Amerykański wiceprezydent będzie się domagał zwiększenia międzynarodowego nacisku na Rosję. Joe Biden złożył taką obietnicę w nocnej rozmowie telefonicznej z prezydentem Ukrainy Petrem Poroszenką.
Doszło do niej po tym, jak prorosyjscy rebelianci ostrzelali rakietami Mariupol na południu Ukrainy. Zginęło 30 osób, a około stu zostało rannych.
Oświadczenie Białego Domu głosi, że Biden i Poroszenko wyrazili głębokie zaniepokojenie tym, że Rosja nie dotrzymuje swoich zobowiązań, zawartych w porozumieniu z Mińska. Amerykański wiceprezydent potępił ataki prorosyjskich rebeliantów na południu i wschodzie Ukrainy. Działania Rosji określił jako jawne łamanie porozumienia z Mińska. Ostrzegł, że Stany Zjednoczone podejmą działania, by Rosja zapłaciła wyższą cenę za agresywne działania we wschodniej Ukrainie.
Amerykański sekretarz stanu John Kerry atak na cywilów w Mariupolu określił mianem "makabrycznego".
Podkreślił, że ponad 40 potężnych rakiet spadło na budynki mieszkalne i place zabaw, a ofiarami ataku są starcy, kobiety i dzieci. - Jest godne pożałowania, że separatyści publicznie gloryfikują ten i inne ataki, które stanowią naruszenie porozumienia z Mińska - podkreślił Kerry, zwracając uwagę, że nowa ofensywa separatystów nie byłaby możliwa bez świeżych rosyjskich dostaw broni, w tym systemów rakietowych, ciężkiej artylerii, czołgów i wozów opancerzonych.
Sekretarz stanu USA zagroził zaostrzeniem sankcji wobec Moskwy, jeśli Rosja nie wycofa uzbrojenia, żołnierzy oraz wsparcia finansowego dla separatystów.