- Wyszła z samochodu. On już stał. Podeszła do niego i zapytała się. Dlaczego to zrobiłeś? Co zrobiłeś? On powiedział, że wszystko jest skończone i że pójdzie siedzieć. To były ostatnie słowa i potem przyjechała policja. Odwieźli ich radiowozem na komendę - relacjonował ojciec kobiety. - Nie wiem, ja nie mogę tego domniemywać, sugerować. To wszystko musi zbadać komisja. Ale tak to wyglądało. Jakby on chciał zabić ją i siebie, a przy okazji ludzi, którzy tam szli. Takie córka odniosła wrażenie podkreślił. Przypomnijmy, że w Nowy Rok kierowany przez mężczyznę samochód marki BMW wypadł z drogi i wjechał w grupę ludzi. Zginęło pięć dorosłych osób i jedno dziecko. 8-letni chłopiec i 10-letnia dziewczynka zostali przewiezieni do szpitala w Szczecinie. Jak informowała prokuratura, sprawca katastrofy był pod wpływem alkoholu i środków odurzających. Decyzja o areszcie Sąd Rejonowy w Kamieniu Pomorskim (woj. zachodniopomorskie) zdecydował w piątek o trzymiesięcznym areszcie dla sprawcy. Uzasadniając swoją decyzję sąd podkreślił, że Mateuszowi S. grozi surowa kara pozbawienia wolności oraz istnieje potrzeba zabezpieczenia postępowania przygotowawczego. Jak mówił po posiedzeniu sądu dziennikarzom jego wiceprezes sędzia Mariusz Swatowski, sąd uznał, że zgromadzony na tym etapie materiał w wysokim stopniu uprawdopodabnia popełnienie przez podejrzanego zarzucanego mu czynu. Grozi mu do 15 lat więzienia Mając na uwadze surowe zagrożenie karą pozbawienia wolności oraz fakt, że podejrzany, przebywając na wolności, może utrudniać postępowanie karne, mógłby np. próbować zbiec czy ukryć się, i ze względu na informację, że pracował kiedyś w Niemczech, sąd zdecydował o zastosowaniu aresztu - zaznaczył wiceprezes. Dodał, że podejrzany złożył wyjaśnienia przed sądem o treści zbliżonej do wcześniejszych i przyznał się do zarzucanego mu czynu. W czwartek prokurator przedstawił 26-latkowi zarzut spowodowania w stanie nietrzeźwym katastrofy w ruchu lądowym, której skutkiem była śmierć wielu osób. Grozi mu do 15 lat więzienia.