Eksperyment senatora Marka Borowskiego
Podczas dyskusji o głosowaniu korespondencyjnym senator Marek Borowski (KO) przeprowadził na sali obrad eksperyment. Zaprezentował procedurę liczenia głosów przez komisje wyborcze. "11 dni liczenia po 24 godziny na dobę" - wyliczył ze stoperem w ręku.
Przypomnijmy, że we wtorek (5 maja) po godz. 21.30 Senat zdecydował o losach ustawy w sprawie głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich 2020. 50 senatorów zagłosowało za odrzuceniem projektu autorstwa PiS, przeciw było 35, a jedna osoba wstrzymała się od głosu.
"Liczenie głosów w komisjach wyborczych będzie wyglądało tak, że najpierw trzeba będzie otworzyć kopertę zwrotną. Wyciągnąć oświadczenie, na tym oświadczeniu sprawdzić czytelność podpisu, a także sprawdzić PESEL. Trzeba sprawdzić, czy ten obywatel zalicza się do okręgu wyborczego. Rozumiem, że tam będzie komputer, ktoś będzie dyktował numer, a członek komisji będzie numer wstukiwał i następnie uzyska odpowiedź, czy obywatel jest uprawniony do głosowania" - opisywał Borowski.
"Na koniec wrzuci się kopertę z kartą do głosowania do urny, następnie z tej urny trzeba to wszystko wysypać. Znowu odkleić tamtą kopertę, wyjąć głos faktyczny, zapisać go jakoś i złożyć go na odpowiednią kupkę. Tak to będzie wyglądało" - opisał Borowski.
Następnie senator włączył stoper i z mównicy zademonstrował proces. "Tutaj mam specjalny nożyk do przecinania kopert. Chciałem zwrócić uwagę, że bez tego nożyka otwieranie tych kopert będzie trwało znacznie dłużej" - podkreślił.
Eksperyment przeliczenia jednego głosu zajął Borowskiemu 1 minutę i 34 sekundy.
Zgodnie z ustawą, nad którą debatowali senatorowie, w wyborach prezydenckich mają pracować komisje gminne, których w sumie będzie niecałe 2,5 tys.
Senator Borowski podał przykład Krakowa, w którym ma być jedna gminna komisja, a uprawnionych do głosowania jest w mieście około 600 tys. osób.
"Zakładając, że do wyborów pójdzie 40 proc. z nich, będzie 240 tys. kart. Jeśli przeliczenie każdego głosu zajmuje minutę, to w Krakowie będzie to trwało 240 tys. minut, czyli 4 tys. godzin. Pracując po 24 godziny na dobę, to 166 dni" - powiedział Borowski.
Senator zaznaczył, że w gminnej komisji wyborczej może być maksymalnie 45 członków komisji. "W takim razie będą liczyć głosy 11 dni po 24 godziny na dobę, ale muszą robić przerwy - iść do domu, a ktoś musi pilnować urny" - dodał.
Senator KO ocenił, że "ustawa nie nadaje się do tego, żeby zorganizować wybory ani 10, ani 17, ani 23 maja".
"Została tak skonstruowana, że liczenie głosów z pierwszego głosowania nie zakończy się przed terminem drugiej tury" - podkreślił Borowski.