Oprócz tematu wyborów samorządowych, działacze SLD dyskutowali o przyszłorocznych wyborach prezydenckich. - Kiedy kończą się jedne wybory, zaczynamy następne - powiedział Miller na briefingu zorganizowanym w siedzibie SLD. Jak podkreślił, rozmowa dotyczyła zarówno kalendarza wyborczego, jak i osoby, która miałaby w wyborach prezydenckich reprezentować "nie tylko SLD, ale całą lewicę". Miller dodał, że na sobotnim posiedzeniu Rady Krajowej, Sojusz będzie mógł "podać szczegóły" w tej sprawie. Pytany, jakich kandydatów SLD bierze pod uwagę, Miller odparł, że "dobrych" oraz że jest to "dosyć szeroka paleta nazwisk". Dodał, że nie chce na razie mówić o konkretnych osobach; powtórzył to także, dopytywany, czy mógłby to być Ryszard Kalisz. Jak mówił, SLD rozpatruje możliwość, by kandydatem na prezydenta był ktoś "niekoniecznie ściśle związany z SLD". Według Millera, nie został jeszcze wybrany szef kampanii do wyborów prezydenckich. - Myślę, że w sobotę posuniemy się o kolejny krok, jeśli chodzi o przygotowanie wyborów prezydenckich. Jestem przekonany, że nazwisko naszej kandydatki czy kandydata na prezydenta Rzeczypospolitej, będziemy mogli podać jeszcze w tym roku - zaznaczył lider Sojuszu. Miller powiedział, że podczas wtorkowego posiedzeniu zarządu szefowie rad wojewódzkich Sojuszy złożyli "obfitą informację" o przebiegu kampanii samorządowej. Zapowiedział, że jeszcze w tym roku Sojusz przyjmie raport w tej sprawie. Na pytanie, jakie błędy Sojusz popełnił w kampanii samorządowej, Miller odpowiedział: -To są wybory zdecentralizowane, więc są takie sytuacje, że w dwóch sąsiadujących ze sobą powiatach mamy bardzo różne wyniki. Ale generalnie rzecz biorąc, dyskutanci podkreślają, że najważniejsza była jakość listy wyborczej i to nie tylko lidera tej listy, ale całego pełnego składu. - Być może za mało uwagi przywiązaliśmy do wyborów do sejmików wojewódzkich uznając, że więcej uwagi trzeba przyłożyć do wyborów na prezydentów, wójtów i burmistrzów - ocenił też szef Sojuszu. Dopytywany, czy widzi swoją porażkę, odparł, że to nie były wybory parlamentarne. Miller zaprzeczył, by na wtorkowym zarządzie padły jakieś wnioski personalne po <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/raport-wybory-samorzadowe-2024" title="wyborach samorządowych" target="_blank">wyborach samorządowych</a>. Pytany, czy - jego zdaniem - w Sojuszu jest potrzebna "rewolucja personalna", Miller odparł, że słowo "rewolucja" pada od czasu do czasu, ale w kontekście programowym. - Że być może musimy zmienić nieco priorytety programowe, ograniczyć ich liczbę i bardziej usytuować się w obrębie klasy średniej niż do tej pory, nie tracąc oczywiście z pola wszystkich warstw społecznych, które czują się wykluczone i będące na skraju ubóstwa - wskazał. Miller pytany był również we wtorek, czy na zarządzie omawiano sprawę ewentualnego poparcia propozycji PiS o skrócenie kadencji sejmików. Klub PiS złożył w Sejmie projekt ustawy, która miałaby skrócić kadencję nowo wybranych sejmików województw. - Tak, prosiłem o odpowiedź na to pytanie, co w tej sytuacji należy czynić i głosy są podzielone w tej sprawie - odparł Miller. W wyborach samorządowych komitet SLD-Lewica Razem uzyskał 8,78 proc. głosów; to był czwarty wynik. Sojusz zdobył 28 mandatów w sejmikach wojewódzkich. Kilka dni po I turze wyborów samorządowych prezes PiS Jarosław Kaczyński i szef SLD <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-leszek-miller,gsbi,1493" title="Leszek Miller" target="_blank">Leszek Miller</a> spotkali się, a po rozmowie - na oddzielnych konferencjach prasowych - zaapelowali o skrócenie kadencji samorządów wybranych 16 listopada i przeprowadzenie nowych wyborów. Przekonywali, że nieprawidłowości podczas niedzielnych wyborów było zbyt dużo, by można uznać ich rezultat. Pod koniec listopada PiS złożył projekt skracający kadencję samorządu. SLD zapowiedziało wówczas, że "przeanalizuje projekt, jego zgodność z konstytucją, skonsultuje z samorządowcami i wtedy podejmie decyzję o jego poparciu".