W opublikowanym przez agencję nagraniu 24-letni Tunezyjczyk nawołuje zwolenników IS do ataków na "krzyżowców", czyli świat zachodni. "Moje przesłanie do krzyżowców bombardujących codziennie muzułmanów, jest takie: ich (muzułmanów) krew nie będzie przelana na darmo, (...) pomścimy ich. Wzywam wszystkich muzułmańskich braci wszędzie, a ci, co są w Europie, niech zabijają świnie-krzyżowców, każdy na miarę swoich możliwości" - mówi na nagraniu Amri. Prokuratura potwierdza: Anis Amri nie żyje Prokurator generalny Niemiec Peter Frank potwierdził w piątek, że Anis Amri, podejrzany o dokonanie niedawno ataku terrorystycznego w Berlinie, nie żyje. Frank podkreślił, że dochodzenie ws. zamachu jest kontynuowane, by ustalić, czy Amri miał wspólników. - Jest dla nas bardzo ważne ustalenie, czy istniała sieć pomocników i wspólników, zaufanych osób, które pomogły poszukiwanemu w przygotowaniu i przeprowadzeniu zamachu oraz w ucieczce - oświadczył Frank w Karlsruhe. Amri, 24-letni Tunezyjczyk, który od ubiegłego roku przebywał w Niemczech, został zastrzelony w piątek rano przez policjantów pod Mediolanem - poinformował wcześniej w piątek szef włoskiego MSW Marco Minniti. Po zatrzymaniu do kontroli poszukiwany listem gończym w Niemczech i Europie mężczyzna wyjął pistolet i zaczął strzelać do funkcjonariuszy, raniąc jednego z nich; policjanci odpowiedzieli ogniem. Prokuraturę "interesuje przede wszystkim, czy broń znaleziona przy Amrim w Mediolanie to ta sama, której użyto podczas zamachu" - podkreślił Frank. Śledczy mają też ustalić, jaką dokładnie drogę przebył podejrzany między Niemcami a Włochami. Według włoskich władz Amri przyjechał do Włoch pociągiem z Francji. Komentując fakt, że do poniedziałkowego zamachu w Berlinie przyznała się organizacja Państwo Islamskie (IS), Frank powiedział: "Wszyscy znamy oświadczenie Państwa Islamskiego w tej sprawie, które jest utrzymane w bardzo ogólnej formie i obecnie nie świadczy o związku ze sprawcą". Zagrożenie terrorystyczne pozostaje na wysokim poziomie Z kolei niemiecki minister spraw wewnętrznych Thomas de Maiziere oświadczył, że zabicie podejrzewanego o spowodowanie zamachu w Berlinie, Anisa Amriego nie zmieniło stopnia zagrożenia. - Pozostaje ono na wysokim poziomie, a władze utrzymują czujność - zaznaczył Maiziere. Minister spraw wewnętrznych poinformował też, że zamierza porozmawiać z ministrem sprawiedliwości Heiko Maasem, co po zamachu powinno zostać prawnie zmienione. Zaznaczył, że już złożył propozycje dotyczące zmiany zasad deportacyjnych. - Zastrzegam sobie prawo do przedłożenia kolejnych rozwiązań, które uczynią Niemcy jeszcze bezpieczniejszymi - dodał niemiecki polityk. W czwartek niemiecka prokuratura podała, powołując się na pierwsze wyniki badań kryminalistycznych, że Amri kierował ciężarówką użytą w ataku w Berlinie. 40-tonowy pojazd wjechał w tłum na bożonarodzeniowym jarmarku w Berlinie, zabijając 12 osób i raniąc ok. 50.