Ekspert powiedział w radiowej Jedynce, że terrorystom trudno byłoby uderzyć w spontanicznie organizowaną manifestację. Udział w niedzielnej demonstracji zapowiedzieli między innymi kanclerz Niemiec <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-angela-merkel,gsbi,1019" title="Angela Merkel" target="_blank">Angela Merkel</a>, szef Rady Europejskiej Donald Tusk, premier Ewa Kopacz, a także przywódcy innych europejskich państw. - W taktyce terroryzmu istnieje podstawowa zasada, nigdy nie uderzaj tam, gdzie się ewentualnie ciebie spodziewają, uderz zawsze tam, gdzie jesteś kompletnie anonimowy, gdzie niczego się nie spodziewają - podkreślił Jerzy Dziewulski. Jak zaznaczał, jutrzejszy marsz będzie pilnie strzeżony, nie tylko przez osobistych ochroniarzy polityków, ale i tysiące policjantów, żandarmów i wojskowych. - Próba spowodowania jakiejś ciężkiej sytuacji raczej nie wchodzi w rachubę, nie wykluczam oczywiście takiej sytuacji, ale nasycenie służb jest tak potężne, że to jest po prostu mało opłacalne - stwierdził gość radiowej Jedynki. Dziewulski ocenił, że po ataku na redakcję "Charlie Hebdo", w którym zginęło 12 osób, a także po wczorajszych szturmach na terrorystów, we Francji utrzymuje się poczucie strachu. Szczytem marzeń terrorystów jest strach permanentny - podkreślał, dodając, że napięta sytuacja może utrzymywać się przez kilka miesięcy. W ocenie byłego antyterrorysty, ostatnie wydarzenia we Francji "to nie jest akt terroru tylko odmiana wojny". Dziewulski chwalił również wczorajsze akcje francuskich służb, w których zabito trzech terrorystów. W Dammartin zginęli bracia Kouachi, napastnicy z "Charlie Hebdo", oraz Amedy Coulibaly, który zabarykadował się z zakładnikami w jednym z koszernych sklepów na wschodzie Paryża. W markecie zginęły jednak 4 osoby, które prawdopodobnie zostały zamordowane przez terrorystę. Dziewulski zaznaczał, że jedynym wyjściem francuskich służb było przeprowadzenie szturmu i likwidacja napastników, nawet kosztem życia niektórych zakładników. Gdyby nie francuskie służby, tych zamachów byłoby więcej - mówił gość radiowej Jedynki. Dodał, że ujęcie napastników i długi proces przysporzyłoby im rozgłosu i niepotrzebnie stworzył atmosferę medialnego spektaklu.