Naveed Baloch pochodzi z Beludżystanu, niespokojnej prowincji w Pakistanie. W Niemczech wystąpił o azyl. Został zatrzymany, kiedy wychodził z domu przyjaciela. Policjanci aresztowali mężczyznę i zabrali na posterunek. Tam musiał się rozebrać. Następnie zrobiono mu zdjęcia. "Kiedy stawiałem opór, policjanci zaczęli mnie bić" - powiedział 24-latek w rozmowie z "The Guardian". Szybko okazało się, że Naveed Baloch nie ma nic wspólnego z zamachem, a jego zatrzymanie było nieporozumieniem. W obawie o bezpieczeństwo, mężczyzna przeprowadził się jednak w miejsce wskazane przez policję. "Nie potrafiłbym uruchomić silnika" "Próbowałem spokojnie tłumaczyć, że nie mam prawa jazdy. Nie potrafiłbym nawet uruchomić silnika" - relacjonował Pakistańczyk. 24-latek został aresztowany 19 grudnia, kilka godzin po ataku terrorystycznym na bożonarodzeniowy jarmark w Berlinie, w którym zginęło 12 osób, w tym obywatel Polski Łukasz Urban - kierowca skradzionej ciężarówki. Policja zwolniła mężczyznę z aresztu 24 godziny po zatrzymaniu. Wkrótce głównym podejrzanym w sprawie stał się ubiegający się o azyl Tunezyjczyk Anis Amri. Kilka dni później został on zastrzelony w wymianie ognia z włoską policją. Naveed Baloch, 24-letni pasterz, ubiega się o azyl w Niemczech. W Pakistanie jego bezpieczeństwo jest zagrożone w związku z zaangażowaniem w świecki ruch separatystyczny w Beludżystanie. Rodzina 24-latka w niebezpieczeństwie W rozmowie z "The Guardian" przyznał, że obawia się o zdrowie swoich najbliższych, którzy zostali w Pakistanie. Po tym, jak podano informacje o jego aresztowaniu, rodzina mężczyzny otrzymała telefoniczne pogróżki. "Teraz wszyscy wiedzą, że w obawie o swoje życie przyjechałem do Niemiec i ubiegam się tu o azyl. To sprawia, że moja rodzina nie jest bezpieczna, a ja nie mogę zrobić nic, żeby ją ochronić" - wyjaśnił Naveed Baloch. 24-latek wyjechał z Pakistanu przed rokiem. Do Niemiec dotarł przez <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-iran,gsbi,2646" title="Iran" target="_blank">Iran</a>, Turcję i Grecję. Uciekł z ojczyzny, ponieważ grożono mu śmiercią. "Większość osób, z którymi pracowałem została aresztowana i zabita. Wiedziałem, że po mnie przyjdą, to była kwestia czasu. Dlatego wyjechałem do Niemiec" - zakończył przypadkowo aresztowany mężczyzna.