"Świadkowie opowiadają, że gdy rozległy się strzały, wybuchła panika. Ludzie uciekali do pobliskich sklepów. Według tych relacji napastnik obrał za cel policjantów i tylko do nich strzelał" - opowiada nasz korespondent. Jak podało francuskie MSW, sprawca przyjechał na miejsce zdarzenia autem. Wysiadł, po czym zaczął strzelać do policjantów z broni automatycznej. Jednego zabił, dwóch ciężko ranił. Został zastrzelony przez innych funkcjonariuszy obecnych na miejscu. Po ataku związek zawodowy policjantów na Twitterze przekazał, że jeden funkcjonariusz został zastrzelony w radiowozie, który stał na czerwonym świetle. Policja podała, że podejrzany o dokonanie ataku na Polach Elizejskich był jej znany i był podejrzewany o ekstremizm. Funkcjonariusze przeprowadzili już obławę na miejsce zamieszkania podejrzanego. Paryska policja spekulowała wcześniej, że incydent mógł być aktem terroru. Także prezydent Francji Francois Hollande powiedział, że atak był "terrorystyczny w swej naturze". Do ataku przyznało się w czwartek przed północą tzw. Państwo Islamskie poprzez propagandową agencję Amak. "Wykonawcą ataku na Polach Elizejskich w centrum Paryża jest Belg - Abu Yussef, jeden z bojowników Państwa Islamskiego" - napisano. Na miejsce zdarzenia przybyli burmistrz Paryża Anne Hidalgo, prokurator generalny miasta François Molins i szef policji Michel Delpuech. Atak mimo wzmocnionych sił bezpieczeństwa "Przez dobre pół godziny od ataku niemal cały czas było słychać pojazdy jadące na sygnale" - relacjonował nasz korespondent w Paryżu. "Paryżanie dzwonili do siebie i upewniali się, czy bliskim na pewno nic się nie stało. Komunikat policji wywołał obawy, że być może szykuje się jakieś kolejne uderzenie" - opisywał. "Szczególnie zatrważające jest to, że Pola Elizejskie, zwłaszcza okolice Pałacu Elizejskiego, były dziś [czwartek - przyp. red.] wyjątkowo mocno obstawione; uzbrojeni po uszy policjanci stali właściwie na każdym rogu. Wzmocnione siły bezpieczeństwa były wynikiem m.in. posiadanych przez służby informacji o możliwych, planowanych w Paryżu zamachach" - podkreślał Michał Michalak. "Co ciekawe, tuż po ataku, we francuskiej telewizji na żywo, zgodnie z planem, Emmanuel Macron [jeden z kandydatów na prezydenta - przyp. red.] przedstawiał swój program. Macron odniósł się jednak do strzelaniny, deklarując solidarność z paryskimi policjantami. Kandydat En Marche! postuluje zwiększenie liczebności policji" - informował korespondent Interii. Kandydaci w niedzielnych wyborach prezydenckich - Marine Le Pen i Francois Fillon - po wydarzeniach w Paryżu odwołali swoje piątkowe, kampanijne wyjazdy. Do strzelaniny na Polach Elizejskich doszło zaledwie trzy dni przed pierwszą turą wyborów prezydenckich we Francji. Temat bezpieczeństwa z pewnością zdominuje ostatnie dni kampanii wyborczej. Francuzi pójdą do urn 23 kwietnia.