- <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-jaroslaw-gowin,gsbi,1495" title="Jarosław Gowin" target="_blank">Jarosław Gowin</a> wykonał tak dziwny ruch, że nie potrafię racjonalnie go zinterpretować - mówi politolog. Przypomnijmy - wicepremier ogłosił, że jego Porozumienie nie opuszcza koalicji rządowej, ale sam złożył dymisję ze stanowiska wicepremiera i ministra nauki. - Jak rozumiem, to jego osobista demonstracja, której celem jest okazanie niezadowolenia, że większość rządowa nie poparła jego pomysłu o odrzuceniu wyborów korespondencyjnych 10 maja - mówi prof. Dudek. Jak twierdzi politolog, Gowin zorientował się, że nastąpił bunt w jego partii i większość posłów Porozumienia nie poparłaby takiego zachowania. - Żaden rozsądny lider nie dopuszcza do tego, aby zachował się inaczej niż jego grupa. Chyba że ma do czynienia z buntem, który zamierza ukryć. Tak to interpretuję - uważa politolog. Gowin nie ma poparcia w swoim ugrupowaniu W praktyce oznacza to, że wicepremier usiłuje wybrnąć z sytuacji, którą sam wywołał pod koniec ubiegłego tygodnia, kiedy zaangażował się w protest przeciwko wyborom 10 maja. Jak mówi prof. Dudek, Gowin liczył na wsparcie ze strony opozycji i podjęcie rozmów. Wszystko to jednak spaliło na panewce. Jednocześnie nie jest zdecydowany i prawdopodobnie nie ma poparcia w swoim ugrupowaniu dla pomysłu, aby opuścić koalicję. - Wybrał przez to dziwne rozwiązanie, które oznacza, że głosowanie korespondencyjne 10 maja chyba jednak przejdzie - mówi politolog w rozmowie z Interią. Zdaniem prof. Dudka, kluczem jest wynik głosowania, czyli to, jak zachowają się posłowie Porozumienia. - To będzie miernik, ilu z nich jest już w PiS-ie, choć ciągle pod szyldem Porozumienia, a ilu zachowuje się lojalnie wobec lidera. To będzie test zaufania dla Gowina w jego zespole poselskim - uważa prof. Dudek. Jakie teraz są możliwe scenariusze? - Albo to jest początek końca Gowina jako lidera Porozumienia i być może nawet początek końca tej partyjki, która trochę wybiła się na samodzielność, ale teraz chyba da się znowu zwasalizować PiS-owi albo inaczej - zapowiedź rozstania i koniec koalicji - uważa politolog. - W każdym razie Gowin źle obliczył zakres poparcia we własnej partii, jak i - co jeszcze gorsze - brak reakcji ze strony opozycji. Wymusił na Kaczyńskim akceptację pomysłu nowelizacji konstytucji, po czym odbił się od ściany w postaci całej opozycji, która mu powiedziała: "Nie, nie zgadzamy się na to". I nagle okazało się, że znalazł się w próżni. Kaczyński mu odpowiedział, że to nie przejdzie i miał rację. Gowin musiał rozwiązać problem 10 maja, nie mógł teraz zmienić zdania, więc została wersja: "Ja się odsuwam, a niech moi posłowie decydują". W domyśle: Zagłosujcie za, bo przetrwacie na stanowiskach rządowych. Pomysł o przedłużeniu kadencji - nierealny Jak przekonuje prof. Antoni Dudek, pomysł o zmianie konstytucji i przedłużeniu kadencji prezydenta Dudy o dwa lata w tej formule był nierealny. - Mnie się w ogóle podoba jednokadencyjny prezydent. Czy miałaby ona trwać aż 7 lat? Tego nie wiem - mówi. - Jeśli PiS wycofa się z pomysłu wyborów 10 maja, bo ciągle nie wykluczam, że jeszcze na początku maja może zapaść taka decyzja, to zmiana konstytucji i tak nas nie ominie. Natomiast, jeśli data 10 maja zostanie przeforsowana, ciekawe, ile kandydatów weźmie udział w głosowaniu. Obstawiam, że propozycja głosowania korespondencyjnego jednak przejdzie i będziemy mieli przez najbliższe tygodnie próbę organizacji tego, która będzie grzęzła - z przyczyn logistycznych, ale także dlatego, że z końcem kwietnia zaczną wycofywać się kontrkandydaci Dudy. Bo po co mieliby startować? Tylko po to, aby zalegitymizować prezydenta. Jeśli wycofa się piątka głównych rywali, to zostanie <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-andrzej-duda,gsbi,5" title="Andrzej Duda" target="_blank">Andrzej Duda</a> i być może Marek Jakubiak. To będzie tak naprawdę plebiscyt na rzecz przedłużenia obecnie kadencji z niewiadomą frekwencją. Tak wybrany prezydent będzie od początku podważany i znajdziemy się w bardzo niedobrej sytuacji - podsumowuje prof. Dudek.