Wczoraj wypuszczono z aresztu zatrzymanego wcześniej 40-letniego Tunezyjczyka. Nie potwierdziły się podejrzenia, że wiedział on o planach ataku. Niemieckie media podają, że zamachowiec, siedząc już w kabinie uprowadzonej polskiej ciężarówki, wysłał z telefonu komórkowego wiadomość głosową oraz własne zdjęcie. Amri miał powiedzieć "jestem już w samochodzie, bracie módl się za mnie". Policja szuka teraz osób, do których zostały wysłane wiadomości. Jedną z nich miał być 40-letni Tunezyjczyk, którego zatrzymano przedwczoraj w Berlinie. Wczoraj mężczyzna został jednak zwolniony. Prokuratura poinformowała, że nie był on osobą kontaktową Amriego. Tymczasem w Niemczech coraz głośniej stawiane są pytania, czy służby specjalne mogły zapobiec atakowi. Wiadomo, że Anis Amri był obserwowany, bo oferował się radykalnym islamistom jako zamachowiec samobójca. W Internecie szukał też instrukcji budowy bomb. Odpowiednie służby uznały jednak, że mężczyzna nie stanowi realnego zagrożenia.