Parlament przyjął zmiany w kodeksie wyborczym na przełomie roku. Nowe zasady miały - jak przekonywali politycy PiS - zapobiec ewentualnym fałszerstwom i sprawić, że cały proces wyborczy będzie transparentny. Zastrzeżenia nie od dzisiaj Głosowanie poprzedziły gorączkowe prace w specjalnie powołanej komisji nadzwyczajnej. Na tym etapie pojawiły się liczne zastrzeżenia. Projekt krytykowała opozycja, PKW, samorządowcy i eksperci. Posłowie PiS sami zrezygnowali z części zapisów, inne naprędce modyfikowali. W czasie ostatecznego głosowania na sali plenarnej przyjęto aż 260 poprawek. Teraz okazuje się, że rzeczywistość negatywnie zweryfikowała część pomysłów PiS. Na pilną potrzebę nowelizacji przepisów wskazywała PKW. Apelowali też o to politycy opozycji, w tym Andrzej Maciejewski z Kukiz'15, przewodniczący sejmowej komisji samorządu terytorialnego. Ostrzegał, że jeśli Sejm szybko nie wprowadzi zmian, zagrożone będzie przeprowadzenie wyborów w jesieni. Powinny one odbyć się najpóźniej 4 listopada. - Już od lutego wnioskowałem, żeby zrobić poprawki. Trwało to dosyć długo, wszyscy mieli dobre samopoczucie. Wyszło teraz, że samopoczucie polityków PiS było pozornie dobre - mówi w rozmowie z Interią Andrzej Maciejewski. Problematyczne okręgi Problemy pojawiły się przy odwołaniach od przyjętego podziału na okręgi wyborcze. Okazało się, że terminy zapisane w kodeksie nie są dostosowane do terminów, jakie mają na rozpatrzenie skarg sądy administracyjne. Przewodniczący PKW Wojciech Hermeliński wskazywał, że rozpatrzenie w sądzie może nastąpić już po wyborach. Nowelizacja skraca te procedury. Teraz odwołania ma rozpatrywać tylko Naczelny Sąd Administracyjny. Brakuje ludzi Znowelizowany na przełomie roku kodeks nakazywał też powołanie w każdej gminie urzędników wyborczych. Kandydaci jednak nie palili się do pracy. Mimo że Krajowe Biuro Wyborcze już trzykrotnie obniżało konieczną liczbę urzędników. W lutym 2018 r. PKW wskazywała w uchwale, że w gminach do 20 tys. mieszkańców ma być dwóch urzędników wyborczych, w gminach do 50 tysięcy mieszkańców - trzech, a w większych dodatkowo po jednym na każde 50 tys. mieszkańców, ale nie więcej niż w sumie siedmiu. Pod koniec kwietnia PKW zmniejszyła liczę urzędników do jednego w gminach powyżej 50 tys. mieszkańców. W gminach do 200 tysięcy mieszkańców ma być dwóch, a w gminach powyżej 200 tysięcy - trzech. Wciąż brakuje 270 osób. Nowela złożona przez PiS obniża kryteria naboru urzędników. Poza pracownikami urzędów obsługujących organy administracji rządowej, samorządowej lub przez nie nadzorowanych, na urzędników wyborczych będą mogły być powoływane także inne osoby mające co najmniej 5-letni staż pracy w tych urzędach lub ich jednostkach. Nie będzie kamerek W nowelizacji wykreślono też obowiązek transmisji wideo z lokali wyborczych. Pod koniec maja PKW przyjęła uchwałę, w której stwierdzono, że kamerek nie będzie. Na przeszkodzie stanęły przepisy RODO. Po nowelizacji kodeksu sądy okręgowe będą informować PKW o utracie biernego prawa wyborczego przez kandydata z powodu niezgodnego z prawdą oświadczenia lustracyjnego. "Fastrygowanie dziurawego worka" - To co dzisiaj widzimy, to jest fastrygowanie dziurawego worka, próba ratowania sytuacji. Przedstawione poprawki nie są rozwiązaniem sytuacji, tylko zneutralizowaniem najbardziej palących problemów - mówi o projekcie nowelizacji kodeksu Andrzej Maciejewski. Poseł Kukiz'15 podkreśla, że nadal krytycznie ocenia całą ustawę. Politycy PiS przekonują, że nie ma żadnego zagrożenia, wybory odbędą się w terminie, opozycja rozdmuchuje temat, a zaproponowane właśnie zmiany to wyjście naprzeciw postulatom zgłaszanym przez PKW. Tyle że PKW od dawna bije na alarm. "Bardzo drobne korekty" Współtwórca zmian w kodeksie wyborczym poseł Łukasz Schreiber z PiS jeszcze 23 maja mówił w rozmowie z Wirtualną Polską, że "nie widzi na razie potrzeby zmian" i "nie ma planów nowelizacji ustawy samorządowej". Co się więc zmieniło w ciągu dwóch tygodni? - Mówiłem zawsze to samo, że jeżeli będzie taka potrzeba wyartykułowana także przez PKW i szefową Krajowego Biura Wyborczego, jeżeli będzie konieczność dla czystości sytuacji, to pewnie trzeba będzie to zrobić - mówi w rozmowie z Interią Łukasz Schreiber. Poseł zwraca jednak uwagę, że projekt nowelizacji kodeksu nie wyszedł od niego, tylko z komisji nadzwyczajnej ds. zmian kodyfikacyjnych, na czele której stoi Arkadiusz Mularczyk. - Trzeba w praktyce niektóre rzeczy zweryfikować, ale to są bardzo drobne korekty. To nie jest tak, że można przewidzieć, ilu urzędników się zgłosi czy nie zgłosi do pracy, bo to często zależy od nastawienia samorządowców - podkreśla Łukasz Schreiber. Zapytaliśmy PKW, czy przedstawiona przez PiS nowelizacja w pełni spełnia zgłaszane przez nią postulaty, jednak do chwili publikacji tekstu nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Cały kodeks do zmiany? Zdaniem posła Kukiz'15 Andrzeja Maciejewskiego, w tej chwili "najprostszym rozwiązaniem byłoby całościowe uchylenie obecnej ustawy i przywrócenie starej wersji". Ma jednak jedno zastrzeżenie. - Moglibyśmy rozpocząć prace nad nowym kodeksem wyborczym ujmującym wszystkie ważne elementy jak transparentność, przejrzystość, kamery przy liczeniu głosów, ale w taki sposób, żeby to było realne do przeprowadzenia, a nie było wymysłem intelektualnym, który okazał się bublem - uważa Maciejewski. - Moja krytyczna postawa nie wynika z tego, że nie jesteśmy w klubie Kukiz'15 zwolennikami kamer czy transparentności, tylko że chcemy wprowadzać realne prawo - dodaje. Jak podaje portal 300polityka, posłowie mają zająć się projektem ustawy na posiedzeniu Sejmu w przyszłym tygodniu. Zmiany wejdą w życie po siedmiu dniach od podpisania ustawy przez prezydenta.