- Nie odebrałem tego dobrze. Jestem bardzo rozczarowany i szczerze żałuję, że zmarnowałem ponad godzinę mojego czasu na absurdalną przepychankę, która bardziej kojarzyła się z kucharkami z bazaru niż z poważnymi kandydatami na prezydenta. Ja bym postulował, żeby nie nazywać tego spotkania debatą. To była parodia debaty - uważa Piotr Tymochowicz. To była druga, i ostatnia, debata przed drugą turą wyborów. W pierwszej w opinii większości ekspertów lepiej wypadł Bronisław Komorowski. Tym razem, zaznacza nasz rozmówca, dyskusja nie miała zwycięzcy. Dziecko i farmazony - Kto wygrał tę parodię? Odpowiedź jest prosta. Nikt. Był remis, ale nie zero do zera, tylko minus pięć do minus pięciu. Źle przygotowane pytania, fatalnie przygotowani kandydaci... Duda wyglądał na naćpanego, nie potrafił się uspokoić, ani wejść w rolę odpowiedzialnego męża stanu: był podekscytowany jak dziecko. Komorowski ględził za to farmazony, odgrzewał stare kotlety. Nic oryginalnego, żadnej nowej wizji, nadziei. Żałosne widowisko - podkreśla specjalista ds. wizerunku i marketingu politycznego. - Skupianie się na tym, jaką broń kupić dla polskiego wojska, dyskusja czy facjaty demonstrantów mają być zakryte czy odkryte... Na litość boską! Oni są aż tak wyobcowani ze światem, sądząc, że ludzie żyją tym komu zakryć twarz kapturem? Ludzie mają inne problemy - dodaje Piotr Tymochowicz. W pierwszej debacie, która odbyła się w niedzielę w studiu TVP, stroną dominującą był Bronisław Komorowski. Tym razem Andrzej Duda był bardziej agresywny, a panowie nie szczędzili sobie złośliwości. - Obaj uwierzyli swoim sztabom i podporządkowali się wytycznym pseudodoradców. Lepszy byłby efekt, gdyby wyszli bez przygotowania, zrzucili maski i byli sobą. Podczas pierwszej debaty byli bardziej prawdziwi. Szkolenie, jakie po niej przeszli, zaszkodziło im jak toksyczna zupa. Nie mówiono o ważnych dla kraju spraw, a pan prezydent Komorowski zamiast bezpośrednio do Dudy, odwoływał się do jego sztabu. Duda nie był lepszy - mówi Piotr Tymochowicz. Zagłosują na Pawła Kukiza Nasz rozmówca nie rozumie, dlaczego w debacie prezydenckiej wykorzystano historię Jedwabnego. - Pytanie o Jedwabne i granie tą kartą było czymś skandalicznym. To jest przykład wykorzystania ogromnej tragedii do płytkich, banalnych i tanich chwytów politycznych. Bardziej dla politykierów niż poważnych polityków. Jak można grać w debacie prezydenckiej kartą Jedwabnego? Uważam, że to skandal i czuję się tym osobiście dotknięty, ponieważ mam pochodzenie żydowskie. Nie rozumiem, jak problem Jedwabnego ma się przełożyć na los przeciętnego Polaka - zwraca uwagę Piotr Tymochowicz. Na koniec zapytaliśmy eksperta od marketingu politycznego, jak przebieg debaty może wpłynąć na frekwencję w drugiej turze wyborów. - Żelazny elektorat Komorowskiego i Dudy oczywiście pójdzie w niedzielę na wybory. Natomiast wiele osób niezdecydowanych, którzy zobaczyli, że książęta są nadzy, może pozostać w domu, a kto pójdzie spełnić swój demokratyczny obowiązek, zagłosuje na Pawła Kukiza albo skreśli dwóch kandydatów. I to jest chyba jedyna rozsądna rzecz, jaką można zrobić - konkluduje Piotr Tymochowicz.