W jego opinii, oba sztaby po pierwszym spotkaniu kandydatów w telewizyjnej debacie dobrze przygotowały się do drugiego starcia. "Andrzej Duda bardzo starał się nadrobić te straty, które poniósł w niedzielę, można to było poznać między innymi po tym, w jaki sposób zwracał się do prezydenta Komorowskiego. Unikał zwrotu "panie prezydencie", który w niedzielę pojawiał się zbyt często. Drugą rzeczą, która się zmieniła u Dudy to była zaprezentowana przez niego energia. Niestety, w niedzielę nie podobała mi się zbytnia flegmatyczność i niezdecydowanie Dudy, dzisiaj czasami odnosiłem wrażenie, że jego wypowiedzi przechodziły w krzyk" - powiedział. "Zwolennicy Dudy są nim zachwyceni, podobnie zwolennicy Komorowskiego - zachwyceni prezydentem, ale osoby niezdecydowane mogą negatywnie odbierać osobę krzyczącą. Fakt, że Komorowski w niedzielę i dziś wyprowadzał ataki personalne to jedno, natomiast jego głos był szybki, dynamiczny, ale nie podnosił się. U Dudy ten głos momentami był podniesiony" - dodał Annusewicz. Jego zdaniem, Bronisław Komorowski może czwartkową debatę uznać za udaną. "Symptomatyczny był apel prezydenta do wyborców, by na niego zagłosowali. Powiedział: słuchajcie, odrobiłem lekcję, nauczyłem się, pokazaliście mi, biorę się do roboty. To było coś na kształt przeprosin wyborców, ale i prośby o drugą szansę. Debata była sukcesem Komorowskiego, ale nie była porażką Dudy, który wypadł lepiej niż w niedzielę. Nie udało mu się jednak pognębić przeciwnika, co najwyżej odrobić wcześniej poniesione straty" - powiedział. Bardzo celny strzał prezydenta Politolog zauważył, że nowym elementem, który pojawił się w czwartkowej debacie i ma szansę być zapamiętany, było przywołanie przez Bronisława Komorowskiego słów posła PiS Krzysztofa Szczerskiego, który miał postulować wprowadzenie w Polsce republiki wyznaniowej. "Z punktu widzenia komunikacji masowej, strzał był bardzo celny. Ten tekst przeczytało ograniczone grono zainteresowanych, dziś już nikt nie będzie do niego docierał. Z tego punktu widzenia sztab Komorowskiego odrobił pracę domową" - powiedział Annusewicz. Jak ocenił, także ze strony Dudy padały celne pytania. "Takim pytaniem była chociażby kwestia liczby podpisanych przez Komorowskiego ustaw podwyższających podatki. Prezydent był jednak przygotowany na to pytanie, było ono prawdopodobnie przewidziane przez jego sztab, bądź Komorowski błyskotliwie potrafił znaleźć na nie odpowiedź" - powiedział. W opinii Annusewicza, wyborczy efekt czwartkowej debaty będzie w dużej mierze zależał od liczby widzów, którzy ją śledzili. "Depesze, artykuły i relacje to jedno, ale decydujące znaczenie ma osobisty udział wyborcy w śledzeniu debaty. Z drugiej strony, doświadczenie pokazuje, że kluczowe są debaty wcześniejsze. To wówczas wyborca wybiera swojego ulubieńca, potem najwyżej utwierdza się w tym przekonaniu" - powiedział. "Pierwsza debata już odnosi skutek. Przed niedzielną debatą i poparcie, i nastrój wśród zwolenników Komorowskiego były dość słabe. Swoją dyspozycją w czasie tej debaty Komorowski odbudował nadzieje swoich zwolenników i pokazał wyborcom, że nie stoi na przegranej pozycji. Odbił się, co było widać w sondażach" - dodał politolog.