- To jest wykonalne. Polskie państwo z całą pewnością to potrafi, musi tylko chcieć - przekonywał. - Swego czasu wymyśliliśmy akcję "Blisko boisko". Nazwa została zmieniona na "Orliki" i ta koncepcja została w wielkiej mierze zrealizowana. I dobrze. Proponujemy coś, co także dotyczy najmłodszego pokolenia, ale w innym wymiarze. Proponujemy, by w każdej szkole był gabinet lekarski, także z częścią stomatologiczną - powiedział na konferencji prasowej prezes PiS Jarosław Kaczyński. - To jest przedsięwzięcie, które będzie kosztowało - przyznał prezes PiS. Zaznaczył, że zdrowie dzieci należy traktować jak inwestycję. Koszt realizacji przedsięwzięcia oszacował na 3 mld zł. - Uważamy, że powinny wziąć w tym udział samorządy oraz budżet państwa - powiedział Kaczyński. Według Kaczyńskiego wydatek ten może być traktowany jako część finansów publicznych. - Gdyby się nie udało, gdyby kryzys się pogłębiał, będziemy postulowali sięgniecie do tych głębokich kieszeni - dodał prezes PiS. - Nie możemy tego wykonać z dnia na dzień, to jest plan do wykonania do 2014 r. - powiedział. Dodał, że chodzi o 14 tys. gabinetów. Wiceprezes PiS Beata Szydło powiedziała w sobotę, że urządzenie jednego gabinetu stomatologicznego w szkole to koszt ok. 120 tys. zł, podobnie kosztuje jego roczne utrzymanie. - Urządzenie jednego gabinetu stomatologicznego (...) kosztuje ok. 120 tys. zł. Utrzymanie roczne to jest porównywalny koszt. Jeśli byłoby to finansowane ze źródeł budżetu państwa w jednej trzeciej, w jednej trzeciej z budżetu gminy i w jednej trzeciej z budżetu województwa, to wówczas ten realny koszt dla gminy (...) wynosiłby ok. 46 tys. zł - powiedziała Szydło. Dodała, że nawet dla niewielkiej gminy jest to wydatek "przyzwoity". - Proponujemy, żeby do 2014 r. powstało w Polsce 14 tys. gabinetów, czyli w każdej gminie, które byłyby wspólnym zadaniem realizowanym właśnie z budżetu państwa, przez samorządy - zaznaczyła wiceprezes PiS. Szacuje ona, że 3 mld zł to całkowity koszt uruchomienia programu w ciągu dwóch lat. Kaczyński był pytany przez dziennikarzy o program wyborczy PO "Następny Krok. Razem" i o to, że wielu polityków Platformy do soboty - kiedy program został zaprezentowany - nie znało jego szczegółów. - Gdybym był członkiem Platformy, co skądinąd nie jest możliwe, byłbym bardzo niezadowolony. Nasz program był najpierw konsultowany (...)To był cały proces. Były komisje. Wiele osób było w to wciągnięte - powiedział. - Sądzę, że to jest właściwy sposób przygotowania programu partii, a ten wskazuje na to, że Platforma ma dobrą pamięć, przypomina sobie ten moment, kiedy my pokazujemy program, a oni kilkanaście jakichś stron i chcą tego uniknąć. To jest w istocie partia bezprogramowa - powiedział. - Jak w jednej partii może być ktoś taki jak pan Gowin, który deklaruje swój mocny katolicyzm i pani Kluzik-Rostkowska, która się wahała czy nie będzie u Palikota - pytał.