PSL chce romansować z PiS? "Oczywiście. Wiemy doskonale, że jest część osób, która zrobi to bardzo chętnie. Wierzę w to, że Władysław Kosiniak-Kamysz zdoła przekonać tę część, żeby absolutnie romansu nie było" – powiedział w rozmowie z "Super Expressem" Borys Budka.
"Nasze badania wskazują, że jesteśmy na poziomie 27-28 proc. (...) Dla nas jest bardzo ważne, żeby na finiszu kampanii zmobilizować nasz elektorat. Jeśli nam, PSL-owi, Lewicy uda się urwać jeszcze po 1-2 proc., to składamy rząd po wyborach - powiedział "SE" poseł PO Borys Budka.
Polityk był też dopytywany, dlaczego Koalicja Obywatelska zaprosiła na niedzielną konwencję Lecha Wałęsę. "Nazywać kogoś w dniu pogrzebu zdrajcą, to jest absolutnie niedopuszczalne" - stwierdził Budka.
"Akurat ten ruch z panem prezydentem Wałęsą był moim zdaniem niepotrzebny na tym etapie kampanii" - dodał.
Polityk przekonywał również, że apel Grzegorza Schetyny do opozycji, aby zadeklarowała brak współpracy z PiS po wyborach był adresowany do PSL.
"To było skierowane do tej części PSL, która wysyła jasne sygnały do PiS. Wierzę, że Władysław Kosiniak-Kamysz będzie w stanie opanować tych, którzy próbują iść do PiS-u".
Czy PSL chce romansować z PiS, dopytywała dziennikarka Kamila Biedrzycka.
"Oczywiście. Wiemy doskonale, że jest część osób, która zrobi to bardzo chętnie. Tak jak powiedział kiedyś premier Pawlak: "Kto wygra wybory? Nasz koalicjant". Wierzę w to, że Władysław Kosiniak-Kamysz zdoła przekonać tę część, żeby absolutnie romansu nie było" - odparł Borys Budka.
Więcej w "SE".