Przed amerykańskimi wyborami kilku islandzkich dwudziestokilkulatków założyło stronę internetową http://www.iftheworldcouldvote.com/ na której mieszkańcy wszystkich krajów świata mogą wyrazić swoje poparcie dla jednego z dwóch kandydatów w amerykańskich wyborach. "Jeśli świat mógłby głosować" Strona szybko zyskała całkiem sporą popularność, mimo, że nie jest to profesjonalny ranking, a zwykła zabawa. Jak wygląda, według tej strony, poparcie dla Johna McCaina w poszczególnych krajach? Ano, kiepsko. Wygrałby jedynie w Macedonii i w Burkina Faso i na Wyspach Mariańskich. Z tym, że w tych trzech ostatnich krajach głosowały w sondażu "If the World Could Vote" odpowiednio dwie i trzy osoby. Polacy za Obamą W naszym kraju w zabawie udział wzięło prawie 7 i pół tysiąca osób. 72,6 procent Polaków (według stanu na wtorek 7 października) głosowało na Obamę, 27,4 - na McCaina. W całej zabawie (jak do tej pory) wzięło udział 131 607 osób, z czego 115 094 (87 proc.) głosowało na Obamę, a 16 513(12,5 proc.) - na McCaina. Trzeba tu jednak zauważyć, że w rankingu głosują raczej zwolennicy demokratów - w USA Barack Obama ma według niego ponad 80 procent poparcia, co nie przekłada się, jak wiemy, na rzeczywistą sytuację. "The Economist" i "teoretyczni globalni elektorzy" Bardziej profesjonalny ranking zorganizował "the Economist". Jego autorzy zastosowali do poszczególnych krajów świata mechanizm podobny do tego, który istnieje w USA: system elektorski. Liczba "teoretycznych elektorów" zależy od liczby mieszkańców poszczególnych krajów. Jak tu wygląda sytuacja? Jeszcze gorzej dla McCaina: 8 455 "globalnych elektorów" głosowałoby na Obamę, a tylko 16 (słownie - szesnastu) na McCaina. Bastiony Johna McCaina W jakich krajach świata - według "the Economist"- wygrałby McCain? W Andorze (której "the Economist" przyznał 3 głosy elektorskie) stosunkiem 38 proc. do 62, w Gruzji (8 głosów elektorskich, 69 proc. za McCainem i - zapewne - silnym amerykańskim zaangażowaniem międzynarodowym) i - co pokrywa się z wynikami z "Iftheworldcouldvote" - w Macedonii (5 elektorów, 60 proc. za McCainem). Co interesujące, w pobliskim - silnie proamerykańskim - Kosowie, które zawdzięcza swoją niepodległość polityce zagranicznej obozu Busha, poparcie dla McCaina jest minimalne - 93 proc. do 7. Polska znów za Obamą Jak wygląda sytuacja w naszym kraju? Polsce przyznano 57 głosów elektorskich, a stosunek poparcia dla kandydatów jest podobny do tego w poprzednim rankingu - 67 do 33. Trzeba tu jednak pamiętać, że na ogólnoświatową, miażdżącą przewagę Obamy wpływają tu głosy z krajów o największej liczbie ludności (Chin i Indii - odpowiednio 1900 i 1588 elektorów). I znów - mimo, że "the Economist" uznawany jest za niezależne medium, stosunek zwolenników Obamy do McCaina w samych Stanach Zjednoczonych jest większy, niż w rzeczywistości. "Reader's Digest" Bardziej zbliżone do rzeczywistych wyniki przyniósł przeprowadzony w 17 krajach świata sondaż "Reader's Digest". W USA poparcie dla Obamy wynosi - według niego - 41 procent, dla McCaina - 30. A w reszcie badanych krajów? W Australii na Obamę głosowałoby 58 proc. wyborców, na McCaina - 15. W Brazylii - odpowiednio - 77 i 35 procent. W Kanadzie - Obama wygrywa 61 do 21. W Finlandii - 59 do 17. We Francji - 68 do 14, również dla Obamy. To samo w Niemczech (71 do 21), w Wielkiej Brytanii (58 do 21), Indiach (57 do 31), Indonezji (59 do 31), Meksyku (65 do 38) i Rosji (41 do 14). W Holandii McCain nie miałby co zbierać - 81 do 17, podobnie w Hiszpanii (74 do 20). Na Tajwanie - 66 do 30. W naszym kraju Obama mógłby liczyć - według "Reader's Digest" - na 49 procent poparcia, McCain - na 17. McCain zwyciężyłby jedynie w RPA (63 proc. do 59). Polacy nie chcą do USA? Przy okazji przeprowadzania sondażu, reporterzy "RD" wykryli ciekawą rzecz: większość Hindusów (73 proc.), mieszkańców RPA (65 proc.) i Francji (52 proc.) brałaby po uwagę przenosiny do USA, gdyby było to możliwe. Aż 70 procent jednak Polaków i Rosjan deklaruje, że nie byłaby tym zainteresowana. Obama prezydentem całego świata Wracając do tematu wyborów, sprawa większej sympatii świata dla Obamy nie podlega dyskusji. Dlaczego tak jest? Według "Reader's Digest" głównie dlatego, że świat ma dosyć bushowskiej, postrzeganą jako agresywna, polityki, z której kontynuacją utożsamiany jest McCain. Poza tym - piszą redaktorzy "RD" - europejskie media są w większej części liberalne, dlatego w korzystniejszym świetle ukazują Obamę. Ale przede wszystkim - świat czuje, że amerykański prezydent to w jakimś sensie prezydent całego świata. Decyzje podejmowane w Białym Domu mają ogromny wpływ na sytuację poza granicami USA. Dlatego wskazując na Obamę - Afroamerykanina urodzonego na Hawajach, mającego ojca Kenijczyka i wychowanego w dużej części w Indonezji - świat wskazuje na kogoś mniej "amerykańskiego", a bardziej "światowego" właśnie - konkluduje "Reader's Digest". Ziemowit Szczerek