego w związku z decyzją ukraińskich władz, która stała się przyczyną protestów zwolenników integracji Ukrainy z UE. Na Ukrainie od ponad tygodnia trwają protesty Dziś o godz. 11.00 naszego czasu w Kijowie rozpoczęła się antyrządowa manifestacja. Oponenci władz, politycy, działacze pozarządowi chcą wyrazić swoje oburzenie zmianą polityki zagranicznej rządu, a także sobotnim rozpędzeniem demonstracji. Niedzielną manifestację opozycja zapowiadała już w piątek. Miała to być reakcja na to, że Wiktor Janukowycz nie podpisał w Wilnie tego dnia umowy stowarzyszeniowej. Jednak po tym, jak wczoraj o świcie oddziały specjalne Berkut brutalnie rozpędziły pokojową demonstrację na placu Niepodległości, dzisiejszy protest nabrał wymiaru antyrządowego. Do udziału w nim wzywali nie tylko politycy, ale też działacze pozarządowi, sportowcy i artyści - wśród nich muzyk Swiatosław Wakarczuk. - Są takie momenty, gdy nie możesz milczeć. Tu nie chodzi o politykę, a naszą przyszłość na wiele lat do przodu. Jeśli by tu chodziło o politykę, nie byłoby tylu ludzi i mnie - powiedział artysta. Protesty na Ukrainie rozpoczęły się 21 listopada, kiedy to rząd ogłosił, że wstrzymuje przygotowania do podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Codziennie na placu Niepodległości zbierało się od kilku do kilkunastu tysięcy osób. Najwięcej przyszło jednak tydzień temu, kiedy to sto tysięcy osób wypełniło niemal całą główną ulicę stolicy - Chreszczatyk.